Mieszkańcy Sopotu pozwą prezydenta?
Mieszkańcy zarzucają mu zaniechania. Karnowski uważa, że to... początek kampanii.
12.07.2010 | aktual.: 13.07.2010 10:34
Sopocianie mieszkający w domach przy ul. Bema i Pułaskiego (w pobliżu Monciaka) zamierzają pozwać prezydenta Jacka Karnowskiego do sądu. Uważają, że prezydent nie wypełnia swoich obowiązków, do których należy m.in. egzekwowanie obowiązującego w mieście prawa. Chodzi głównie o niedopilnowanie przez władze miasta tego, by lokale gastronomiczne były zamykane, zgodnie z prawem, najpóźniej o godz. 5 rano i o to, że nagminnie łamana jest cisza nocna. Zdaniem zdesperowanych sopocian magistrat w ostatnich latach nie robił nic, a przynajmniej niewiele, aby poprawić tę sytuację.
Przy ul. Bema i Pułaskiego działa kilka lokali, które, zdaniem mieszkających tam osób, uprzykrzają im życie. Sopocianie niemal w każdy weekend dzwonią na policję lub do Straży Miejskiej z prośbą o interwencję. A spraw jest sporo - niektórych mieszkańców budzi ryk "odpalanych" w środku nocy parkowanych tam motocykli. Innych drażni to, że imprezowicze, wychodząc z klubu, załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne pod oknami prywatnych mieszkań. Najwięcej jednak skarg jest na osoby, które biorą udział w tzw. after party, w klubach. Mimo iż drzwi lokali zamykane są o godz. 5, to imprezowicze siedzą w środku nieraz jeszcze kilka godzin.
Ryszard Kajkowski, jeden z mieszkańców, postanowił z tym walczyć. On, podobnie jak wielu jego sąsiadów, jest zdania, że to odpowiednie służby powinny dbać o przestrzeganie prawa. A cotygodniowe telefony od mieszkańców w ogóle nie powinny mieć miejsca.
- Chcemy spowodować, że lokalne prawo będzie przestrzegane, a urzędnicy będą tego pilnować - mówi Ryszard Kajkowski.
Dlatego też założył fundację, którą nazwał Republika Sopot. Dzięki współpracy z prawnikami uświadomił on swoim sąsiadom i nie tylko, że z tą sytuacją można walczyć na drodze prawnej i... pozwać za to prezydenta do sądu. Pomysł ten spodobał się mieszkańcom. Nikt jednak nie chce na razie oficjalnie przyznać, że złoży taki wniosek. Wiele osób nie ukrywa jednak, że zbiera już dowody w sprawie, aby ta faktycznie zakończyła się rozprawą w sądzie.
Tego postępowania nie rozumie jednak do końca prezydent Sopotu. - Jak tylko otrzymaliśmy sygnały od mieszkańców o nieprawidłowościach, wspólnie z policją zorganizowaliśmy finansowany przez miasto nieumundurowany patrol do kontroli sopockich lokali. W urzędzie odbyło się także spotkanie z właścicielami klubów z tej ulicy - twierdzi Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. - Jestem zbulwersowany faktem, że człowiek, który jest nieformalnym szefem komitetu popierającego Wojciecha Fułka, proponuje złożyć na mnie doniesienie do sądu. Zapowiada to bardzo brudną kampanię. Jednocześnie pan Kajkowski chyba nie zdaje sobie sprawy, że uderza w swojego kandydata, gdyż to Wojciech Fułek jest odpowiedzialny za sprawy wydawania koncesji na alkohol dla lokali w Sopocie - dodaje.
Kajkowski zapewnia, że jedynym powodem, dla którego zajął się tą sprawą, był fakt, że z żoną od dawna przez hałas w sopockich lokalach nie mogli spać w weekendy.
Nie chcą zamykać lokali w Sopocie
Przed tygodniem miasto podpisało umowę z sopocką komendą policji na finansowanie, w wysokości 12 tys. zł, nieumudurowanych patroli. Funkcjonariusze mają sprawdzać m.in. czy sopockie lokale są zamykane, zgodnie z miejskim prawem, o godz. 5 rano. Zdaniem mieszkańców to jednak zdecydowanie za mało i za późno, bo uchwała w tej sprawie obowiązuje od trzech lat.
Ryszard Kajkowski postanowił usprawnić współpracę z policją. Z zamontowanej u siebie w domu prywatnej kamery wysyła bezpośrednio do komendy policji zdjęcia z zarejestrowanymi przestępstwami. W jego ślad chcą pójść także inni mieszkańcy z ul. Bema.
Podkreślają, że nie chcą i nie będą walczyć o to, aby pozamykać sopockie lokale. Domagają się jednak, aby m.in. cisza nocna nie była zakłócana przez imprezowiczów. Jak twierdzą niektórzy - przez ten hałas spadła m.in. wartość ich mieszkań.
Polecamy w wydaniu internetowym www.sopot.naszemiasto.pl: Grand Hotel w sopockiej pamięci