"Mężczyźni w zawodach sfeminizowanych"
Główną barierą powstrzymującą mężczyzn przed
podejmowaniem pracy w typowo kobiecych zawodach - np. nauczyciela,
pielęgniarza - są niskie zarobki i bardzo ograniczona ścieżka
kariery - wynika z polskiej części międzynarodowego badania
"Mężczyźni w zawodach sfeminizowanych", którego wyniki
zaprezentowano w Warszawie.
28.04.2005 | aktual.: 28.04.2005 14:47
Badanie wykonano w czterech krajach: Polsce, Danii, Włoszech i Bułgarii. W każdym z krajów przeprowadzono po 40 wywiadów z mężczyznami, którzy wykonują sfeminizowane zawody. W Polsce badano pielęgniarzy, nauczycieli nauczania początkowego, pracowników administracyjnych średniego i niższego szczebla oraz pracowników socjalnych. Kryterium było takie, by mężczyźni w określonej profesji stanowili mniej niż 20%.
Z przeprowadzonych przez nas wywiadów wynika, że mężczyźni rzadko podejmują pracę w tych zawodach, ponieważ są one po prostu bardzo niskopłatne. Często nasi respondenci, opowiadając o reakcjach otoczenia na ich wybór, przytaczali pytanie: "I jak ty zamierzasz za to utrzymać rodzinę?" - powiedziała prof. Małgorzata Fuszara z Uniwersytetu Warszawskiego, która była konsultantem merytorycznym polskiej części projektu.
Sami mężczyźni uprawiający daną profesję bardzo sobie chwalą to, co robią. W wywiadach podkreślali, że niewątpliwą zaletą pracy w typowo kobiecym środowisku jest bycie tzw. rodzynkiem. Są oni traktowani wyjątkowo, z większą uwagą, koleżanki z pracy wyręczają ich w wielu kwestiach. Wśród negatywów takiej sytuacji mężczyźni wymieniali np. konieczność wysłuchiwania damskich rozmów, które ich zupełnie nie interesują, szczególnie na temat opieki nad dziećmi.
Z badania wynika ponadto, że mało prestiżowe profesje zyskują w oczach ludzi na wartości, kiedy wykonują je mężczyźni. Pielęgniarze, z którymi rozmawialiśmy, podkreślali, że najczęściej brani są za lekarzy. Niektórzy mówili, że kiedy przechadzają się szpitalnym korytarzem nikt z pacjentów nie zwróci się do nich inaczej jak: "panie doktorze". Nawet kiedy osoby te wyjaśniają, że nie są lekarzami, pacjenci pytają ich, czy mogą się tak do nich zwracać - mówiła prof. Fuszara.
Zaznaczyła, że może to wynikać z trudności językowej, bo wiadomo, że do pielęgniarki zwrócimy się "siostro", ale jak przywołać pielęgniarza - bracie?
Jeśli chodzi o wybór sfeminizowanego zawodu, to nie zawsze jest on efektem przemyślanej, świadomej decyzji. Często decydował o tym po prostu przypadek: czasem miejsce pracy było blisko domu. Zdarza się też, że np. ktoś chciał zostać lekarzem, ale z różnych względów nie wyszło, a bardzo chciał pomagać ludziom, został więc pielęgniarzem - tłumaczyła prof. Fuszara.
Badanie było współfinansowane ze środków Unii Europejskiej, a jego prezentacja w Polsce jest częścią kampanii "Czas na równe traktowanie", prowadzonej przez pełnomocniczkę rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalenę Środę.
Nie chodzi o to, by na siłę zastępować tradycyjne role kobiet męskimi, czyli kobiety do pracy, mężczyźni w domu. Naszym celem jest, by każdy obywatel miał równe prawo wyboru tego, co chce robić. Żeby decydował o tym sam - powiedziała na konferencji Środa.