Milicja przepędziła duchy
Milicjant został na dyżurze w jednym z moskiewskich mieszkań, którego właścicielka zaalarmowała milicję, że w jej domu dzieją się rzeczy paranormalne - podała agencja RIA-Nowosti, powołując się na
przedstawicieli sił porządkowych.
Właścicielka niezwykłego mieszkania zadzwoniła na milicję i bardzo zdenerwowanym głosem wyjaśniła, że w jej domu "giną pieniądze, rozpadła się kanapa, szuflady same otwierają się i - jakby tego było mało - nóż kuchenny lata".
Do nawiedzonego domu szybko skierowano milicjantów i ekipę ratowniczą z Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. W ślad za nimi pospieszyli dziennikarze z licznych mediów. Przedstawicielka milicji Jewgienija Makarowa powiedziała, że tylu dziennikarzy nie przyjeżdża nawet na miejsce zabójstwa na zlecenie.
Ani milicja, ani dziennikarze, ani sąsiedzi nie stali się jednak świadkami paranormalnych zjawisk, które w ich obecności jakoś nie chciały zachodzić.
W mieszkaniu znajdowało się sporo książek traktujących o okultyzmie i różnych związanych z tym rekwizytów.
"Właścicielka mieszkania nie jest pacjentką żadnego z moskiewskich ośrodków zdrowia psychicznego" - powiedziała Makarowa, dodając, że "na wszelki wypadek w mieszkaniu pozostawiono na dyżurze jednego funkcjonariusza".