ŚwiatMężczyźni nie są lepsi

Mężczyźni nie są lepsi

O tym, dlaczego kobiecie tak trudno zostać dobrym naukowcem, oraz jak to 
możliwe, że ludziom wystarcza niemal tyle samo genów ile prostemu robakowi, opowiada profesor Joan Steitz z Uniwersytetu Yale w USA – odkrywczyni nowych form RNA.

Mężczyźni nie są lepsi
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

05.06.2008 | aktual.: 05.06.2008 14:15

Kobiety nie mogą odnieść sukcesu w nauce, bo ich mózgi nie są bardzo dobre z matematyki. Kobiety nie chcą też pracować dość ciężko, by zostać badaczami.

To pana zdanie? Mam nadzieję, że cytat.

Chciałem panią sprowokować. Cytat z Larry’ego Summersa – za te słowa został zmuszony do ustąpienia ze stanowiska rektora Uniwersytetu Harvarda.

– Byłam w komisji, która przygotowywała raport na ten temat.

Raport o Larrym Summersie?!

– O tym, dlaczego w nauce jest mniej kobiet niż mężczyzn. Nasza komisja została powołana wskutek jego wypowiedzi.

I do jakich wniosków doszliście? Że Summers miał rację?

– Zacznijmy od pierwszego z jego twierdzeń…

Kobiety nie są bardzo dobre z matematyki.

– Spójrzmy na twarde dane. W średniej szkole kobiety są równie dobre z matematyki jak mężczyźni. Czyli punkt pierwszy został obalony.

Ale przecież wśród naukowców matematyków jest więcej mężczyzn.

– Na to mają wpływ inne czynniki, które zniechęcają kobiety do zajmowania się zawodowo matematyką. O tym porozmawiamy za chwilę. Teraz przejdźmy do drugiego punktu.

Kobiety nie chcą pracować wystarczająco ciężko.

– I znów weźmy twarde dane. Naukowcy z Kalifornii śledzili ilość czasu, jaki ludzie poświęcali karierze naukowej. Okazało się, że wyniki kobiet prawie nie różniły się od wyników mężczyzn. Tyle że kobiety miały dużo większy udział w obowiązkach rodzinnych. Ze względu na liczne prace domowe często mogły poświęcić mniej czasu na karierę. W sumie więc pracowały ciężej niż mężczyźni, ale to i tak było za mało. Tym samym drugie twierdzenie Summersa zostaje obalone i pozostaje nam trzeci powód. Moim zdaniem najważniejszy.

Wpływ kultury.

– I społeczeństwa. Wychowaliśmy się w takiej, a nie innej kulturze, która wpoiła nam pewne przekonania. Jest wiele badań wykazujących, że nieświadome uprzedzenia, które mamy, działają na niekorzyść kobiet w nauce.

Na przykład?

– Z pracy badawczej usunięto eksperymentalnie nazwiska prawdziwych autorów. W ich miejsce wstawiono w jednym wypadku nazwiska trzech kobiet, a w drugim – mężczyzn. Następnie przedstawiono pracę do oceny różnym grupom studentów i specjalistów. Ci, którzy otrzymali publikację z nazwiskami kobiet, zawsze oceniali ją gorzej. Albo słynne badanie, które przeprowadzono w Szwecji pod koniec lat 90. Naukowcy analizowali, kto dostał stypendia pomagisterskie i kto się o nie ubiegał. Okazało się, że jeśli uzyskała je kobieta, to miała dwa razy więcej publikacji niż laureat mężczyzna. Mimo to nie sądzę, by ludzie świadomie podejmowali takie decyzje. To są niedostrzegalne uprzedzenia, które mają i mężczyźni, i kobiety.

Kobiety przeciw kobietom?!

– Tak. Ponieważ nie myślimy o tych uprzedzeniach. Mamy kulturowo inne oczekiwania wobec kobiet, a inne wobec mężczyzn. Często decyzję musimy podjąć w ograniczonym czasie na podstawie ograniczonych informacji. Wtedy działa podświadomość. Kiedy ja zaczynałam pracę naukową, stanowiska profesorskie były zdominowane przez białych mężczyzn. I jeśli oni wybierali kolejnych profesorów, to woleli ludzi takich jak oni sami. Białych mężczyzn.

