Meksyk. Protesty po katastrofie metra
Setki protestujących zebrało się w stolicy Meksyku o tej samej nazwie domagając się sprawiedliwości dla 26 osób zabitych w wyniku zawalenia się wiaduktu metra. Według burmistrza Meksyku Claudii Sheinbaum przyczyną była prawdopodobnie wada stalowej konstrukcji.
Demonstranci wyruszyli z różnych części Meksyku i zebrali się na miejscu wypadku, gdzie złożyli hołd ofiarom paląc świece i składając kwiaty. - Jestem tu w solidarności ze wszystkimi ludźmi, którzy zginęli. Nie mają już głosu - powiedziała Briseida Noguez, mieszkanka stolicy kraju w rozmowie z AFP. - To, co się stało, jest wynikiem zaniedbań i korupcji - dodała.
Meksyk szuka winnych
Wielu protestujących niosło transparenty obwiniające lewicowych polityków, którzy rządzą stolicą od 1997 roku. Najwięcej krytyki spada na dwoje politycznych protegowanych prezydenta Andresa Manuela Lopeza Obradora. Chodzi o wspomnianą burmistrz miasta Claudię Sheinbaum, która objęła rządy w 2018 roku, a także o ministra spraw zagranicznych Marcelo Ebrarda. To właśnie za jego rządów, na wcześniejszym stanowisku włodarza miasta, linię oddano do użytku.
Linia metra nr 12, która zawaliła się częściowo w poniedziałek, była najnowszą. Została oddana do użytku w 2012 roku. Od samego początku sprawiała wiele problemów i była wyłączana z ruchu. Biegnąca 20 metrów nad ziemią estakada zawaliła się pod ciężarem pociągu.
W katastrofie zginęło 26 osób, a ponad 80 zostało rannych. Przyczyny tragicznego zdarzenia wyjaśni specjalna komisja. O pomoc w dochodzeniu została poproszona m.in. norweska firma inżynieryjna DNV. Prezydent Meksyku Andres Mauel Lopez Obrador powiedział, że "nic nie zostanie ukryte" w toku wyjaśniania tragedii.