Media: USA analizują koszty zarządzania Grenlandią
Biały Dom rozważa finansowe aspekty zarządzania Grenlandią, gdyby znalazła się ona pod amerykańską kontrolą - donosi "Washington Post". Według dziennika amerykańskie wyliczenia dotyczą m.in. wydatków na świadczenia socjalne.
Co musisz wiedzieć?
- Biały Dom szacuje koszty zarządzania Grenlandią, jeśli terytorium to znalazłoby się pod kontrolą USA.
- W środę wizytę na Grenlandii rozpoczyna premierka Danii Mette Frederiksen, ma spotkać się z nowym premierem wyspy Jensem-Frederikiem Nielsenem.
- Nielsen wcześniej wyraźnie sprzeciwiał się wypowiedziom Trumpa na temat przejęcia Grenlandii.
"Washington Post" podaje, że wyliczenia USA dotyczą m.in. wydatków na świadczenia socjalne, a jedną z opcji jest zaoferowanie rządowi Grenlandii przez USA korzystniejszej umowy niż ta, która obowiązuje dziś z Danią. - Zapłacimy więcej niż Dania - mówi źródło gazety.
Grenlandia, choć posiada autonomię, nie jest ekonomicznie samowystarczalna. Jej budżet wspierany jest przez Kopenhagę kwotą co najmniej 4,1 mld koron (ok. 600 mln rocznie). Główne dochody wyspy pochodzą z rybołówstwa, które staje się coraz bardziej niepewne z powodu zmian klimatycznych. Dodatkowo, wyspa zmaga się z ograniczoną dostępnością usług zdrowotnych i opiekuńczych.
Wyspa nie ma własnych lekarzy, wielu z nich jest sprowadzanych z Danii na tymczasowe kontrakty. Miasteczka i osady rybackie na wyspie nie są połączone drogami, a jedyną możliwością transportu są helikoptery lub niewielkie samoloty.
Amerykańscy urzędnicy badają również potencjalne dochody z eksploatacji surowców na Grenlandii. Na wyspie znajdują się już zagraniczne kopalnie złota i rubinów, ale dostęp do większości złóż wymaga dużych inwestycji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Greckie kurorty pod wodą. Potężne skutki ulewy na Cykladach
Premier Grenlandii odniósł się do planów Trumpa
Jak zauważył "Washington Post", wypowiedzi prezydenta USA Donalda Trumpa o konieczności przejęcia Grenlandii nie są tylko jego prywatnym życzeniem, ale zaczynają znajdować odzwierciedlenie w polityce administracji rządowej.
W ubiegłym tygodniu wiceprezydent USA J.D. Vance odwiedził amerykańską bazę Pituffik na Grenlandii. Zapowiadana wcześniej wizyta jego żony, Ushy, w celu poznania społeczności grenlandzkiej i podziwiania tradycyjnego wyścigu psich zaprzęgów, nie doszła do skutku po zapowiadanych protestach mieszkańców i władz.
Premierka Danii Mette Frederiksen w środę rozpoczyna wizytę na Grenlandii, gdzie spotka się z nowym premierem wyspy Jensem-Frederikiem Nielsenem z partii Demokraci. Nielsen, choć popiera ideę niepodległości Grenlandii, uważa, że powinna ona nastąpić dopiero po osiągnięciu niezależności gospodarczej.
Wśród szans na to wymienia rozwój turystyki poprzez rozwój infrastruktury lotniskowej, jesienią ubiegłego roku otwarto międzynarodowy port lotniczy w stolicy Grenlandii, Nuuk. Jednocześnie nowy rząd chce z władzami w Kopenhadze wynegocjować rozszerzenie swoich praw w ramach Wspólnotowego Królestwa, jakie tworzą Dania, Grenlandia i Wyspy Owcze. Politykom grenlandzkim zależy m.in. na posiadaniu ostatecznego głosu w sprawach Arktyki.
Nielsen w oświadczeniu opublikowanym na Facebooku sprzeciwił się też wypowiedziom Trumpa. "Prezydent Trump mówi, że USA przejmą Grenlandię. Pozwólcie mi wyrazić się jasno: Stany Zjednoczone tego nie dostaną. Nie należymy do nikogo. Sami decydujemy o naszej przyszłości" - podkreślił.
Czytaj też: