Miller na Bulwarze Zachodzącego Słońca
Miejsca związane z najsłynniejszymi amerykańskimi aktorami i salę, w której odbywa się ceremonia wręczania Oscarów, miał okazję zobaczyć premier Leszek Miller podczas czwartkowej krótkiej wizyty w Hollywood. Premier spotkał się również z Andrzejem Szpilmanem.
06.02.2003 21:34
Premierowi towarzyszył m.in. kompozytor Jan A.P.Kaczmarek, autor muzyki m.in. "Quo vadis".
Przed Grauman Chinese Theatre, znajdującym się przy słynnym Bulwarze Zachodzącego Słońca, Miller oglądał utrwalone na płytach chodnikowych odciski dłoni i stóp najsłynniejszych gwiazd amerykańskiego kina.
Premier zwiedził też Kodak Theatre, gdzie od niedawna odbywa się ceremonia wręczania Oscarów, nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej.
Na scenie, na której gwiazdy kina odbierają Oscary, premier rozmawiał z Andrzejem Szpilmanem, synem Władysława Szpilmana, zmarłego w 2000 r. polskiego pianisty i kompozytora pochodzenia żydowskiego. Na podstawie wojennych wspomnień Władysława Szpilmana Roman Polański nakręcił film "Pianista".
Andrzej Szpilman powiedział, że według niego doznania i przeżycia, jakich doświadczył podczas oglądania "Pianisty", "są wystarczające, żeby uznać ten film za arcydzieło".
Jak dodał, wydaje mu się, że życzeniem każdego Polaka jest, by "Pianista" został nominowany do Oscara i otrzymał tę nagrodę.
"Z tego co widać, część fachowej amerykańskiej prasy oraz Akademii Filmowej już dała sygnały, że ten film ma szansę" - powiedział Szpilman. Według niego, popularność "Pianisty" może się przyczynić również do spopularyzowania idei budowy w Warszawie Muzeum Historii Żydów Polskich. "Wszyscy wierzą, że ten projekt zostanie sfinalizowany i będzie miał szalenie istotne znaczenie dla wizerunku Polski na świecie i dla wiedzy o wspólnej historii Żydów i Polaków. Ta historia jest nierozerwalna" - powiedział.(iza)