Media nie opublikują wizerunku gwałciciela z Grodziska
Prokuratura Rejonowa w Siemiatyczach
nie udzieliła mediom zgody na publikację danych i
wizerunku 45-letniego mężczyzny z Grodziska, podejrzanego o wielokrotne
gwałcenie i więzienie córki.
10.09.2008 | aktual.: 10.09.2008 12:47
O taką zgodę, z powołaniem się na zapis o ważnym interesie społecznym w prawie prasowym, wystąpiło kilka redakcji.
"Nie podzielam poglądu, iż dałaby ona (zgoda) poczucie sprawiedliwości rodzinie i społeczeństwu, oraz że będzie pomocna w jego (podejrzanego) resocjalizacji" - napisał szef siemiatyckiej prokuratury Mirosław Żoch. Dodał, że publikacja tych danych mogłaby wyrządzić krzywdę rodzinie, ze względu na możliwość identyfikacji jej członków.
Żoch powiedział też, że publikacja tych danych mogłaby wyrządzić krzywdę rodzinie - ze względu na możliwość identyfikacji jej członków.
Mężczyzna został aresztowany w poniedziałek na trzy miesiące. Postawiono mu m.in. zarzuty wielokrotnego doprowadzenia córki, obecnie 21-letniej, z użyciem gróźb i przemocy - do obcowania płciowego. Część tych czynów miała miejsce przed ukończeniem przez dziewczynę 15 lat.
Inne zarzuty to m.in. groźby karalne i bezpodstawne pozbawianie wolności. Wśród zarzutów jest też dokonanie rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Chodziło o wtargnięcie z siekierą w ręku do domu narzeczonego córki, u którego ukryła się dziewczyna.
Jak poinformował rzecznik prasowy białostockiej prokuratury okręgowej Adam Kozub, w związku z tym zdarzeniem zarzut bezprawnego pozbawienia dziewczyny wolności postawiono bratu jej ojca. Została ona bowiem przez obu siłą zabrana i przewieziona do domu swojej rodziny.
Wobec tego podejrzanego nie zastosowano aresztu, lecz inne środki zapobiegawcze, m.in. poręczenie majątkowe, a także zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej i kontaktowania się z nią.
Podana w miniony poniedziałek przez policję informacja o dziewczynie przez sześć lat wykorzystywanej przez ojca wywołała burzę medialną. Prokuratorzy mówią nieoficjalnie, że pierwsze informacje policji były nieprecyzyjne, bo wynikało z nich, że przez cały ten czas dziewczyna była więziona.
Wieś koło Siemiatycz odwiedziło kilkudziesięciu dziennikarzy i ekip telewizyjnych. Niektóre redakcje rozmawiały z pokrzywdzoną i jej matką. Ta twierdzi, że wiedziała o wszystkim, ale - jak mówi - bała się coś zrobić. Mąż miał grozić jej i córce śmiercią, a o dziewczynie miał wyrażać się, że "mu wolno, bo jest jego rzeczą".
Według informacji niektórych mediów, w związku z ogromnym zainteresowaniem dziennikarzy policja zabrała z miejsca zamieszkania tę rodzinę. Pytany o to Mirosław Żoch powiedział, że nic oficjalnie o tym nie wie i nie ma pojęcia, gdzie i kto miałby rodzinę ukryć.
Pokrzywdzona dziewczyna ma obecnie 21 lat. Na policję w Siemiatyczach zgłosiła się przed tygodniem, przyszła z matką.
Jak zeznała, wykorzystywana była od sześciu lat. W 2005 i 2007 roku urodziła dzieci. Mówiła, że została przez ojca zmuszona do pozostawienia obu noworodków w szpitalach, gdzie miały miejsce porody. Zrzekła się praw do dzieci.
Prokuratorzy nieoficjalnie przyznają, że ich badania DNA mogą być potrzebne do potwierdzenia ojcostwa.
Kiedy policja zaczęła śledztwo, ojciec dziewczyny uciekł z domu. Rozpoczęto ogólnopolskie poszukiwania i na jego ślad trafiono w Siedlcach. Policja przypuszcza, że planował wyjazd za granicę.