Miliardy w zamrażarce
Podejście do prywatyzacji zasadniczo dzieli PO i PiS. Z wyjątkiem jednej kwestii: przyszłości resztówek - mniejszościowych udziałów w spółkach Skarbu Państwa. Obie partie chcą resztówki sprzedać. Tyle że nie wiedzą jak - uważa "Gazeta Prawna".
17.10.2005 | aktual.: 17.10.2005 07:39
Gra toczy się o wysoką stawkę. Tylko w tych spółkach, gdzie udział Skarbu Państwa nie przekracza 25%, do wzięcia jest blisko 13 mld zł. Po większość z tych pieniędzy byłoby łatwo sięgnąć, sprzedając akcje 41 spółek notowanych na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Rynkowa wartość papierów tych firm (według Ministerstwa Skarbu Państwa) sięga 11,66 mld zł - podkreśla dziennik.
Według "GP" znacznie mniej obiecujące są akcje i udziały w 557 spółkach pozostających poza parkietem - ich wartość nominalna wynosi 1,15 mld zł, wliczając także firmy będące w stanie upadłości bądź likwidacji. Ale nawet połowa tej kwoty byłaby - wobec zapowiadanych przez PiS planów zwiększenia wydatków socjalnych - nie do pogardzenia.
Państwo powinno pozbyć się resztówek, bo tak mały udział w spółkach (poniżej 25%) niewiele mu daje. Resort skarbu nie kontroluje tych firm. Zbiera za to cięgi - jeszcze w styczniu 2005 roku NIK ujawniła, że ponad 600 przedstawicieli MSP zasiadających w radach nadzorczych nie realizowało uprawnień właścicielskich. NIK zauważyła również, że kolejni ministrowie skarbu prowadzili wobec resztówek niewłaściwą politykę, bo niewiele z nich sprzedawali.
Tymczasem w niektórych przypadkach nawet minimalny udział może być sporo wart, jak chociażby w przypadku BRE Banku - 0,02% akcji o wartości 988,8 tys. zł lub Sokołowa - 1,2% za ponad 5,5 mln zł.
Czy nowy rząd zmieni w tej sprawie sposób postępowania? Przedstawiciele PO i PiS twierdzą, że tak. Jednak pytani o konkretny sposób sprzedaży resztówek ograniczają się do ogólnikowych deklaracji.(PAP)