Milinkiewicz stanie przed sądem
Lider białoruskich sił demokratycznych Alaksandr Milinkiewicz prawdopodobnie stanie przed sądem za przekroczenie granicy z cudzymi dokumentami - powiedział jego rzecznik Pawał Mażejka. Wyjaśnił, że grozi za to grzywna lub kara do dwóch miesięcy "prac poprawczych".
30.11.2006 17:45
Milinkiewicza przetrzymywano w środę wieczorem przez cztery godziny na lotnisku w Mińsku, gdy wracał ze szczytu NATO w Rydze. Jak się okazało, lecąc na Łotwę polityk przedstawił pogranicznikowi paszport swego syna, także Alaksandra.
Zrobił to przez pomyłkę, bo oba paszporty miał w jednej kieszeni. Pogranicznik przystawił pieczątkę, nie zwracając uwagi, że nie ma w nim łotewskiej wizy, a właściciel paszportu urodził się w 1974 roku - relacjonował Mażejka.
Milinkiewicz odkrył pomyłkę dopiero w Rydze, gdy łotewscy pogranicznicy zwrócili mu uwagę, że w swoim paszporcie nie ma pieczątki potwierdzającej wyjazd z Białorusi.
W powrotnej drodze białoruskie służby graniczne od razu zauważyły, że brakuje stempla z kontroli wyjazdowej. Spisano protokół z zarzutem "umyślnego przekroczenia granicy na podstawie fałszywych dokumentów".
Nie wykluczamy, że było to zrobione celowo, by uniemożliwić Milinkiewiczowi odebranie nagrody im. Sacharowa - powiedział jego rzecznik. Opozycyjny lider ma odebrać nagrodę, przyznaną przez Parlament Europejski, 13 grudnia w Strasburgu.
Szef białoruskiego Komitetu Wojsk Granicznych gen. Alaksandr Paułouski oświadczył w czwartek, że Milinkiewicz "świadomie przedstawił cudzy paszport". "Jeśli chciał wywołać skandal, to mu się nie udało" - cytuje jego słowa internetowa gazeta "Biełorusskije Nowosti".
Generał zapowiedział, że wypełnione na lotnisku dokumenty zostaną przekazane do sądu w Mińsku.
Odmówił odpowiedzi na pytanie, czy zostanie ukarany kontroler, który przystawił pieczątkę w paszporcie syna Milinkiewicza. To prywatna sprawa tego kontrolera i naszego resortu - oświadczył.