PolskaMilczące "Kobiety w czerni" protestowały przeciwko przemocy

Milczące "Kobiety w czerni" protestowały przeciwko przemocy

Milczące "Kobiety w czerni" ("Women In Black") stanęły po południu przed Ratuszem na płycie Rynku Głównego w Krakowie. Protestowały w ten sposób przeciwko przemocy podczas konfliktów zbrojnych.

Milczące "Kobiety w czerni" protestowały przeciwko przemocy
Źródło zdjęć: © PAP

05.11.2005 | aktual.: 05.11.2005 20:28

Kilkadziesiąt czarno ubranych młodych kobiet i kilku mężczyzn stało w milczeniu z transparentami i rozdawało ulotki. "Stoimy w ciszy, ponieważ słowa nie mogą wyrazić tragedii i cierpienia, jakie niesie wojna. Stoimy w czerni, która symbolizuje żal za straconym i zniszczonym życiem. Stoimy jako świadkowie cierpienia ofiar przemocy na świecie. Stoimy jednocząc się z tymi, którzy zabiegają o sprawiedliwość i pokój na świecie. Stoimy przekonani, że każdy z nas może coś zmienić" - głosiły hasła na rozdawanych ulotkach.

Protest był jedną z imprez inicjujących działalność "Kobiet w czerni" w Krakowie. Dwa dni wcześniej odbył się koncert w klubie Re. W tym samym klubie po sobotnim proteście na Rynku zaplanowano projekcje filmowe oraz spotkanie z Krystyną Kurczab-Redlich, autorką filmu "Czeczenia, zabójstwo za zgodą świata".

Pomysł "Kobiet w czerni" narodził się w roku 1988 w Izraelu, kiedy kobiety izraelskie i palestyńskie wspólnie sprzeciwiały się okupacji terenów Palestyny. Później ta nowa forma politycznej postawy przeniosła się na cały świat - powiedziała współorganizatorka protestu, uczennica krakowskiego liceum Inga Hajdarowicz. Krakowska akcja nie była pierwszą w Polsce. Akcje "Kobiet w czerni" odbywały się już w Poznaniu.

Jak wynika z informacji podanych w Internecie, "'Kobiety w Czerni' ('Women In Black') to międzynarodowy ruch kobiet przeciwko wojnie, zbrojeniom i innym formom przemocy. To nie jest organizacja, ale zrzeszenie kobiet, które stojąc w czerni na ulicach wielu miast, chcą przypomnieć wszystkim, że na świecie ciągle toczą się wojny, w których giną setki czy nawet tysiące kobiet i dzieci".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)