Mieszkaniowe spekulacje
Wielu właścicieli mieszkań wykupionych od
gminy lub Skarbu Państwa za 10% ich wartości sprzedaje je na
wolnym rynku łamiąc prawo. Urzędnicy bezradnie rozkładają ręce -
pisze "Dziennik Polski".
Większość samorządów sprzedaje mieszkania lokatorom z dużymi upustami. Wprawdzie wycena sprzedawanego lokalu sporządzana jest przez biegłych i mówi o cenie wolnorynkowej, ale dla lokatora stosowana jest bonifikata, zdarza się, że nawet 90%. Jest jednak jeden warunek - nie można go sprzedać w ciągu 5 lat od dnia wykupienia go od gminy. Jeżeli ktoś złamanie ten zakaz, powinien zapłacić gminie różnicę między wycenę wolnorynkową o ceną z bonifikatą.
To fikcyjny zakaz, nikt go nie egzekwuje Nie przypominam sobie żadnego przypadku zwrotu bonifikaty ani procesu sądowego w takiej sprawie- powiedział "Dziennikowi Polskiemu" jeden z urzędników, od lat zajmujących się sprzedażą mieszkań komunalnych.
Wydawać by się mogło, że tego typu sprawy są proste - wystarczy stale sprawdzać księgi wieczyste, wychwytywać przypadki złamania zakazu sprzedaży mieszkań, żądać zwrotu pieniędzy lub kierować sprawy do sądu. To wymagałoby jednak zatrudnienie dodatkowych urzędników, którzy zajmowaliby się tylko kontrolowaniem, czy lokatorzy dotrzymują umów dotyczących wykupu mieszkania.
Ponieważ nie ma list osób, które złamały zakaz, nie ma problemu nie zwróconych bonifikat - stwierdził rozmówca "Dziennika Polskiego"._ Gdyby takie powstały, to urząd musiałby dochodzić zwrotu pieniędzy, bo wtedy można by wytknąć, że nie dba o finanse publiczne. Trzeba jednak pamiętać, że tylko część osób bez żadnych zahamowań szybko i drogo odsprzedaje na wolnym rynku tanio kupione pod gminy mieszkania. Każdy zakaz można obejść i tak jest w tym przypadku._
Jeden sposób to przekazanie mieszkania bliskiej osobie, by ta - już bez żadnych ograniczeń - mogła je sprzedać na wolnym rynku. Nie brakowało jednak takich sytuacji, że kilkadziesiąt minut po podpisaniu aktu notarialnego z gminą, lokator podpisywał umowę przedwstępną, w której deklarował sprzedanie mieszkania za 5 lat, a przyszłego właściciela ustanawiał pełnomocnikiem do dysponowania tą nieruchomością. Takie pełnomocnictwo powodowało, że lokator wykupujący mieszkanie nie musiał się nawet pojawiać przy spisywaniu właściwego aktu notarialnego po upływie tych 5 lat - dodaje. (PAP)