Miliony złotych na dziury w asfalcie
Po ostatniej zimie urzędnicy naliczyli około czterech tysięcy ubytków. Przyznawali, że będzie problem z załataniem wszystkich, bo magistrat przeznaczył na to w 2009 roku niespełna 10 mln zł, czyli prawie trzy razy mniej niż w poprzednim roku.
12.11.2009 | aktual.: 13.11.2009 08:25
Jednak Marcin Urban, skarbnik miejski, zapewniał, że jeśli tylko w budżecie pojawią się wolne środki, zostaną przeznaczone właśnie na remonty nawierzchni. Pieniądze, a dokładnie 5,3 mln złotych, pojawiły się w październiku, a magistrat odtrąbił sukces.
Zdaniem pracowników Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta wszystkie dziury są łatane. Ale firmy, którym urzędnicy zlecają podobne remonty, są innego zdania.
- Pieniędzy na porządne łatanie dziur nie było i nie ma - przyznaje Adam Serdeczny, prezes przedsiębiorstwa Bickhardt Bau, które odpowiada za uzupełnianie ubytków w jezdniach centrum Wrocławia. - Pracujemy zaledwie na 30 procent możliwości, których w umowie wymagał od nas ZDiUM.
Zdaniem Serdecznego jego firma wzywana jest wyłącznie do łatania pojedynczych, najbardziej niebezpiecznych - według urzędników - dziur. Drogowcy jadą często przez całe miasto, by wyrównać niewielki ubytek. Odjeżdżają, zostawiając na tej samej ulicy kilka innych dziur, w które będą wpadać kierowcy. Nie można ich ruszać, bo na większe naprawy brakuje pieniędzy.
Potwierdza to Jan Wieliczko, prezes Agrobudu, który odpowiada za naprawę nawierzchni na Krzykach.
- Dostaliśmy co prawda nieco więcej pieniędzy, ale musimy je wykorzystać do końca roku, skupiając się tylko na największych ubytkach w drodze - wyjaśnia.
Dodaje, że dodatkowy zastrzyk gotówki wpłynął zdecydowanie za późno, bo w listopadzie i grudniu drogowcy muszą już liczyć tylko i wyłącznie na łaskawość aury.
- W lecie, kiedy fundusze na dziury były najbardziej potrzebne, staliśmy z robotą - przyznaje Wieliczko.
Eksperci zgadzają się, że wypełnianie dziur asfaltem jesienią i w zimie to robota, którą prawdopodobnie za kilka miesięcy trzeba będzie powtórzyć.
- Warstwa ścieralna asfaltu powinna być kładziona wiosną albo latem, bezwzględnie przy dodatnich temperaturach i przy bezwietrznej i bezdeszczowej pogodzie - wyjaśnia dr inż. Paweł Mieczkowski z Wydziału Budownictwa i Architektury Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego.
Nie da się ukryć, że o takie warunki trudno w listopadzie. Może dlatego Wrocław jest przez kierowców z reszty kraju postrzegany jako dziurawe miasto.
- Przyznam, że jestem chory, jak muszę się wybrać do was - twierdzi Robert Kunicki, zawodowy kierowca z Opola. - Poruszam się z góry wybranymi ulicami, unikając na przykład Pułaskiego czy fragmentów ulicy Ślężnej, by nie wpaść w nową dziurę i nie zerwać zawieszenia w obcym mieście. Po Opolu jeździ się znacznie lepiej - podkreśla.
Podobnego zdania jest Stefan Bartecki z Gdańska, który twierdzi, że gdy przyjeżdża do Wrocławia, stara się nie poruszać po mieście sam.
- Jeśli tylko mogę, zostawiam auto pod blokiem rodziny, którą mam we Wrocławiu - wyjaśnia. - Jeżdżę jako pasażer swojego brata, wrocławianina. Kierowcy z waszego miasta muszą mieć mapę ulicznych dziur w głowie - dodaje.
Odszkodowania
Choć ZDiUM deklaruje, że w pierwszej kolejności łata największe dziury na ulicach, urzędnikom nie udaje się uniknąć odszkodowań za zniszczone zawieszenia aut.
W zeszłym roku urzędnicy uznali blisko 100 podobnych roszczeń kierowców i wypłacili im około 260 tysięcy złotych odszkodowań. Kolejnych 70 wniosków na kwotę 170 tysięcy złotych uznał też Allianz, z którym ZDiUM ma podpisaną umowę.
System działa w ten sposób, że jeżeli szkoda nie przekracza 400 złotych, kwotę w całości wypłaca kierowcy ZDiUM. W sytuacjach, gdy chodzi o większe pieniądze, odszkodowanie wypłacają urzędnicy wspólnie z firmą Allianz. W tym roku szkód komunikacyjnych jest znacznie więcej niż w poprzednim. Tylko do połowy tego roku urzędnicy uznali 91 wniosków (czyli prawie tyle, co przez cały 2008 rok), a Allianz -71 (czyli więcej niż w poprzednim roku). Jak się starać o odszkodowanie, gdy uszkodzimy samochód na dziurze? Trzeba wezwać policję lub straż miejską, by spisać szczegółowy protokół ze zdarzenia. Następnie ustalamy zarządcę drogi i wysyłamy pod jego adres pismo z wyceną likwidacji szkody. Na decyzję trzeba czekać nawet kilka miesięcy.