Minister miał "kreta", który donosił Amerykanom
Partyjny współpracownik obecnego szefa niemieckiej dyplomacji, liberała Guido Westerwellego był anonimowym informatorem, który w zeszłym roku przekazywał ambasadzie USA w Berlinie szczegóły negocjacji koalicyjnych.
Jego relacje znalazły się w ujawnionych przez portal WikiLeaks poufnych depeszach amerykańskiego ambasadora.
Zawieszony w obowiązkach
Szef biura Westerwellego, 42-letni Helmut Metzner został w czwartek wieczorem zawieszony w obowiązkach. Przyznał, że w zeszłym roku był kontakcie z ambasadą amerykańską w Berlinie, którą informował o przebiegu rozmów w sprawie utworzenia chadecko-liberalnej koalicji rządzącej.
Poszukiwania "kreta" w szeregach FDP trwały od chwili ujawnienia przez portal WikiLeaks poufnych depesz dyplomatycznych, w tym autorstwa ambasadora USA w Berlinie Philipa Murphy'ego. Relacjonując sytuację polityczną w Niemczech po zeszłorocznych wyborach parlamentarnych, Murphy powoływał się w swych depeszach na informacje od "młodego i ambitnego" współpracownika FDP.
Polityczna niezręczność
Liberałowie podkreślali, że wewnętrzne dochodzenie wykazało, iż Metzner nie przekazywał Amerykanom faktycznie istotnych i poufnych informacji. Jego działania były, zdaniem FDP, niezręcznością, ale w żadnym wypadku nie są zdradą tajemnic państwowych. Metzner nie zostanie zwolniony z pracy, lecz jedynie przeniesiony.
Obecny niemiecki minister ds. pomocy rozwojowej, a wcześniej sekretarz generalny FDP Dirk Niebel wziął w obronę Metznera. - Zdradził on na przykład, że jesteśmy za wycofaniem amerykańskiej broni atomowej (z Niemiec). To prawda i jest to zapisane w programie wyborczym - powiedział Niebel w programie telewizji ZDF.
Odwołanie ambasadora?
Niektórzy posłowie FDP domagają się tymczasem odwołania amerykańskiego ambasadora w Berlinie. Murphy i jego współpracownicy formułowali w swoich depeszach mało pochlebne oceny na temat czołowych niemieckich polityków. Pisali m.in. o mało kreatywnej i "teflonowej" Angeli Merkel oraz o agresywnym i próżnym Guido Westerwellem. - Takiego ambasadora trzeba sprowadzić do domu - oświadczył w rozmowie z dziennikiem "Bild" liberał Hans-Michael Goldmann. Niemiecki rząd zdystansował się w piątek od tego typu żądań.
Z Berlina Anna Widzyk