Milicja nie dopuściła do samospalenia
Białoruska milicja uniemożliwiła dwóm obywatelom Kazachstanu samospalenie na centralnym Placu Niepodległości w Mińsku, w pobliżu siedzib rządu i parlamentu.
Jak powiedzieli urzędnicy w centrum prasowym Mińskiego Komitetu Wykonawczego, w ten sposób mężczyźni próbowali zwrócić uwagę społeczności na swoją sytuację.
Trzy miesiące temu obaj jechali pociągiem przez Białoruś na Litwę, aby tam kupić samochody. Mieli przy sobie łącznie 12 tys. dolarów. Zgodnie z przepisami rosyjskimi i kazachskimi, nie zadeklarowali tej sumy celnikom.
Prawo białoruskie nakazuje tymczasem pisemne zadeklarowanie sumy do 10 tys. dolarów na osobę, a w przypadku większych sum wymagane jest zezwolenie z banku. Białoruscy celnicy skonfiskowali pieniądze, które "uległy przepadkowi na korzyść budżetu państwa".
Kilka dni temu mężczyźni powiedzieli jednej z białoruskich gazet, że nie zorientowali się, że przekraczają granicę białorusko- litewską - celnik mówił po rosyjsku i był w płaszczu zakrywającym dystynkcje. Dlatego, myśląc, że mają do czynienia z rosyjskim urzędnikiem, nie wpisali pieniędzy do deklaracji.
Sąd, w którym Kazachowie złożyli skargę, orzekł niedawno zwrot skonfiskowanych pieniędzy, nakładając na każdego z niefortunnych podróżnych karę w wysokości 350 dolarów. Jednak przedstawiciel Urzędu Celnego wniósł o ponowne rozpatrzenie sprawy w Sądzie Najwyższym.
Od trzech miesięcy mężczyźni, którzy zostali pozbawieni wszystkich pieniędzy przez celników, mieszkali w Mińsku i utrzymywali się z sum przysyłanych im przez rodziny.