Meliny zagrożenia
Niemal na każdej ulicy Zakopanego można znaleźć opuszczone budynki, gdzie nocują pijacy. Niewiele można z tym zrobić.
31.08.2007 08:41
Stare, opuszczone domy, gdzie swoje miejsce znaleźli nadużywający alkohol to zagrożenie – takie telefony co jakiś czas odbiera policja. Jak można wywnioskować po środowym pożarze w Zakopanem, w którym zginął człowiek, jest to jak najbardziej realne. Niestety, takich miejsc na Podhalu jest sporo. Są one własnością prywatnych osób, a co za tym idzie żadna podhalańska instytucja nic z tym nie może zrobić. Zagrożenie dla sąsiadów Starych, drewnianych i dawno już opuszczonych przez właścicieli domów w Zakopanem nie brakuje. Niemal na każdej ulicy można znaleźć stare rudery w ogrodach pośród gęstych krzaków. Ulice Jagiellońska, Nowotarska, Kaminiec, czy Bulwary Słowackiego to tylko niektóre drogi w mieście, gdzie takie wątpliwe atrakcje można spotkać. Te miejsca szczególnie upodobali sobie ludzi bezdomni, którzy z uwagi na to, że nadużywają alkoholu, nie mogą przebywać w zakopiańskiej noclegowni. Problem w tym, że w czasie amoku alkoholowego, co nie jest rzadkością dla tych ludzi, może dojść do tragedii.
Wielu mieszkańców sąsiadujących z tymi miejscami dzwoni do nas z obawami – mówi Wiesław Lenard, komendant zakopiańskiej straży miejskiej. Rzeczywiście niewiele potrzeba, żeby do tragedii doszło. Wystarczy, że jeden z drugim pijani zasną z zapalonym papierosem i pożar gotowy. Poza tym takie osoby często stanowią zagrożenie dla okolicznych sąsiadów i przyjeżdżających do Zakopanego turystów. Wieczorami to aż strach chodzić, gdy "menele" chodzą po okolicy. A tu przecież są pensjonaty i turyści przyjeżdżają. Jak tu gości zapraszać? Co to za wizytówka miasta? – mówi pragnący zachować anonimowość mieszkaniec Kamieńca.
Problem w tym, że wszystkie te budynki należą do prywatnych osób. Ani policja, ani straż miejska nic nie mogą z tym zrobić. Znamy takie miejsca w mieście i sprawdzamy je – mówi mł. asp. Monika Kraśnicka–Broś, rzecznik prasowy policji w Zakopanem. Zazwyczaj jednak jest tak, że ile razy policja poprosi o opuszczenie takiego pustostanu, bezdomni po jakimś czasie i tak wracają. Nie można w żaden sposób zabezpieczyć tych budynków, bo są to własności prywatne. O ile się da, ustalamy właścicieli budynków i informujemy ich o tym. Dodatkowo, gdy budynek jest w złym stanie technicznym informujemy Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego o możliwości zaistnienia katastrofy budowlanej – zaznacza Wiesław Lenard. To jedyna metoda walki z tego typu zagrożeniami. Meliny więc będą powstawać tak długo, jak długo będą w Zakopanem bezdomni i niezabezpieczone pustostany dawno zapomniane przez właścicieli. Nikt bowiem nic nie może z tym zrobić.
Łukasz Bobek