Mija 35 lat od pacyfikacji w kopalni "Wujek". Uroczystości z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy
Mija 35 lat od pacyfikacji strajku górników w katowickiej kopalni "Wujek". Wskutek akcji wojska i plutonu specjalnego ZOMO z użyciem broni palnej, zginęło dziewięciu górników, ponad dwudziestu zostało rannych, kilkudziesięciu odniosło poważne obrażenia. Strajkujący mieli do obrony łańcuchy, kilofy i pręty. W Katowicach odbędą się uroczystości upamiętniające ofiary pacyfikacji Kopalni. Wezmą w nich udział rodziny ofiar, górnicy, prezydent Andrzej Duda oraz przedstawiciele władz państwa.
Uroczystości rozpocznie msza święta w kościele Podwyższenia Krzyża Świętego o godz. 16. Następnie - przemarsz przed pomnik upamiętniający poległych górników.
Dyrektor Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności w Katowicach Robert Ciupa przypomina, że strajk w "Wujku" pokrywał się czasowo z rozpoczęciem stanu wojennego. Dodaje, że akcję górników poprzedziło aresztowanie Jana Ludwiczaka, przewodniczącego "Solidarności" w "Wujku".
- Jeśli do grudnia 1981 roku część Solidarności myślała, że z władzą da się porozumieć, to po strzałach w kopalni "Wujek" każdy wiedział, że nie może być o tym mowy. Władza pokazała, że zrobi wszystko, by utrzymać to, co posiada. To jest tragiczny symbol stanu wojennego - tłumaczy Ciupa.
Jednym z przywódców strajku był Stanisław Płatek. Po pacyfikacji, bezpieka skazała go na 4 lata więzienia. Związkowiec do dziś wspomina waleczną postawę swoich kolegów.
- Nasze żądania nie były wielkie. Chcieliśmy tylko uwolnienia naszego przewodniczącego i przestrzegania podpisanych wcześniej porozumień społecznych w Szczecinie, Jastrzębiu, Gdańsku czy Katowicach. Liczyliśmy, że nie będą wyciągane konsekwencje w stosunku do strajkujących. Tymczasem okrzyknięto nas politykierami i wysłano przeciwko nam milicję i wojsko - wspomina Płatek.
oprac. Natalia Durman