ŚwiatMilicjanci zgwałcili i pobili kobietę. Ukraina domaga się zmian w znienawidzonej instytucji

Milicjanci zgwałcili i pobili kobietę. Ukraina domaga się zmian w znienawidzonej instytucji

Irina Kraszkowa padła ofiarą straszliwej zbrodni - zgwałcona i pobita, cudem uszła z życiem swoim oprawcom, którymi okazali się milicjanci z jej rodzinnego miasteczka Wradijewka. Ukraińscy stróże prawa od lat cieszą się złą sławą - w pełni ufa im tylko jeden proc. społeczeństwa. Sprawa zgwałconej 29-latki stała się impulsem do antymilicyjnych wystąpień w całym kraju, ale czy może być także początkiem zmian, których coraz głośniej domaga się Ukraina?

Milicjanci zgwałcili i pobili kobietę. Ukraina domaga się zmian w znienawidzonej instytucji
Źródło zdjęć: © AFP | Sergey Supinsky

30.07.2013 10:51

Młoda kobieta wraca nocą do domu. Jest po północy, ciepło, przyjemnie, lato, ostatnie dni czerwca. Dziewczyna idzie główną ulicą miasteczka. Z dyskoteki do domu, gdzie żyje z matką i synem, ma kilkaset metrów. Mija pusty o tej porze bazar. Przechodząc obok miejskiego stawu, przyspiesza kroku. Ta okolica w nocy przyprawia o dreszcze. Dwa lata temu nad brzegiem znaleziono ciało piętnastolatki. Sprawcy brutalnego gwałtu i zabójstwa do dziś nie wykryto. Kobieta mija komisariat milicji. Budynek jest zamknięty na cztery spusty. Tak tutaj jest w nocy. Dyżurujący w komisariacie stróże prawa nie zwykli wyjeżdżać na nocne patrole. Nawet jak się dobijasz pięściami, krzycząc o pomoc i interwencję, jest mała szansa, że ci o tej porze odpowiedzą. Za duże ryzyko.

Sto pięćdziesiąt metrów od komisariatu, obok dziewczyny zatrzymuje się samochód. Siedzi w nim trzech pijanych mężczyzn. Kobieta zna wszystkich przynajmniej z widzenia. Wradijewka to dziesięciotysięczna miejscowość, tu wszyscy się znają. Ona pracuje w sklepie w centrum i każdy mieszkaniec przychodzi do niej na zakupy. W samochodzie widzi dwóch milicjantów, ale wcale jej od tego nie lepiej. Tym bardziej, że z jednym z nich, kapitanem Jewgienijem Dyrżakiem, jej rodzina jest od dawna w konflikcie. Dyrżak swego czasu próbował ją też podrywać, ale dała mu kosza.

Mężczyźni proponują podwiezienie. Dziewczyna stanowczo odmawia. Wciągają ją do samochodu. Wyzywają od dziwek, szarpią. Wywożą do lasu. Gwałcą i biją po głowie twardym przedmiotem, chyba młotkiem, być może lufą od pistoletu. Dziewczyna nie może już sobie przypomnieć.

Ten trzeci, taksówkarz Siergiej Riabinienko, nie gwałci, za to uderza z największą siłą. Kobieta traci przytomność. Sprawcy zostawiają ją w lesie, sami jadą do miasta, najprawdopodobniej po łopaty, by ukryć ciało. W czasie ich nieobecności ofiara odzyskuje przytomność. Udaje jej się schować w pobliskich chaszczach. Ma szczęście. Pijani mężczyźni nie mogą jej znaleźć. Prawdopodobnie dochodzą do wniosku, że bestialsko pobita kobieta i tak nie ma szans na przeżycie. Odjeżdżają. O świecie rannej udaje się doczołgać do najbliższej wsi. Błaga jej mieszkańców, by wezwali pogotowie, ale w żadnym wypadku nie milicję.

