Miller przeciwko sprzedaży broni Ukrainie. "Może 50 tys. ludzi już wystarczy?"
- Polska stoczyła się poza nurt głównej polityki. Jestem zażenowany, że rząd Polski, zamiast pracować nad pokojowym rozwiązaniem konfliktu, opowiada historyjki o dostarczaniu broni Ukraińcom. Czyli opowiada się za tym, żeby dalej tam ginęli ludzie. Może 50 tys. ludzi już wystarczy? - powiedział Leszek Miller. Szef SLD, który był gościem Radia ZET, opowiedział się przeciwko sprzedaży broni Ukrainie.
Polityk skrytykował wypowiedź wicepremiera i ministra obrony Tomasza Siemoniaka, który miał powiedzieć, że "Polska życzy powodzenia misji Hollande i Merkel, ale jej nie popiera, bo nie jest autorem". - Podobnego głupstwa dawno nie słyszałem - stwierdził szef Sojuszu.
Miller opowiedział się przeciwko sprzedaży broni Ukrainie i powiedział, że należy zadać sobie pytanie, czy "50 tysięcy ludzi to starczy, czy ma być 100, czy 200 tysięcy ofiar konfliktu". - Sprzedaż broni to jest opowiedzenie się za militarnym rozwojem tego konfliktu. Jak ktoś w Polsce chce pomagać zbrojnie, to niech się zaciągnie do jakiegoś prywatnego batalionu, na przykład Azow albo Ajdar - wyjaśnił.
Spytany o to, czy wspólnie z Siergiejem Ławrowem krytykuje polskich polityków, którzy chcą sprzedawać broń Ukrainie, Miller wyjaśnił, że "mało go interesuje minister Ławrow". - Mnie interesuje, w jakim miejscu znajdzie się Polska, kiedy tam nastąpi zakończenie działań wojennych. Polska mówi takim głosem, którego w Europie się nie słyszy. To jest po prostu tragedia - dodał.
Miller stwierdził, że "Polska była kiedyś łącznikiem między Wschodem a Zachodem, a dzisiaj moja ojczyzna i mój kraj jest na marginesie tych przemian" - Jest mi po prostu przykro, jako Polakowi - stwierdził polityk SLD.