Ministerstwo Zdrowia: karetki będą jeździć bez lekarzy
Koniec z wzywaniem karetki do bólu zęba - zapowiada Ministerstwo Zdrowia. Według szacunków resortu, aż 7 na każdych 10 wyjazdów karetek mogłoby być załatwione poprzez wizytę w przychodni. Nie we wszystkich zespołach karetek znajdzie się lekarz. W tzw. karetkach podstawowych będą jeździli ratownicy medyczni. Umożliwi to ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym, która wchodzi w życie na początku roku.
28.12.2006 | aktual.: 29.12.2006 06:28
Kierunek jest taki, by karetki wyjeżdżały jedynie do przypadków ratowania życia - mówi rzecznik ministra zdrowia Paweł Trzciński. Karetki nie powinny wyjeżdżać do pacjentów, którzy skarżą się na ból zęba - zaznaczył.
Jak wyjaśnił, zmiana nie będzie natychmiastowa. Z początkiem roku nic się nie zmieni; nie ma obaw, że nagle karetki nie będą przyjeżdżać - powiedział. Jak mówił, zmiana filozofii pracy zespołów ratowniczych będzie wieloletnim procesem przyzwyczajania pacjentów do tego, że karetki mogą nie przyjechać na ich wezwanie, jeśli dyspozytorowi wyda się ono nieuzasadnione.
Oczywiście, w tej chwili dyspozytor też nie wysyła karetki pod byle pozorem. A ryzyko, że nastąpi pomyłka i zespół nie wyjedzie do przypadku uzasadnionego, jest zawsze - podkreślił rzecznik.
Nowa ustawa wprowadza rozróżnienie zespołów ratowniczych na podstawowe i specjalistyczne. W składzie tych pierwszych znajdą się co najmniej dwaj ratownicy medyczni lub ratownik i pielęgniarka; nie będzie natomiast lekarza. W zespołach specjalistycznych będą co najmniej trzy osoby uprawnione do wykonywania medycznych czynności ratunkowych, w tym - lekarz. O tym, jaki zespół wyjedzie do pacjenta, zdecyduje dyspozytor.
Ta zmiana budziła kontrowersje już w trakcie uchwalania ustawy. W marcu sprzeciwiała się jej część senatorów; wątpliwości mieli też niektórzy posłowie. Jednak resort zdrowia argumentował, że takie rozróżnienie jest uzasadnione. Według przedstawicieli ministerstwa, w innych krajach Unii Europejskiej w zespołach ratunkowych nie zawsze jeżdżą lekarze. Np. w Wielkiej Brytanii w karetce jeżdżą paramedycy i technicy medyczni, natomiast we Francji jest dwustopniowa pomoc w nagłych przypadkach: pierwszy stopień to paramedycy, a drugi - zespół z lekarzem.
Zgodnie z ustawą, nadzór nad pracą zespołów ratowniczych ma sprawować lekarz-koordynator ratownictwa medycznego, działający w wojewódzkim centrum zarządzania kryzysowego.
Jak powiedział rzecznik resortu zdrowia, projekty rozporządzeń do ustawy (określające m.in. zakres medycznych czynności ratunkowych, które mogą być podejmowane przez ratownika medycznego), zostały przesłane do Rządowego Centrum Legislacji. Prawdopodobnie zostaną podpisane przez ministra w pierwszych dniach stycznia. Wszystko będzie funkcjonować - zapewnia jednak Trzciński.
Ustawa przewiduje dwojaki sposób finansowania ratownictwa medycznego: z budżetu państwa i przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Budżet będzie płacił tylko za świadczenia zdrowotne udzielane choremu w tzw. fazie przedszpitalnej, czyli od wypadku do momentu dowiezienia chorego do szpitala. Za świadczenia wykonane na oddziale ratunkowym będzie płacił NFZ.
W systemie ratownictwa mają współdziałać: szpitalne oddziały ratunkowe, zespoły ratownictwa medycznego, w tym także lotnicze, oraz organy administracji rządowej, zajmujące się realizacją zadań z tego zakresu. W urzędach wojewódzkich mają powstać centra powiadamiania ratunkowego przyjmujące zgłoszenia z numeru alarmowego 112 i przekierowujące je do właściwej jednostki policji, Państwowej Straży Pożarnej i pogotowia ratunkowego.
Na ratownictwo medyczne w przyszłym roku ma być przeznaczone z budżetu państwa ponad 1,2 mld zł.