Matka Polaka: zabili mi syna, a teraz są niewinni?!
Matka polskiego imigranta Roberta Dziekańskiego, który 14 października 2007 roku zmarł na lotnisku w Vancouver po porażeniu paralizatorem przez policję jest rozżalona, że funkcjonariusze odpowiedzialni za śmierć jej syna nie ponieśli żądnych konsekwencji.
Niezależna Komisja Skarg Publicznych Przeciwko Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej (Royal Canadian Mounted Police – RCMP) w miniony czwartek zamknęła ostatecznie sprawę Roberta Dziekańskiego. W końcowym raporcie stwierdzono, że RCMP wprowadziła już w życie większość zaleceń z poprzednich dochodzeń. Głównie dotyczą one używania elektrycznych paralizatorów. Mówi się w nich także m.in. o konieczności polepszenia jakości szkolenia funkcjonariuszy.
Matka Roberta Dziekańskiego nie jest jednak w pełni usatysfakcjonowana. Głownie dlatego, że funkcjonariusze, który przyczynili się do śmierci Dziekańskiego, nigdy nawet nie zostali zdyscyplinowani i przez cały czas pobierają pełne wynagrodzenia.
- Ten raport to takie zapewnienie, że po tym co się stało będzie lepiej, ale ci funkcjonariusze, którzy odpowiadają za to, że zmarł mój Robert, nie ponieśli żądnych konsekwencji – mówi Zofia Cisowski. - Czy to jest w porządku? – pyta.
- Od 11 lat płacę podatki w Kanadzie i jestem wściekła, że także z moich pieniędzy odpowiedzialni za tę sprawę nadal otrzymują swoje pensje – dodaje Cisowska, która z powodu rozchwiania emocjonalnego po stracie syna, nie jest w stanie pracować.
- Kiedy tylko pomyślę o Robercie cała zaczynam się trząść – mówi pani Zofia.
Nieznający angielskiego Robert Dziekański 13 października 2007 roku przyleciał do Vancouver. Nie potrafił porozumieć się z lotniskowym personelem i nie mógł odnaleźć matki.
Kiedy po wielu godzinach spędzonych na lotnisku Dziekański zaczął zachowywać się agresywnie funkcjonariusze policji postanowili go obezwładnić używając paralizatora. 40-letni Polak, wkrótce potem zmarł, bez próby udzielenia mu jakiejkolwiek pomocy.
Dochodzenie wykazało, że czwórka policjantów, która "uspokajała" Dziekańskiego, skłamała mówiąc, że groził on im przy pomocy biurowego zszywacza i w związku z tym użycie paralizatora wobec niego nie było uzasadnione. Ostatecznie jednak nie postawiono im żadnych zarzutów.
Trzech z nich, w tym Kwesi Millington, który pięciokrotnie użył paralizatora wobec Dziekańskiego, nadal pracuje w policji. Czwarty funkcjonariusz, który pełnił wówczas funkcję dowódcy na lotnisku w Vancouver, został zawieszono ale nie w związku ze sprawą Dziekańskiego, tylko dlatego, że brał udział w wypadku samochodowym, w którym zginął motocyklista.
Zofia Cisowski w 2009 roku złożyła pozew sądowy przeciwko, rządowi Kanady, władzom prowincji Brytyjska Kolumbia, gdzie leży Vancouver, władzom lotniska i czwórce funkcjonariuszy. Po oficjalnych przeprosinach wygłoszonych przez zastępcę szefa RCMP Gary'ego Bassa i wypłaconym jej w ramach ugody odszkodowaniu za śmierć syna, wycofała pozew. Wysokości zadośćuczynienia nigdy nie ujawniono.
Z Nowego Jorku dla polonia.wp.pl
Tomasz Bagnowski
NaSygnale.pl: Przypalali księdza żelazkiem!