Mieszkać w z(a)bytku
Przed domem nr 9 przy ul. Sobieskiego w Starym Sączu chodnik jest węższy niż tornistry pierwszaków idących do pobliskiej szkoły. Wypadków było już wiele. Dom zalewany fontannami wody tryskającej spod kół, remontowano wielokrotnie.
Bogdan Pasiut musiał przebudować frontową ścianę. Wymienił stolarkę okienną i po serii zimowych roztopów znów ma wodę w domu. Ściany przesiąkły, okna gniją. Remonty pochłaniają pieniądze i dezorganizują życie rodziny, zaś zdrowie dzieci zagrożone jest przez wilgoć i grzyb. 5-letniego synka trzeba stale pilnować, by przebywał tylko w pokoju od podwórza.
- Piszemy monity do zarządców dróg, władz miasta i powiatu - mówi Pasiut. - O jakieś rozwiązanie błagają wszyscy mający domy przy ulicy Sobieskiego. Posesje wyglądają haniebnie nawet po odremontowaniu. Rodzinny dom Ady Sary z tablicą, która ją upamiętnia, jest odwiedzany przez turystów.
Kładą kwiaty i fotografują liszaje grzyba na ścianach. Kpią, że nie dbamy o zabytki, a my wydajemy krocie na naprawę domów niszczejących w fontannach błota. Ci, którzy powinni coś zrobić - odbijają piłeczkę: miasto wskazuje na Powiatowy Zarząd Dróg, ten na miasto.