Jedzie do szpitala. Lekarze ratują jej życie. Gdy dochodzi do siebie, podaje rodzinie nazwisko sprawców. Nagranie z zaznaniem i jej straszliwie pobitą twarz pokazano w internecie. Ukraina kipi z oburzenia. Do Wradijewki przyjeżdżają dziennikarze z całego kraju, a w mieście dochodzi do protestów przeciwko bezprawiu milicji. Na początku ludzie spokojnie stoją pod komisariatem. Domagają się sprawiedliwości i ukarania sprawców.

Dwóch z nich, milicjant Dmitrij Poliszczuk i taksówkarz Rabinienko, zostają aresztowani. Poliszczuk jest krewnym miejscowego prokuratora, więc mieszkańcy Wradijewki podejrzewają, że to tylko blef. Boją się, że gdy sprawa przycichnie, Poliszczuk zostanie zwolniony, a za zbrodnię odpowie tylko taksówkarz, w samochodzie którego znaleziono ślady krwi ofiary.

Ludzi najbardziej oburza fakt, że trzeci sprawca, kapitan milicji Jewgienij Dyrżak, który gwałcił pierwszy i najprawdopodobniej był inicjatorem napadu, wciąż jest na wolności. Gdy w pewnym momencie Dyrżak wychodzi z komisariatu i pali papierosa, jak gdyby nigdy nic, cierpliwość mieszkańców się kończy. Ukraina kontra policja

1 lipca ok. godz. 21 rozpoczyna się szturm. Padają kamienie, lecą szyby. Ludzie chcą się przedrzeć do środka budynku. Milicjanci używają gazu i przerażeni chowają się w piwnicy. O starciach we Wradijewce mówi cała Ukraina. Z całego kraju płyną do zbuntowanych mieszkańców wyrazy poparcia.

Jak na razie mieszkańcy Wradijewki dopięli swego: Dyrżak został aresztowany, zwolniono całe dowództwo wradijewskiej milicji, a miejscowy prokurator musiał podać się do dymisji. Wszyscy czekają teraz na sąd. Pierwsza rozprawa już w sierpniu. - Jeśli nie będzie sprawiedliwości, znów będziemy szturmować - zapowiadają ludzie, którzy uwierzyli w swoją siłę.

Wradijewka stała się symbolem. Bezprawie milicji: pobicia, wymuszania zeznań, gwałty, tortury podczas przesłuchań, fabrykowanie dowodów dla poprawy statystyk, podrzucanie narkotyków (o korupcji nie wspominając ) od dawna są plagą i jednym z największych nieszczęść Ukrainy. Milicji ufa jeden proc. obywateli tego kraju. Tak niskich wskaźników zaufania nie ma w żadnym z państw byłego bloku wschodniego. Nawet w Rosji, gdzie milicja (w 2010 r. zamieniona w "policję") również cieszy się złą sławą.

Ukraińcy boją się milicjantów, stronią od nich i w miarę możliwości starają się załatwić swoje sprawy bez udziału mundurowych. Wykrywalność przestępstw na Ukrainie jest śmiesznie niska, bo nikt nie chce współpracować z milicją. Brakuje świadków przestępstw. Ludzie udają, że niczego nie widzieli, bo boją się, że zostaną zamieszani w sprawę, a ze świadka staną się sprawcami.

Na Ukrainie milicjant jest wrogiem, a nie sprzymierzeńcem praworządnych obywateli. Bez głębokich reform na miarę gruzińskich (w Gruzji zwolniono praktycznie wszystkich dotychczasowych stróżów prawa, a nowi, którym znacząco podniesiono pensje, za każde przewinienie byli natychmiast zwalniani), zbrodnie stróżów prawa będą się powtarzać. Coraz częściej będzie też dochodziło do spontanicznych samosądów. W wielu miejscach na Ukrainie, ludzie stracili cierpliwość. Przykład z Wradijewki dodaje im odwagi.

Katarzyna Kwiatkowska dla Wirtualnej Polski

Autorka dziękuje warszawskiemu przedstawicielstwu Fundacji im. Heinricha Boella za wsparcie wyjazdu dziennikarskiego na Ukrainę, celem którego jest przygotowanie książki reportażowej.

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)