Świat"Misja naszych wojsk w Afganistanie zmieni charakter "

"Misja naszych wojsk w Afganistanie zmieni charakter "

O polską misję w Afganistanie dziennik "Fakt" zapytał Ministra Obrony Narodowej - Bogdana Klicha. Stwierdził, że Afganistan to dobry poligon dla polskich żołnierzy. Dodał też, że żołnierze uczestniczą w tych misjach dobrowolnie. - Nikt ich do tego nie zmusza - podkreślił minister. Zaznaczył też, że w 2012 roku misja naszych wojsk zmieni charakter.

"Misja naszych wojsk w Afganistanie zmieni charakter "
Źródło zdjęć: © Fakt

03.01.2011 | aktual.: 03.01.2011 11:28

Planujemy wyjście z Afganistanu, a nasza baza w Ghazni jest rozbudowywana tak, jakbyśmy mieli tu być jeszcze z 10 lat! Dlaczego?

Zgodnie z ustaleniami NATO wojska uczestniczące w tej misji mają być w Afganistanie do 2014 roku. Misja naszych wojsk w 2012 roku zmieni charakter z bojowej na szkoleniową. A to oznacza, że najbliższe dwie zmiany będą jeszcze w Ghazni w takim charakterze jak obecnie. W związku z tym muszą być jak najlepiej chronione i wyposażone w jak najlepszy sprzęt. Zwłaszcza w sprzęt rozpoznawczy, który daje im zdecydowanie lepszą orientację w otoczeniu.

Ale betonowe płyty, które chronią przed ostrzałem, ustawiono w bazie dopiero niedawno.

Sam poleciłem ustawić K-Walle (betonowe płyty) wewnątrz bazy, gdy zwiększyło się zagrożenie bezpośrednim ostrzałem z zewnątrz. Reagujemy elastycznie na wyzwania, które pojawiają się w trakcie tej misji. Nie było sensu tak intensywnego fortyfikowania baz wcześniej, gdy przeciwnik nie podchodził do nich tak blisko jak w tym roku.

Pan nie ukrywa, że chciałby do Afganistanu wysłać jak najwięcej polskich żołnierzy.

Misje są bardzo ważne dla wojska. One odgrywają kluczową rolę szkoleniową. Nie ma takiego poligonu w kraju, na którym można by było wojsko ćwiczyć tak, jak to było wcześniej w Iraku, a teraz w Afganistanie. Żołnierze wracający z misji to prawdziwi profesjonaliści. A poza tym - co najważniejsze - nasza pozycja w NATO wzrosła znacząco dzięki zaangażowaniu w Afganistanie. Pokazał to ostatni szczyt w Lizbonie, na którym uzyskaliśmy dla Polski wszystko to, co zakładaliśmy.

To niech pan przekona do tej tezy rodziny żołnierzy, którzy zginęli lub zostali ranni. Tylko w 2010 roku w Afganistanie zginęło 6 polskich wojskowych, a ponad 100 zostało rannych.

Każda ofiara i każdy ranny napawa nas wszystkich smutkiem i bólem. Pragnę jednak przypomnieć, że żołnierze uczestniczą w tych misjach dobrowolnie. Nikt ich do tego nie zmusza. To oni sami podejmują decyzję dotycząca wyjazdu na misje.

Naprawdę warto umierać za Afganistan? Robi się tu diabelsko niebezpiecznie.

Szansę na zwiększenie bezpieczeństwa w Afganistanie daje nowa strategia NATO. Żołnierze sojuszu prowadzą więcej operacji specjalnych, eliminując namierzonych talibów. Poza tym szkolimy coraz większą liczbę afgańskich żołnierzy i policjantów. Z roku na rok coraz więcej środków idzie też na pomoc rozwojową, to znaczy na drogi, szkoły i ośrodki zdrowia.

A nie jest tak, że Amerykanie boją się przyznać do porażki NATO w Afganistanie?

Poczekajmy z podsumowaniem tej misji. Przed nami kilka lat. Niewątpliwie dla NATO Afganistan jest testem. Straty wojsk NATO w Afganistanie są rezultatem tego, że nasi przeciwnicy dysponują też coraz lepszym sprzętem, posługują się coraz lepszymi środkami łączności. Ale nie możemy odpuszczać im w polu. To tam, poza bazami, rozstrzyga się przyszłość tej operacji. Wygrywa ten, kto wykazuje większą inicjatywę operacyjną.

Tymczasem Amerykanie na nas próbują zrzucić część odpowiedzialności za porażki w Afganistanie! Choćby w tygodniku „Time”, gdzie ostro krytykowali polskich żołnierzy.

Ten artykuł był po prostu nieprawdziwy. To były anonimowe zarzuty kierowane pod niewłaściwy adres. Nasza ostatnia i obecna zmiana w Afganistanie znacznie zwiększyły aktywność operacyjną na terenie prowincji Ghazni.

Czyli poprzeczka dla naszych żołnierzy idzie w górę. I śmiertelne ryzyko także.

Generał Andrzej Reudowicz, który jest dowódcą obecnej zmiany w Afganistanie, dostał ode mnie w lecie jedno zasadnicze polecenie: utrzymać co najmniej taką aktywność, jaką miał jego poprzednik. Aktywność dotyczącą patroli, przeszukiwań, likwidowania materiałów wybuchowych, sprzętu i uzbrojenia, którym dysponują Talibowie. I to właśnie realizuje.

Dotychczas zimowe zmiany tę aktywność zmniejszały, bo siłą rzeczy malała aktywność przeciwnika. Teraz chodzi o to, aby tej zimy nie przespać, aby uniemożliwić przeciwnikom lepsze zorganizowanie się, dozbrojenie, bo wtedy wiosna i lato będą jeszcze bardziej niebezpieczne.

Nasi żołnierze mogą liczyć na lepsze uzbrojenie?

W tym roku polscy żołnierze dostali 61 nowych rosomaków. W sumie daje to 130 tych pojazdów w Afganistanie. Do tego trzeba dodać 30 pojazdów MRAP (razem 60), dwa nowe zestawy bezpilotowców Scaneagle oraz 12 śmigłowców. A oprócz tego broń indywidualna, kamizelki kuloodporne, noktowizja i termowizja. W 2009 roku wydaliśmy na dozbrojenie kontyngentu ponad 400 milionów, a w 2010 ponad 900 milionów złotych. To mało?

Pewnie chciałby pan, jako minister obrony, polecieć w 2014 roku do Afganistanu, by zamknąć polską misję, zgasić światło?

Obecnie moim celem jest to, aby do końca 2011 roku udało się dokończyć reformę polskiej armii. Po zakończeniu programu profesjonalizacji (zawodowej armii) to drugie, najważniejsze wyzwanie. Jesteśmy już na ostatniej prostej.

Coś chyba nie wierzy pan, że Donald Tusk po wygranych wyborach pozostawi pana na tym stanowisku. Słyszałem, że zamierza pan startować do sejmu.

Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Od 11 lat jestem w służbie publicznej. Byłem wiceministrem obrony, potem posłem na sejm i do Parlamentu Europejskiego. Ale mam też gdzie wracać. W każdej chwili mogę podjąć przerwane wykłady w Instytucie Europeistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego na temat bezpieczeństwa europejskiego. Najgorzej mają ci, którzy nie mają gdzie wracać.

Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Zima ostra, ale krótka. W styczniu będą zamiecie i...

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (844)