PolskaMichnik sądzi, że premiera dezinformowano świadomie

Michnik sądzi, że premiera dezinformowano świadomie

Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam
Michnik powiedział, że w lipcu 2002 r. sądził, iż premier jest
dezinformowany w kwestii nowelizacji ustawy o rtv w wyniku
"nieporozumienia, niedoróbek, bałaganu", a obecnie - biorąc pod
uwagę oświadczenie Aleksandry Jakubowskiej - myśli, że
było inaczej.

Aby wytłumaczyć swoje przekonanie z ubiegłego roku, Michnik poprosił, aby wyobrazić sobie, iż premier wydaje polityczną decyzję, że ma zniknąć artykuł, który uniemożliwia jednej spółce zakup ogólnopolskiej telewizji; jego urzędnicy skreślają ten zapis, ale w to miejsce wprowadzają inny, który oddaje istotę poprzedniego i ma takie same konsekwencje, ale jest to zapisane w innej formie.

"Chętnie mogę sobie wyobrazić, bez wielkiego trudu, że w ten sposób można premiera wprowadzić w błąd. Wówczas miałem podstawy przypuszczać, że premier jest wprowadzany w błąd. Tylko, że sądziłem, iż to chodzi o iskrzenie, o niedoróbki, o coś co jest nieporozumieniem, i stąd moje postępowanie było takie jakie było" -powiedział naczelny "GW".

Natomiast - dodał - po przeczytaniu czwartkowego oświadczenia Jakubowskiej rozumie, że nie o to chodziło.

"To nie były żadne iskrzenia. Tutaj pani minister Jakubowska mówi wprost: 'nie uległam wszystkim żądaniom Agory', 'nie bałam się bronić interesów mediów publicznych', 'interes obywateli i państwa stawiałam wyżej niż interes jednej z wielu spółek'" - cytował Michnik oświadczenie Jakubowskiej.

Podkreślił, że na spotkaniu 22 lipca 2002 r. wieczorem w Kancelarii Premiera, Jakubowska "nie była łaskawa tego wtedy mówić" wiceprezes Agory Helenie Łuczywo, jemu, a przede wszystkim premierowi.

"Wtedy pani minister Jakubowska mówiła zupełnie innym językiem, mówiła wymachując kartkami 'to jest to czego się domagaliście, domagali prywatni nadawcy'. Tam nie było tego heroizmu Emilii Plater, która broni fundamentalnych wartości przed agresywnym koncernem i nie ustępuje, bo interes obywateli jest dla niej droższy ponad wszystko" - powiedział Michnik.

Dlatego - argumentował - ma podstawy żeby przypuszczać, że premier został wprowadzony w błąd, bo - sądząc z rozmowy 22 lipca - on nie miał poczucia, że "tutaj się dokonuje jakieś drugie polskie Westerplatte, gdzie pani Jakubowska broni fundamentalnego interesu państwa przed agresywnymi prywatnymi nadawcami".

"To był zupełnie inny język i inna temperatura całkiem" -podkreślił naczelny "GW".

Zbigniew Ziobro (PiS) zauważył, że można by było zrozumieć, gdyby premier został wprowadzony w błąd raz i w jakiejś drobnej sprawie. Ale czy, pytał - według Michnika - możliwe jest, iż premier przez tak długi czas był oszukiwany, wprowadzany w błąd, "wodzony za nos". "To jest dobre pytanie, dobre pytanie nie do mnie" - odparł Michnik.

Dopytywany przez posła PiS, Michnik uściślił, że gdyby premier nie zdecydował się wypowiedzieć dla "Gazety", to sprawa Rywina i tak zostałaby ujawniona, choć wiarygodność artykułu jej poświęconego byłaby zredukowana przynajmniej o 50%.

"Nigdy nie mówiłem, że gdyby pan premier powiedział, iż on z Pawłem Smoleńskim nie chce rozmawiać, to ja bym tę sprawę pozamiatał pod dywan. Mówiłem, że pan premier tej sprawy pod dywan nie pozamiatał. A to jest zupełnie coś innego" - dodał.(iza)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)