Melvin Sanicas: jak groźna jest wścieklizna?
Wirus wścieklizny przejmuje kontrolę nad systemem nerwowym i manipuluje procesami neurologicznymi tak, by szybciej się rozprzestrzeniać. Zarażeni doznają halucynacji, stają się agresywni, a nawet zaczynają bać się wody w zaawansowanych stadiach choroby - pisze Melvin Sanicas. Artykuł w języku polskim ukazuje się wyłącznie w WP Opiniach, w ramach współpracy z Project Syndicate.
28.10.2016 | aktual.: 31.10.2016 10:13
Wirus, który atakuje twój mózg, sprawia, że chcesz gryźć różne rzeczy i prawie zawsze skutkuje śmiercią po objawieniu się symptomów, brzmi trochę jak coś z filmu o zombie. Ale taki właśnie jest modus operandi wścieklizny, przynajmniej od 2300 r. p.n.e., kiedy została ona opisana w babilońskim kodeksie Eshuma. Etymologia łacińskiej nazwy choroby (rabies) pochodzi z sanskrytu - od słowa rabhas, co oznacza "czynić przemoc" - i sięga jeszcze dalej, do 3000 p.n.e.
W obecnych czasach nikt nie powinien umierać na wściekliznę. A mimo to, według badania z 2015 r, wirus zabija 59 tys. osób każdego roku, czyli 160 ludzi każdego dnia. A rzeczywista liczba może być znacznie wyższa, jeśli doliczymy do niej niezgłoszone lub nieleczone przypadki. Większość przypadków śmierci z powodu wścieklizny ma miejsce w Azji i Afryce. Jedna trzecia śmiertelnych zachorowań na świecie zdarza się w Indiach.
Najczęstszy nosiciel choroby
Liczby te nie są tak wysokie jak w przypadku gruźlicy, HIV/AIDS i malarii, ale w odróżnieniu od tych chorób, na wściekliznę podatne wydają się wszystkie ssaki. Psy, najczęstszy nosiciel choroby w większości regionów, może zostać zainfekowany przez jakiekolwiek wściekłe zwierzę, a potem zarazić człowieka. Psy okazujące objawy choroby mogą ugryźć człowieka, ale do infekcji może dojść także w przypadku polizania przez psa, jeśli ślina wejdzie w kontakt z miejscem zadrapania, uszkodzoną skórą czy błoną śluzową.
Wirus wścieklizny przejmuje kontrolę nad systemem nerwowym i manipuluje procesami neurologicznymi tak, by szybciej się rozprzestrzeniać. Zarażeni doznają halucynacji, stają się agresywni, a nawet zaczynają bać się wody w zaawansowanych stadiach choroby.
Jeśli te symptomy się objawią, wścieklizna jest nieuleczalna, a śmierć jest prawie pewna. Na szczęście, w odróżnieniu od innych chorób na które istnieją szczepionki, możliwe jest zaszczepienie po zakażeniu, z racji tego że czas infekcji jest zwykle znany - szczególnie jeśli doszło do niej w drodze ugryzienia. Co więcej, okres inkubacji choroby jest względnie długi - może trwać od kilku dni do kilku lat, ale średnio wynosi on 3 do 8 tygodni. Szczepionka jest taka sama niezależnie od tego czy podawana jest przed czy po zakażeniu. Różni się jednak harmonogram szczepienia i podawane dawki.
Pierwszą szczepionkę na wściekliznę opracował Louis Pasteur w 1885 roku. Najpierw wszczepił wirusa królikom, a gdy króliki już umarły, suszył zainfekowaną tkankę nerwową, aby osłabić wirusa na tyle, by mógł być bezpiecznie zaaplikowany. Następnie przetestował go - z sukcesem - na dziewięcioletnim chłopcu, który został ugryziony przez wściekłego psa. W dzisiejszych czasach, Pasteur zostałby wtrącony do więzienia za wykonywanie zawodu lekarza bez licencji i niestosowanie się do standardów prawidłowych praktyk klinicznych. Ale wszyscy możemy być mu wdzięczni za jego odkrycie.
Dlaczego wścieklizna nadal jest szeroko obecna?
Dziś szczepionki na wściekliznę są hodowane w laboratorium z użyciem kultur komórkowych. Wirus jest dezaktywowany, oczyszczany i aplikowany poprzez iniekcję w ramię. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca uprzednie zaszczepienie dla ludzi, których zawód lub miejsce zamieszkania naraża na ciągłe, częste lub zwiększone ryzyko wejścia w kontakt z chorobą. Dotyczy to wszystkich mieszkających w krajach, gdzie wirus jest endemiczny. Niestety, nie wszyscy w tych krajach są szczepieni.
Szczepionka na wściekliznę jest na liście leków podstawowych WHO, a jej średnia cena wynosi od 11 dolarów w krajach rozwijających się, do nawet 250 dolarów w Stanach Zjednoczonych. Ponieważ alternatywą dla pozakażeniowego szczepienia jest śmierć, lek jest, rzecz jasna, bardzo opłacalny, niezależnie od punktu widzenia.
Czarna ospa, która pojawiła się na świecie nawet przed wścieklizną, została wyeliminowana, a istnieją też programy dążące do eradykacji polio, drakunkulozy i innych chorób zakaźnych. Dlaczego zatem wścieklizna nadal jest szeroko obecna?
Jedną przyczyną jest fakt, że wirus jest prawie zawsze przenoszony przez zwierzęta, a nie przez ludzi. Aby z nim walczyć, powinniśmy więc inwestować w szczepienia zwierząt domowych, redukcję populacji dzikich i bezdomnych zwierząt oraz wprowadzanie ścisłych kwarantann dla zwierząt przekraczających granice państwowe.
W krajach rozwiniętych zapobieganie wściekliźnie wymaga w dużej mierze kontrolowania i szczepienia populacji dziko żyjących zwierząt, co okazało się skuteczne w Szwajcarii i Niemczech. W krajach Ameryki Łacińskiej, gdzie zagrożeniem jest wścieklizna przenoszona przez nietoperze, używa się często szczepionek dla bydła, a także środki przeciwzakrzepowe, aby zabić nietoperze, które karmią się krwią bydła.
Ostatecznie, to najbiedniejsze regiony świata ponoszą największy ciężar związany z wścieklizną. Psy nie są tam szczepione tak często jak w krajach rozwiniętych. A nawet jeśli są, to ich populacja zwiększa się bardzo szybko. Już rok po przeprowadzeniu programu szczepienia na szeroką skalę, nowa populacja niezaszczepionych psów pojawiła się na ulicach, zwiększając ryzyko rozprzestrzeniania się choroby.
Tymczasem systemy opieki zdrowotnej krajów rozwijających się i tak muszą mierzyć się z innymi chorobami, takimi jak gruźlica, AIDS czy malaria, a zasoby środków profilaktycznych są ograniczone. Jeśli nie dokona się na tych polach rzeczywistego postępu, jeden z najstarszych wirusów świata nadal będzie nękał zarówno ludzi, jak i zwierzęta.
Melvin Sanicas
Melvin Sanicas - lekarz zajmujący się zdrowiem publicznym i wakcynolog. Koordynator projektów związanych ze zdrowiem publicznym w Bill & Melinda Gates Foundation.
Copyright: Project Syndicate, 2016