A może niedostatek kobiet w nauce wynika po prostu z tego, że to one są w ciąży i to one karmią piersią. Tracą rok, dwa lata…

– Chwilkę, chwilkę, niech pan poczeka! Lepiej spójrzmy na twarde dane. Jeśli weźmie się pod uwagę cały okres pracy zawodowej, to mężczyźni w sumie są dłużej na zwolnieniach chorobowych niż kobiety. Nawet jeśli wliczyć w to czas poświęcony na opiekę nad dziećmi. Gdyby więc patrzeć z tej perspektywy, bardziej opłaca się zatrudnić kobietę niż mężczyznę

Czytałem też o badaniach, według których, owszem, średni iloraz inteligencji kobiet i mężczyzn się nie różni, natomiast wśród mężczyzn jest więcej idiotów i geniuszów…

– Całkowicie się z tym zgadzam.

Może więc ci geniusze odpowiadają za większą reprezentację płci męskiej wśród profesorów?

– By zostać dobrym naukowcem lub inżynierem, wcale nie trzeba być aż tak błyskotliwym. Owszem, musisz być inteligentny, ale błyskotliwość nie czyni wybitnego badacza. Musisz za to umieć współpracować z ludźmi, bo nauka jest pracą zespołową. Musisz umieć porozumiewać się z innymi uczonymi, żeby zaprezentować im swoje wyniki badań i dowiedzieć się, co oni robią. Musisz też być dobrym menedżerem.

A zatem dlaczego – mimo tych wszystkich przeszkód, które w latach 60., gdy zaczynała pani karierę, były tak dotkliwe – zdecydowała się pani zostać naukowcem?

– O, początkowo wcale nie sądziłam, że będę uczoną. Nauka mnie fascynowała, lecz myślałam, że sobie nie poradzę. Rozejrzałam się po laboratoriach badawczych i nie zauważyłam tam żadnych kobiet. Pomyślałam: nie potrafisz tego osiągnąć. Kilka kobiet pracowało za to jako lekarze. Zdecydowałam, że pójdę do szkoły medycznej.

Jednak nie została pani lekarzem.

– Lato tuż przed pójściem do szkoły medycznej spędziłam, pracując w laboratorium znanego biologa Josepha Galla. To tam zafascynowały mnie badania naukowe. Uznałam, że to jest to, co chcę robić. Wiedziałam, że nie mam żadnych perspektyw, że będę pracować w laboratorium jakiegoś mężczyzny oraz prowadzić jego eksperymenty. I godziłam się na to.

Jak więc udało się pani odnieść sukces?

– W latach 60. i 70. w USA zdarzyło się mnóstwo ważnych rzeczy. Rozwinął się ruch kobiecy. George Shulz, sekretarz pracy w administracji prezydenta Nixona, zdecydował o wprowadzeniu programu równych szans. Oznajmił, że te uniwersytety, które nie opracują planów, w jaki sposób zwiększyć udział kobiet na wydziałach, stracą fundusze federalne. I to zadziałało.

A pani trafiła do laboratorium Jamesa Watsona, jednego z najwybitniejszych biologów XX wieku, ale nielubianego przez ruch kobiecy. W książce „Podwójna helisa” pisze on bowiem dość niepochlebnie o Rosalind Franklin, której badania pozwoliły mu odkryć strukturę DNA.

– Ja byłam pierwszą kobietą, która w jego laboratorium robiła pracę dyplomową, i muszę powiedzieć, że był on bardzo dobrym mentorem.

Zajęła się pani u niego RNA, kwasem nukleinowym uważanym wówczas za coś w rodzaju ubogiego krewnego DNA. Czy ten temat przypadł pani właśnie z racji płci?

– Och, nie! Ja się zakochałam w RNA! W 1961 roku odkryto, że to ta cząsteczka w postaci zwanej mRNA przenosi informację z DNA do cytoplazmy i na matrycy mRNA tworzone są białka. W laboratorium Watsona zajmowałam się wirusami. Potem jednak postanowiłam rozpocząć badania na komórkach ssaków.

dzięki temu odkryła pani nowy rodzaj RNA – snRNA?

