Między heroizmem a bestialstwem
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski podjął być może najbardziej heroiczną decyzję w życiu. Jestem mu wdzięczny, że ją podjął.
09.06.2006 | aktual.: 23.06.2006 12:56
Podporządkowanie się decyzji kard. Dziwisza jest dla niego z pewnością osobistym dramatem. Ale gdyby tego nie zrobił, mielibyśmy do czynienia z poważnym zranieniem Kościoła. Nie, nie ze względu na „solidarność sutann”, o której lubi mówić Tomasz Terlikowski. Ze względu na dobro wszystkich polskich katolików. Dobrowolne posłuszeństwo wynikające z miłości i wiary jest jedną z fundamentalnych zasad konstytuujących Kościół katolicki. Nie tylko posłuszeństwo duchownych. Posłuszeństwo wszystkich ochrzczonych w Kościele.
Wołanie o pomoc
Czy mam moralne prawo oceniać postawę ks. Zaleskiego? Uważam, że mam, podobnie jak on – co podkreślił w czasie konferencji prasowej – ma moralne prawo mówić o swoim pokoleniu. Należę do tego samego co ks. Tadeusz pokolenia. Byłem działaczem pierwszej „Solidarności”. Byłem internowany. SB próbowała mnie zwerbować do współpracy. Z powodu mojej działalności poważnych krzywd doznała moja najbliższa rodzina. Od dwudziestu pięciu lat jestem dziennikarzem. Od siedemnastu księdzem.
I przez ostatnie miesiące z niepokojem przyglądałem się podejmowanym przez ks. Zaleskiego działaniom. Bałem się, że nie udźwignie ciężaru, który trafił na jego barki. Że popełni wielki błąd. Bałem się, tym bardziej że widziałem, iż znalazł się ze swoim ciężarem w wielkim osamotnieniu. Jego tak chętnie nagłaśniane przez media działania były wielkim wołaniem o pomoc w dźwiganiu brzemienia. Wołaniem skierowanym przede wszystkim do Kościoła. Do braci w kapłaństwie. Widziałem też, że ludzie Kościoła próbują mu pomóc. Nie zdołali jednak spełnić jego oczekiwań.
Fascynacja złem
W ostatnich latach wielokrotnie widziałem i spotykałem ludzi porażonych zetknięciem ze złem. Realizując naturalne prawo do poznania prawdy o sobie, sięgnęli po materiały na swój temat przechowywane dziś w Instytucie Pamięci Narodowej. Niejednej i niejednemu z nich zawalił się cały dotychczasowy świat. Odkrywali, że zostali zdradzeni przez ludzi, którym ufali, których kochali, których poważali. Sam tego również doświadczyłem, gdy dowiadywałem się, że księża, którzy byli dla mnie autorytetami, donosili esbecji.
Zetknięcie ze złem, zwłaszcza złem skoncentrowanym, niesie wielkie niebezpieczeństwo. Zło nie tylko poraża i przeraża. Nie tylko u zwykłego uczciwego człowieka budzi obrzydzenie i chęć walki z nim. Ono wciąga i fascynuje. Tropiąc jego kolejne przejawy, można znaleźć się w niewoli zła. Zaczyna ono przesłaniać wszystko, czym człowiek dotychczas żył, co było dla niego ważne, odciąga go od czynienia dobra, zaburza hierarchię wartości. Stawia wszystko na głowie. Czy można się przygotować do spotkania ze stężonym złem? Myślę, że można. Widzę jednak, że do nielicznych należą ci, którym udało się przygotować na spotkanie ze złem kryjącym się w esbeckich teczkach.
Pamięć o ofiarach
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski jest reprezentantem tych, o których w medialnych dyskusjach na temat przeszłości, lustracji, teczek i PRL-u niemal zupełnie się nie mówi. Ks. Tadeusz jest ofiarą totalitarnego systemu. Jest jedną z milionów jego ofiar. Doznał od reprezentantów tego systemu ogromnych krzywd i cierpień. Jakoś nie słychać, by ktoś z ludzi, którzy go prześladowali, powiedział mu: przepraszam. Nie spotkałem nigdzie informacji, że ktoś z funkcjonariuszy SB przyszedł do księdza Zaleskiego, bo podjąć jakąś próbę zadośćuczynienia. Ale też jakoś nie słyszę, by ktoś od nich tego się stanowczo domagał. Nie słyszę, aby komuś zależało na nagłośnieniu nazwisk esbeków i wytykaniu ich palcami. A przecież wielu z nich nadal żyje, ba, powoływani są na świadków w procesach lustracyjnych. Jestem zszokowany tym, jak niewielkim echem w mediach odbiła się zorganizowana w Krakowie wystawa zdjęć esbeków. Nie spotkałem reportażu, który by pokazywał współczesne losy tych ludzi, artykułu, który by piętnował żyjących
spokojnie na emeryturze funkcjonariuszy. Zwiedzający krakowską wystawę podobno ze zdziwieniem odkrywali na przykład, że żyjący obok nich od kilkudziesięciu lat sympatyczny sąsiad, któremu codziennie mówią „dzień dobry”, gdy wychodzi na spacer z psem, jest wysokim funkcjonariuszem peerelowskiego aparatu przemocy. I co? Czy chociaż przestali mu się kłaniać?
Spowiedź bez kamer
Nie chciałem, aby ks. Zaleski wygłosił listę współpracowników. Właśnie dlatego, że jest księdzem. Co prawda irytuje mnie sposób, w jaki w oficjalnym obiegu pojawiają się w Polsce nazwiska księży współpracujących z SB, ale jakoś je przełykam, gdy słyszę je od pracowników IPN, ludzi, którzy zyskali status pokrzywdzonego, naukowców lub dziennikarzy. Wiem, że nie ma w Polsce dobrych instrumentów, aby tego typu wiedzę upowszechniać. Natomiast nie chciałem takich informacji usłyszeć od mojego brata w kapłaństwie. Dlaczego? Ponieważ ksiądz jest od wysłuchiwania w konfesjonale cudzych grzechów, a nie od wyliczania ich przed kamerami i mikrofonami.
Chrześcijańskie miłosierdzie oparte jest na dobrowolnym przyznaniu się grzesznika do winy. Na podjętym przez niego wysiłku rachunku sumienia, żalu, pragnieniu poprawy, wyznaniu i zadośćuczynieniu. Dlatego portal Wiara.pl, którym kieruję, zdecydowanie poparł i popiera inicjatywę świeckich, wzywających księży-agentów, by się przyznali. Jestem przekonany, że nie ma możliwości ani nie ma sensu jakiekolwiek ukrywanie prawdy o przeszłości Kościoła. A interpretowanie decyzji kard. Dziwisza za próbę takiego ukrywania uważam co najmniej za niezrozumienie jej sensu, chociaż mam wrażenie, że mamy w wielu wypadkach do czynienia ze świadomym nadużyciem jej treści.
Przed wyborem
Znakomity teolog i rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego ks. prof. Konstanty Michalski napisał książkę zatytułowaną „Między heroizmem a bestialstwem”. Ktoś powiedział, że te słowa stanowią streszczenie dramatycznej historii ludzkości dwudziestego wieku. Myślę, że oddają znakomicie to, czego tysiące ludzi doświadczyło w Polsce przed 1989 r. Ale, moim zdaniem, te słowa nie tracą swej aktualności także dzisiaj. Wciąż stoimy przed wyborem między bestialstwem a heroizmem, także w podejściu do przeszłości. Cieszę się, że ks. Tadeusz wybrał heroizm.
ks. Artur Stopka