Miliony handlują w Internecie

W portalu Allegro jest zarejestrowanych prawie 1,5 miliona użytkowników. To jedyny ślad działalności gospodarczej większości z nich.

26.02.2004 06:14

Dziesiątki tysięcy Polaków utrzymują się ze sprzedaży na aukcjach internetowych. Wirtualnego bazaru nie dosięgają długie ręce fiskusa, a zaufanie klientów ma wartość znacznie wyższą niż w tradycyjnym handlu. Raz oszukasz i nikt już nie będzie chciał od ciebie nic kupić. Mimo to są tacy, którzy próbują. Na internetowych aukcjach ceny są niższe średnio o 10-15 procent niż w tradycyjnym handlu. Według kierownictwa Allegro, największego w Polsce portalu handlowego, powodem jest duża konkurencja ofert sprzedaży i zerowe koszty utrzymania sklepu. Jednak doświadczeni użytkownicy mówią raczej o szarej strefie. Rafał ma 30 lat, za sobą kilka nieudanych "interesów życia". Zniechęcony wysokimi kosztami prowadzenia działalności gospodarczej dwa lata temu postanowił spróbować sił na Allegro. Dzisiaj jest uznanym sprzedawcą.

Na pytanie, jak wygląda sprawa z podatkami, odpowiada szczerze, że nijak, bo nie płaci. Allegro nie wymaga od sprzedających wpisu do rejestru firm. Z założenia portal miał służyć pozbywaniu się używanych rzeczy zagracających mieszkanie, jednak w ciągu kilku lat wykształciło się pokaźne grono osób, które handlują regularnie i utrzymują się z aukcji. - Jednorazowo na aukcję wystawiam tylko kilka sztuk - opowiada Rafał. - Nawet jeśli przyjdzie kontrola skarbowa, jak mi udowodnią, ile naprawdę sprzedałem? Informacje o zakończonych aukcjach po miesiącu są kasowane. Powstały w 1999 roku portal Allegro skupia dziś ponad 70 procent wirtualnego rynku. W ciągu miesiąca jego obroty przekraczają 40 milionów złotych. Kupić można tu wszystko - od samochodów, przez kolekcje znaczków i kart magnetycznych, aż po szydełkowane ubranka na męskie genitalia, łaskoczący długopis czy sfilmowany przez amatora zamach bombowy w Tel Awiwie. Jeden z użytkowników wystawił na sprzedaż zdjęcie błony dziewiczej siostry swojej dziewczyny.
Cena pięć złotych.

SŁONECZKA ZAUFANIA

Zadowolenie klientów jest w handlu internetowym ważniejsze niż w tradycyjnym. Decyzję o kupnie podejmujemy tylko na podstawie opisu zamieszczonego w Sieci, płaci się z góry, więc sprzedający powinien budzić nasze zaufanie. Buduje się je mozolnie, zbierając tak zwane pozytywy - pochlebne komentarze klientów po każdej zakończonej aukcji. Dariusz Litwiński kolekcjonuje antyki, czasem je sprzedaje. W Allegro używa nicku TomNice i oferuje głównie drewniane pudełka, które produkuje jego firma. Chociaż zarabia w ten sposób około dwóch tysięcy złotych miesięcznie, traktuje aukcje bardziej jako sposób na promocję własnej firmy niż na zarabianie pieniędzy. - Najlepszych klientów znalazłem właśnie poprzez Allegro. Możliwe, że bliski kontakt nawiązywany podczas transakcji internetowych buduje większe zaufanie do firmy niż standardowe rozmowy handlowe. Z powodu Allegro musiałem sobie kupić szybszy samochód, bo każda moja podróż wiąże się z odwiedzinami u osób poznanych w czasie transakcji - mówi Litwiński. Przy jego
nicku w serwisie aukcyjnym widnieją trzy pomarańczowe słoneczka. To znak, że 500 użytkowników było zadowolonych z przeprowadzonych z nim transakcji. Pełne pozytywnych komentarzy konto jest łakomym kąskiem. Przekonał się o tym Maciek, który w pocie czoła zbierał punkty, gdy jednego dnia ktoś przechwycił jego hasło za pomocą hakerskiego programu. Maciek od razu zaalarmował administratora Allegro, ale było już za późno. - Zaczęli dzwonić do mnie ludzie z pretensjami, gdzie jest kupiony przez nich towar. Okazało się, że używając mojego konta, facet zdążył sprzedać kilka procesorów komputerowych po okazyjnych cenach. Konto Maćka było spalone, od razu pojawiły się negatywne komentarze.