– Tak. Na początku większość biologów molekularnych badała bakterie i wirusy infekujące bakterie. Uważano, że nie da się zrozumieć, jak działa życie, inaczej niż na prostych organizmach. Mimo to na początku lat 70. pomyśleliśmy, że wiemy już dość i możemy zajrzeć do komórek ssaków. Niektórzy, nawet bardzo słynni, biolodzy uważali jednak, że nasze komórki będą generalnie takie same jak bakteryjne, tylko nieco bardziej skomplikowane.

No tak, pisano książki, w których padały stwierdzenia: „Biologia molekularna się skończyła. Wszystkie fundamentalne sprawy zostały już odkryte”.

– Tyle że wkrótce potem u ssaków dostrzeżono coś, czego nie było u bakterii. W naszych komórkach bowiem większość RNA, które tworzy się na bazie DNA, ulega później degracji. Tylko jakieś 10 procent przekształca się w cząsteczki mRNA, na podstawie których powstają białka. Potem zrozumiano, że duża część DNA to tak zwany śmieciowy DNA, który jest kopiowany na RNA, ale następnie zostaje z niego wyrzucony. Pozostałe kawałki są sklejane ze sobą w procesie splicingu [czyt. splajsingu]. I dopiero na bazie tak zlepionego, dojrzałego mRNA tworzy się białko. Nadąża pan?

Na razie jeszcze tak.

– OK. No i wiedzieliśmy, że komórki ssaków muszą mieć jakąś maszynerię, która rozpozna odpowiednie miejsca w RNA, przetnie je, wyrzuci fragmenty śmieciowe, a następnie sklei to, co zostanie. Odkryliśmy, że tym się zajmują małe cząsteczki RNA nazwane przez nas snRNA, główne składniki cząstek snRNP (tak zwanych snurpów). A potem odkryto, że w trakcie łączenia pociętych kawałków RNA jego fragmenty mogą zostać sklejone nie tylko na jeden sposób. Dzięki temu mogą z niego powstać rozmaite białka.

Zaraz, zaraz. Przecież gen to kawałek DNA, na podstawie którego produkowane jest jedno określone białko.

– A dziś wiemy, że jeden gen może czasem dawać 10, czasem 500, a czasem nawet pięć tysięcy białek. I to jest niesłychanie ważne. Bo jak pan może wie, niedawno się okazało, że mamy niewiele więcej genów niż muszka owocowa albo robak. Ale przecież ewidentnie jesteśmy bardziej skomplikowani. Dzieje się tak właśnie dzięki temu, że na jeden gen przypada u nas dużo więcej białek.

Czy ma pani na myśli to, że ten tajemniczy splicing jest kluczem do naszej złożoności?

– Dokładnie. Możemy sobie pozwolić na to, by mieć mniej genów, ponieważ jesteśmy w stanie uzyskać więcej białek z jednego genu. A działa to poprzez splicing i RNA.

Zatem to RNA czyni nas ludźmi?

– Podoba mi się to stwierdzenie. Podpisuję się pod nim. Swoją drogą ciekawe, że rektorem Harvardu po rezygnacji Larry’ego Summersa po raz pierwszy w historii została kobieta. Nie sądzi pani, że uczelnia chciała wybrać kobietę?

– Nie. Moim zdaniem Drew Gilpin Faust była po prostu najlepszym kandydatem.

rozmawiał Wojciech Mikołuszko

Dziękuję profesorowi Arturowi Jarmołowskiemu za zorganizowanie spotkania z profesor Joan Steitz

Joan Steitz jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od RNA – cząsteczki kwasu nukleinowego „spokrewnionego” ze słynnym DNA – i jedną z pierwszych kobiet, które osiągnęły sukces w biologii molekularnej. Znana jest też jako niestrudzona orędowniczka kobiet w nauce. Urodziła się i wychowała w latach 50. i 60. XX wieku w amerykańskim stanie Minnesota. Kończyła studia na Uniwersytecie Harvarda, pracowała w Anglii i Niemczech. Od 1970 roku jest związana z Uniwersytetem Yale. W Polsce przebywała między 22 a 25 maja, w Krakowie, na konferencji EURASNET poświęconej splicingowi i RNA

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)