Miller: nikt nie przypuszczał, że było aż tak źle
- Osobami, które jako pierwsze poznały konkluzje raportu, byli szef pułku lotniczego, dowódca wojsk, minister obrony i premier. - Wszyscy byliśmy zaskoczeni, że było aż tak źle - mówi minister Jerzy Miller w Polskim Radiu. Jego zdaniem zła sytuacja w pułku specjalnym była spowodowana wieloletnimi, wcześniejszymi zaniedbaniami, obciążeniem pracą, zaniechaniem szkoleń.
30.07.2011 | aktual.: 30.07.2011 13:04
- Naprawdę wszyscy byliśmy zaskoczeni, że jest aż... że było, a nie jest, ale że było aż tak źle, i to przez długie, długie lata. To nie jest kwestia roku, czterech lat, to jest naprawdę bardzo długi okres czasu - mówił minister.
- Przyczyn prawdopodobnie było wiele. Pułk był bardzo obciążony pracą i te ciągle wyloty w celu przewożenia kolejnej osoby na pewno zakłócały proces regularnych szkoleń. Ale były również zalecenia, aby np. nie szkolić na symulatorach. Szkolenia w łatwych warunkach można nieco ograniczyć w sytuacjach skrajnie trudnych, ale w tych trudnych muszą być prowadzone i bez symulatora tego typu szkoleń praktycznie się nie da w pełni wykonać.
- Pewne jest, że piloci nie chcieli lądować. Mówię o tym dlatego, bo wcześniejsze ekspertyzy, które były podane do publicznej wiadomości, orzekały inaczej – że piloci byli zdeterminowani bez względu na warunki wylądować na lotnisku Smoleńsk Północny. Nie, to nie jest prawdą. Z odczytu taśmy, na której były rozmowy wewnątrz kabiny rejestrowane wynika jednoznacznie, że zarówno dowódca załogi, jak i drugi pilot wydali rozkaz: odchodzimy na drugi krąg - powiedział stanowczo minister Jerzy Miller.
- Obsługa naziemna, gdy odeszli z toru podchodzenia, powinna ich ostrzec. Tego ostrzeżenia, a potem stanowczego żądania, nie było - mówi min. Miller. Podkreśla, że zwłaszcza w złych warunkach atmosferycznych potrzebna jest pomoc z wieży.
Broni się przed zarzutami, że raport jest niewiarygodny, gdyż do końca nie wiadomo, czy pilot odchodził przy autopilocie czy nie. - Można było działać tak i tak. Wszystko trwało 5 sekund - tłumaczy.
Jerzy Miller dodał też, że liczy teraz na otwartą rozmowę ze stroną rosyjską. - Spodziewam się otwarcia specjalistów rosyjskich na przedyskutowanie naszych ustaleń, bo myślę, że warto zderzyć jedno spojrzenie z drugim nie po to, żeby powiedzieć: zrobiliście błąd w swojej analizie, tylko po to, żeby uzupełnić swoją wiedzę.