Ministrowie wydają wojnę pedofilom

Miniposiedzenie rządu w Fakcie: ministrowie sprawiedliwości, spraw wewnętrznych, edukacji, zdrowia rozmawiali o tym, co zrobią, żeby uchronić nasze dzieci przed pedofilami.

08.01.2004 08:13

Fakt: Opisaliśmy na łamach naszej gazety, jak przerażająco łatwo nasze dzieci mogą paść ofiarą pedofilów. Naszej dziennikarce w ciągu zaledwie trzech dni, przeszukując Internet, udało się namierzyć kilkudziesięciu zboczeńców. Bez żadnego problemu, bez żadnych policyjnych środków operacyjnych udało nam się umówić z kilkoma z nich. Naszej wynajętej modelce, która udawała 13-letnią dziewczynkę, bo tak rzeczywiście wygląda, składali obrzydliwe, wyuzdane propozycje. Zorientowaliśmy się, że pedofilia jest po pierwsze zjawiskiem dużo bardziej masowym, niż by się wydawało, po drugie ci ludzie grasują zupełnie bezkarnie. Zaprosiliśmy państwa, by porozmawiać, dlaczego nie walczy się skutecznie z pedofilią i co każdy z państwa, jako szef resortu, może zrobić, żeby uchronić nasze dzieci.

Krystyna Łybacka, minister edukacji: - Tak, zbudujmy razem front przeciwko pedofilii, bo faktycznie ogromna jest skala zjawiska. A na dodatek udowodniliście państwo, z jaką łatwością pedofile docierają do naszych dzieci, chociażby przez Internet, czyli wydawałoby się niewinną zabawkę. Co jednak ja, jako minister, mogę zrobić, żeby uchronić dzieci przed pedofilami? Niewiele, bo złe jest prawo. Internetu nie można cenzurować. Można tylko apelować do rodziców, żeby zakładali na komputery filtry, które blokują dostęp do niektórych stron. Ale przecież nie tylko Internet jest problemem. Z pedofilią dziecko może się spotkać np. na obozie czy kolonii, czy nawet w samej szkole. Bo na razie jest tak, że osoby, które zatrudniają ludzi do opieki nad dziećmi, mogą - ale nie muszą - zasięgać o nich opinii np. w rejestrze osób skazanych. I często nie sprawdzają. A prawo powinno im takie sprawdzenie nakazywać.

Fakt: O tym, że prawo jest fatalne, wiemy na podstawie choćby rozmów z policją. Ale co pani minister może zrobić, zanim to prawo się zmieni?

Krystyna Łybacka: - Jedną rzecz mogę zrobić szybko. Często jest tak, że dzieci, które miały doświadczenie z pedofilami, po prostu wstydzą się o tym mówić. I tu faktycznie mogę pomóc, by przerwać to wstydliwe milczenie. Roześlę do wszystkich kuratoriów w Polsce polecenie, żeby w każdej szkole w widocznym miejscu był numer telefonu instytucji, a takie są w każdym województwie, pod którym dyżuruje psycholog i można mu dyskretnie opowiedzieć o złej przygodzie.

Fakt: A pan minister Janik, z jakim pomysłem na rozprawienie się z pedofilami przyszedł do naszej redakcji?

Krzysztof Janik, minister spraw wewnętrznych i administracji: - Mam dobry pomysł, ale on wiąże się ze zmianą prawa. Bo faktycznie ono krępuje nam na razie ręce. Nie tylko jeśli chodzi o prewencję - my też musimy stosować prowokację policyjną, bo dopiero przyłapanie kogoś na gorącym uczynku daje podstawy do aresztowania. Ale nawet wtedy, gdy takiego zboczeńca aresztujemy, sąd go skaże, on odsiedzi swoje, to przecież po jakimś czasie wychodzi na wolność i przeważnie dalej jest pedofilem, tylko już sprytniejszym i jeszcze trudniej go przyłapać. Mimo że jest niby pod kontrolą policji, to jednak czuje się bezkarny z tej prostej przyczyny, że policja nie jest w stanie przez 24 godziny na dobę go kontrolować. A mogłaby, gdyby prawo pozwoliło każdemu takiemu delikwentowi założyć GPS. To takie urządzenie elektroniczne, które sygnalizuje non stop, gdzie się dana osoba znajduje. Jeśli więc policja miałaby np. zgłoszenie, że na Dworcu Centralnym w Warszawie doszło do pedofilskiego przestępstwa, zaraz miałaby możliwość
sprawdzenia, który z ?zaobrączkowanych? tam był.

Fakt: Co na GPS-y inni ministrowie?

