Matka zabitego żołnierza protestuje w Waszyngtonie
Cindy Sheehan, matka żołnierza poległego w
Iraku, która w lecie protestowała przeciw wojnie koło rezydencji
prezydenta George'a Busha w Crawford w Teksasie, kontynuuje swój
protest w stolicy USA.
Sheehan przemaszerowała z kilkunastoma innymi przeciwnikami wojny od Kapitolu do Białego Domu i zapowiedziała, że pozostanie tam do czasu aż prezydent zechce się z nią spotkać. Dołączyli do niej m.in. były lewicowy kandydat na prezydenta Ralph Nader, znana aktorka filmowa Jessica Lange i czołowy działacz murzyński, pastor Al Sharpton.
Bush, który spotkał się już kilka miesięcy temu z Sheehan na wspólnym spotkaniu z rodzinami innych zabitych żołnierzy, w sierpniu odmówił widzenia się z nią, kiedy demonstrowała pod jego rezydencją w Teksasie. Pani Sheehan wyruszyła następnie na objazd Stanów Zjednoczonych i protestowała przeciw wojnie w 51 miastach w 28 stanach. Wzywa ona do natychmiastowego wycofania wojsk amerykańskich z Iraku.
Media amerykańskie ostatnio niemal całkowicie ignorują jej działalność, zajęte huraganami Rita i Katrina. Większe zainteresowanie budzi ona w mediach zagranicznych. Sheehan głosi dość radykalne poglądy, odróżniające ją od większości przeciwników wojny w Iraku. Potępia na przykład także inwazję na Afganistan jesienią 2001 r., podjętą w odpowiedzi na atak na USA 11 września.
Ostatnio zaapelowała do władz o wycofanie wojsk z "okupowanego" - jak powiedziała - Nowego Orleanu. Oddziały Gwardii Narodowej pilnują tam porządku i pomagają w akcji ratunkowej. Jedna z pacyfistycznych organizacji zamieściła tymczasem w czwartek płatne ogłoszenie przeciw wojnie w Iraku na dwóch stronach dziennika "Washington Post".
Przypomniano w nim, że Bush i jego najbliżsi współpracownicy wprowadzili w błąd Amerykanów, podając powody wojny, jak np. rzekome posiadanie przez Irak broni masowego rażenia.
Tomasz Zalewski