Miller: niech mi ktoś poda adres Ziobry!
Były premier Leszek Miller zaapelował do "ludzi dobrej woli" o podanie mu adresu ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Miller tłumaczy, ze minister nie chciał mu powiedzieć, gdzie mieszka, a adres jest potrzebny do złożenia pozwu.
28.08.2007 | aktual.: 28.08.2007 16:28
Wysyłałem do gabinetu ministra sprawiedliwości listy z prośbami, by minister zdradził swój adres zamieszkania w Warszawie lub w Krakowie - mówił Miller. Sąd powiedział mi, że odrzuci mój wniosek przeciwko Zbigniewowi Ziobrze, jeśli nie dołączę do niego adresu zamieszkania pozwanego. Próbowałem go zdobyć. Mój pełnomocnik wysyłał do ministra Ziobry listy, ale pozostawały bez odpowiedzi.
Zwracam się do wszystkich ludzi dobrej woli, aby przesłali na moje ręce adres zamieszkania pana Zbigniewa Ziobro. Apeluję do wszystkich ludzi, którzy wiedzą, gdzie ukrywa się pan minister Ziobro, aby zechcieli podzielić się ze mną tą wiedzą - mówił Miller na wtorkowej konferencji w redakcji lewicowego dziennika "Trybuna".
Jak dodał, b. premier i b. szef SLD, w tej sprawie liczy przede wszystkim na mieszkańców Warszawy i Krakowa. Zapewnił, że adres ministra potrzebny mu jest "jedynie do celów procesowych". Nie mam zamiaru posługiwać się tym adresem w żadnej innej sprawie - podkreślił.
Jak tłumaczył b. premier, aby móc złożyć pozew przeciwko Ziobrze potrzebny jest jego prywatny adres zamieszkania; nie wystarczy adres zatrudnienia ministra.
Miller chce pozwać Ziobrę za jego wypowiedź. Na konferencji prasowej Ziobro stwierdził, że po zabójstwie Marka Papały, ówczesny premier natychmiast zjawił się na miejscu zabójstwa i zadeptywał ślady.
Zdaniem b. premiera, Ziobro chce uniknąć odpowiedzialności metodami "prymitywnymi i prostackimi". Apeluję więc do Polaków, by podali mi adres Ziobry akurat dzisiaj, bo dziś o godzinie 24.00 mija termin złożenia uzupełnionego pozwu - mówił Miller.
Sam Ziobro nie chciał komentować sprawy. Piotr Matczuk z biura informacyjnego Ministerstwa Sprawiedliwości uznał zaś apel Millera za kompromitujący dla niego, bo - jak dodał - prawo jest równe dla wszystkich. "Istnieją prawne procedury pozwalające każdemu na uzyskanie adresu osoby pozywanej. Nie chcąc z nich skorzystać, pan Miller wymaga dla siebie specjalnych przywilejów i nadzwyczajnego traktowania. Chyba, że przyśniły mu się dawne czasy, a może nawet to, że został I sekretarzem Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Warto się obudzić" - dodał Matczuk.