Milion Polaków zalega ze spłatami kredytów
Zadłużeni w banku konsumenci będą mogli liczyć na ułaskawienie, jeśli popadną w życiowe tarapaty. Tak w uproszczeniu można streścić projekt ustawy o upadłości konsumentów. Pomysł ustawy zrodził się w szeregach PiS. Osób zadłużonych jest w Polsce - według Biura Informacji Kredytowej - ok. 1,2 mln. Zalegają oni z terminowymi płatnościami wobec banków na kwotę ponad 5 mld zł.
03.02.2004 | aktual.: 03.02.2004 12:29
Ułaskawienie dłużnika należy wziąć w cudzysłów, bo kryje się pod nim wiele form łagodzenia wymagania należności: od zmiany terminów spłaty zobowiązań, przez czasowe zawieszenie spłaty (np. kredytu) aż po umorzenie długu. Ta ostatnia forma przewidziana jest jako wyjątkowa i dla osób w wyjątkowo trudnej sytuacji losowej: np. po utracie możliwości zarobkowania na skutek nagłej choroby, inwalidztwa itp.
Nowe prawo objęłoby wszystkich tych konsumentów, którzy z powodu niewystarczających dochodów i wielu płatności stracili płynność finansową. Te płatności nie muszą być zobowiązaniami wobec banków, lecz także wobec spółdzielni, administracji, operatora telefonicznego, zakładu energetycznego itp.
- Upadłość konsumencka pozwoliłaby zwykłym ludziom w sposób cywilizowany wyjść z długów - wyjaśnia Andrzej Diakonow, poseł Prawa i Sprawiedliwości, partii, która napisała projekt. - Analogicznie do podmiotów gospodarczych. Nowe prawo upadłościowe i naprawcze przewiduje, że firmy mogą być chronione przed wierzycielami. To prawo daje im czas na naprawę i możliwość umorzenia zobowiązań. Dzięki temu po pewnym czasie te firmy mogą wrócić do obiegu gospodarczego i normalnie funkcjonować.
Tak samo powinno być z konsumentami. Wielu z nich jest mocno zadłużonych do tego stopnia, że przestają być wypłacalni. Trzeba pamiętać, że często człowiek staje się niewypłacalnym dłużnikiem z powodów losowych: np. traci pracę albo jego sytuacja materialna raptownie się pogarsza. Dlaczego taki ktoś miałby ponosić do końca życia te wszystkie ciężary związane ze spłatą zaległości? W tej chwili tak się dzieje, bo nie ma procedur prawnych, które by pomogłyby konsumentowi odrodzić swoją kondycję finansową.
Poseł wyjaśnia, że nie będzie mowy o nadużyciach ze strony nierzetelnych konsumentów, ponieważ zabezpieczeniem przed tym jest zapis o tym, że upadłość będzie można ogłosić tylko raz w życiu i prawa do niej trzeba będzie udowodnić.
- Sytuacja konsumenta będzie drobiazgowo badana, czy zasługuje on na proces naprawczy - uściśla Diakonow. - Jeśli okazałoby się, że przed zgłoszeniem wniosku o upadłość ktoś przepisał majątek na żonę lub dzieci, to oczywiście byłaby okoliczność eliminująca. Ustawa przewiduje, że postępowanie układowe toczyłoby się przed powiatowym rzecznikiem konsumenta.
Banki raczej nie są zaskoczone nowym prawem, bo podobne działa w krajach zachodnich i Stanach Zjednoczonych. - Co do całej idei nie mamy zastrzeżeń, natomiast możemy je mieć do pewnych szczegółów, na przykład, czy postępowanie upadłościowe powinno toczyć się przed rzecznikiem praw konsumentów czy raczej przed sądem - mówi Norbert Jeziolowicz ze Związku Banków Polskich. - Taka osoba powinna mieć atrybuty sędziowskie, a rzecznik jest od wspierania i doradzania.
Nie wiadomo, kiedy konsumenci dostaną nowe prawo, bo wiele zależy od tego, czy środowiska różnych grup wierzycieli będą wnosić do projektu zastrzeżenia i poprawki. Tak jak np. Bank Przemysłowo-Handlowy.
- Taka ustawa nie jest konieczna, bo w systemie bankowym jest miejsce na renegocjacje umów - mówi Piotr Gajdziński, rzecznik BPH PBK. - My nie traktujemy klientów jak naciągaczy. Już niebawem do naszych umów o kredyty mieszkaniowe wejdzie zapis, że gdy klient straci pracę, to przez jakiś czas spłata może być zawieszona.
Jest jeszcze jeden aspekt restrukturyzacji zadłużeń i upadłości klientów, na który zwracają uwagę banki: koszty nowych praw i przywilejów niepłacących dłużników będą musieli ponieść ci klienci, którzy sumiennie wywiązują się z rat.
- Banki powinny tworzyć dla kredytów konsumpcyjnych podobny system rezerw, jak dla kredytów w dziedzinie gospodarczej - mówi Andrzej Diakonow. - Jeżeli w ramach tych rezerw mogą umorzyć komuś wierzytelność albo rozłożyć ją w czasie na dogodniejszych warunkach, wtedy nie wpływa to na kondycję finansową banków i pogorszenie parametrów kosztu kredytu albo zysku z lokat bankowych.
Banki nie chcą ujawniać liczby niespłacanych kredytów, jednak Narodowy Bank Polski podaje, że odsetek zagrożonych kredytów (czyli takich, które przestały być płacone w terminie), a zaciągniętych przez osoby fizyczne, jest w Polsce ok. 12,2 proc.
Joanna Jakubowska