Krystyna Łybacka: - Absolutnie popieram pomysł ministra Janika. Bo teraz jest co prawda tak, że pedofil ma zakaz zbliżania się do swojej ofiary, np. nie może przychodzić pod szkołę, ale my przecież nie wiemy, że jakiś pan, który czeka pod szkołą na dziecko, nie jest wujkiem, tylko zboczeńcem. A gdyby był na "smyczy" GPS-u, policja mogłaby ostrzec szkołę, że w okolicy kręci się podejrzany człowiek. Wtedy my moglibyśmy otoczyć dzieci szczególną ochroną.

Fakt: A pan minister Kurczuk?

Grzegorz Kurczuk, minister sprawiedliwości: - Już słyszę protesty różnych organizacji obrony praw człowieka...

Fakt: Ale proszę też posłuchać historii dzieci skrzywdzonych w wyjątkowo obrzydliwy sposób przez zboczeńców...

Grzegorz Kurczuk: - No dobrze, pomysł z GPS-ami jest wart rozważenia, chociaż to kwestia możliwości finansowych państwa, no i oczywiście zmiany przepisów. Ale mam też swoją propozycję: zacznijmy od prostszych rozwiązań. Pierwszą rzeczą, którą bym zrobił, to przedłużył okres przedawnienia tego typu przestępstw, bo on jest zbyt krótki - 10 lat. Kolejna rzecz: jestem, tak jak pani minister Łybacka, za wprowadzeniem przymusu sprawdzania osób, które zawodowo kontaktują się z dziećmi. I kolejne rozwiązanie, które stosuje się już w wielu krajach: tzw. programy ostrzegania społeczności lokalnej przed sąsiadami o dewiacyjnych skłonnościach. Idźmy tym śladem, wypróbowanym w krajach zachodnich. To oczywiście wymaga staranności i skrupulatności, żeby nie oskarżyć niewinnych osób, ale przy dobrej współpracy z policją jest to sprawa do w miarę szybkiego załatwienia. Natomiast jestem zdecydowanie przeciwny publikacji w mediach list pedofilów. Doświadczenia włoskie czy brytyjskie z publikowaniem takich list w wielu
przypadkach zakończyło się wielką tragedią ? kilka osób popełniło samobójstwo, wobec kilku dopuszczono się niemal linczu, nastąpiły pomyłki. Ale jest jeszcze jeden problem, mianowicie leczenie pedofila, który odbywa karę. Robimy to od lipca w więzieniu we Włocławku, wkrótce taki program ruszy w więzieniu w Rzeszowie. Ale delikwent musi się na to zgodzić, bo nie ma dzisiaj przepisów pozwalających na przymusowe leczenie.

Krzysztof Janik: - No tak, ale jak on wyjdzie z więzienia, to przeważnie przerywa leczenie. Czy nie należałoby więć zmienić przepisów tak, żeby wprowadzić przymus leczenia?

Fakt: Co pan minister zdrowia na przymus leczenia?

Leszek Sikorski, minister zdrowia: - Najpierw zobaczmy, jakie efekty przynosi leczenie w więzieniach, bo po pół roku trudno wyciągać jakieś poważne wnioski. Ale niektórzy seksuolodzy twierdzą wręcz, że leczenie takich przypadków jest mało skuteczne, bo nie można wyleczyć z popędu, można co najwyżej bez przerwy próbować go tłumić. A na dodatek pedofilia z punktu widzenia medycznego nie jest jasno określona jako dewiacja.

Fakt: Pana zdaniem jesteśmy więc skazani na bezradność?

Leszek Sikorski: - Absolutnie nie. Nad przymusem leczenia na pewno warto się zastanowić. A poza tym, o ile ostrożnie podchodziłbym do pomysłu z GPS-ami, o tyle zdecydowanie jestem za tym, żeby był obowiązek sprawdzania, czy osoba pracująca z dziećmi nie ma pedofilskich skłonności.

Krzysztof Janik: - Proszę państwa, nasza dyskusja pokazuje, że tak naprawdę nasza czwórka ma bardzo słaby aparat do zwalczania tego rodzaju przestępstw. Łącznie z tym, że nie ma sędziów wyczulonych na to zjawisko.

Krystyna Łybacka: - To prawda, ale może dzięki akcji Faktu zaczniemy głośniej mówić i pisać o tym, żeby chociaż te przepisy, które już są, wykorzystywać. I tak jak tu siedzimy w rządowym gronie, zaapelujmy do ministra sprawiedliwości o szybką ścieżkę legislacyjną dla tych przepisów, które uchronią nasze dzieci przed złym dotykiem.

Grzegorz Kurczuk: - Minister sprawiedliwości nie jest cudotwórcą. Ale Fakt może nam pomóc i wykorzystać swój ogromny nakład do stworzenia nacisku na prawników, by w kodeksie karnym dokonać zmian. To dobry moment, bo akurat nadzwyczajna komisja sejmowa pracuje nad zmianami.

Debatę prowadzili Marta Stremecka, Robert Krasowski, Hubert Biskupski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)