PROWIZJA ZA OSZUSTA

Mamy zaawansowane procedury chroniące przed oszustwami - przekonuje Artur Brzęczkowski z firmy QXL Poland, właściciela Allegro. Sprzedający otrzymuje od Allegro kod aktywacji wysyłany listem jedynie na adres domowy, nigdy do skrytki pocztowej. To zabezpieczenie łatwo jednak obejść. Grupa oszustów z Bydgoszczy ukrywających się pod nickiem marcin-to-ja podała adres jakiegoś emeryta. Starszy pan odnaleziony przez policję utrzymywał, że o niczym nie wie, a sprawcy uciekli z kraju.

Allegro wymaga też, by sprzedawca miał konto bankowe. Większość banków żąda zaświadczenia z miejsca pracy i każe wypełniać wielostronicowe formularze. Jednak i tu można znaleźć lukę. W jednym z internetowych banków konto otwiera się za pomocą zeskanowanego dowodu osobistego, nie trzeba nawet składać podpisów. Skorzystały z tego dwie osoby w Poznańskiem - użyły sfałszowanych dokumentów, by zaoferować na Allegro sprzęt RTV w atrakcyjnych cenach. Oszuści robili wrażenie profesjonalnej firmy - mieli własną stronę internetową, na której podali numery telefonów. Okazało się, że były to numery komórek systemu pre-paid, które w pewnym momencie zamilkły. Przedtem jednak kilkanaście osób wpłaciło pieniądze.

Jeden z poszkodowanych przez hakerów, którzy przejęli konto Maćka, lekarz z Opola o nicku jarmij, wysłał oszustowi do banku 700 złotych. Rozmawiał ze sprzedawcą przez telefon, zaufanie wzbudzało także 50 przeprowadzonych wzorowo aukcji. - Moim zdaniem współwinne jest samo Allegro, które nie zareagowało odpowiednio szybko - mówi jarmij. - Przysługiwało mi ubezpieczenie od serwisu, ale nie odpowiadali na moje kolejne maile. Wreszcie opisałem zachowanie Allegro i wtedy zareagowali: zablokowano mi możliwość wypowiadania się na forum. Maciek także dostrzega niedociągnięcia w systemie zabezpieczeń serwisu. - Podczas rejestracji wymagane są dokumenty - mówi. - Nikt jednak nie zwrócił uwagi, że nagle całkowicie zmieniły się dane właściciela konta. Pomimo kilkakrotnych wyjaśnień Allegro wciąż domaga się od Maćka spłaty prowizji za transakcje oszusta, który przejął konto.

ZŁUDNA ANONIMOWOŚĆ

W Polsce nadal niewielu policjantów specjalizuje się w ściganiu przestępczości internetowej. Ostatnio połączonymi siłami komend w Katowicach i Olsztynie schwytano oszusta działającego w Allegro. 20-letni Marcin P. z Morąga naciągnął kilkadziesiąt osób na 40 tysięcy złotych. Nigdy nie łączył się z domu. Śledztwo przeprowadzono za pomocą technik komputerowych. Trwało trzy miesiące. - Powszechne jest przeświadczenie o anonimowości w Sieci. Tymczasem w Internecie każdy zostawia ślady. My potrafimy je znaleźć i zinterpretować - mówi komisarz Jarosław Mynaj z zespołu do walki z przestępczością komputerową Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. - Dane podejrzanego były fałszywe, jego rodzina sądziła, że jest w Anglii. Tylko my wiedzieliśmy, że przebywa w Katowicach.

Policja schwytała podejrzanego na gorącym uczynku w kawiarence internetowej. Olsztyńska komenda namierzyła też grupę internetowych naciągaczy. Poszkodowanych było 70 osób, ale tylko trzy z nich zawiadomiły policję. - Ludzie byli zaskoczeni - mówi komisarz Mynaj. - Po pierwsze tym, że policjant sam do nich się zgłasza, a po drugie, że robi to drogą elektroniczną.

GDZIE LEŻY INTERNET?

Zaskoczenie nie bierze się z niczego. Na ogół funkcjonariusze nie mają pojęcia o Internecie. Maciek składał wyjaśnienia tydzień po przejęciu jego konta. Policjanci nie wiedzieli, czym jest Allegro, historii o komputerowym oszustwie wysłuchali jak science fiction. Protokołujący prosił o przeliterowanie trudniejszych słów, a przesłuchujący z rozbrajającą szczerością przyznał, że nigdy jeszcze nie korzystał z Sieci. Bartek, menedżer w hurtowni farmaceutycznej, na Allegro wylicytował telefon komórkowy, ale w paczce otrzymał kamienie. Złożył zawiadomienie o przestępstwie.

- Policjanci dopytywali, w jakim mieście kupiłem telefon - opowiada Bartek. - Tłumaczyłem, że w żadnym mieście, tylko w Internecie. - W takim razie gdzie jest ten Internet? - dociekali funkcjonariusze. Wreszcie zrezygnowany Bartek podał adres siedziby firmy zarządzającej serwisem aukcyjnym. - Internet najprawdopodobniej znajduje się w Krakowie - skrupulatnie zaprotokołowano. - Czułem się jak w komedii Barei - mówi Bartek. - Musiałem tłumaczyć, czym są portale internetowe, a kiedy podyktowałem adres mailowy, zapisali, jak usłyszeli: "Małpa".

Oszust jednak wpadł, ale wyłącznie przez własną głupotę, bo na przekazie podał prawdziwy adres. Gdyby skorzystał z konta bankowego, pozostałby zapewne bezkarny. Prawo bankowe zezwala na udzielenie informacji o właścicielu rachunku tylko w przypadku prowadzenia śledztwa przeciwko konkretnej osobie. Jeśli podałby fałszywe dane osobowe, to nie byłoby przeciwko komu go prowadzić. - Mimo wszystko należy powiadamiać policję - namawia Artur Brzęczkowski z Allegro. - Jeden oszust nabiera zwykle co najmniej kilka osób w całej Polsce, więc zawsze jest szansa, że w którymś z miast policja działa skuteczniej.

Sprzedający od kilku lat na Allegro Piotr Łaski mówi, że nigdy nie zdarzyło mu się trafić na nieuczciwych allegrowiczów. Handluje muzyką, aukcja jest jego jedynym źródłem utrzymania. - Niektórzy czytają komentarze, a ja wolę wymieniać maile. Z korespondencji można się wiele dowiedzieć o kliencie - mówi. - Kilka razy zdarzyło się, że towar nie był w stanie takim, jak wynikało z opisu, ale zawsze sprzedawca rekompensował mi to zniżką przy kolejnym zakupie. Mam wrażenie, że chęć bycia solidną firmą jest w Internecie większa niż w normalnych sklepach.

WIRTUALNY BAZAR

Kierownictwo serwisu zapewnia, że na bieżąco kontroluje aukcje pod kątem paserstwa i podrabianych towarów firmowych, poza tym współpracuje na przykład z platformą Cyfra+, wyszukując nielegalne dekodery na aukcjach. Jednak realia tysięcy transakcji dziennie odbiegają od tych zapewnień. - Kupiłam "oryginalne" perfumy Chanel po okazyjnej cenie - opowiada Anna, 30-letnia allegrowiczka. - Oczywiście okazało się, że to podróbki, w dodatku beznadziejne, zapach przypominał odświeżacz do sedesu. Powiadomiła zarządzających serwisem, ale nie doczekała się odpowiedzi. Nieuczciwy sprzedawca długo jeszcze działał na stronach Allegro. Rafał kupił tanio Fahrenheita firmy Dior. Jego zdaniem woda nie pachniała jak oryginał, opakowanie było z tandetnego papieru, a plastikowy korek nosił ślady po wtryskarce. W firmowym sklepie dowiedział się, że nie jest to podróbka, ale gorszej jakości towar robiony w Meksyku na rynek południowoamerykański. Najwyraźniej ktoś zwietrzył interes na nielegalnym imporcie. W aukcyjnej sprzedaży
pojawiają się także baterie do telefonów o pojemności mniejszej, niż obiecują napisy, szyte w kraju podróbki markowej odzieży, a pewien kolekcjoner wiecznych piór natknął się na pióra Mont Blanc po atrakcyjnych cenach, w których wprawne oko specjalisty dostrzegło tanie falsyfikaty. Dla pewności spotkał się ze sprzedającą podróbki kobietą, po czym powiadomił Allegro, ale bez odzewu. Jak wynika z danych konta, sprzedano kilkanaście takich piór po 155 złotych sztuka. Według danych Allegro oszustwa stanowią zaledwie 0,04 procent wszystkich transakcji. To niewiele, dopóki nie weźmiemy pod uwagę liczby wszystkich aukcji. W ubiegłym roku przeprowadzono ich ponad trzy miliony. Oznacza to, że pokrzywdzonych było co najmniej 120 tysięcy osób. Oczywiście statystycznie rzecz biorąc.

KONRAD DULKOWSKI

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)