Matka Magdy się przyznała: kocyk był śliski i...
Nadal nie wiadomo, gdzie jest ciało Madzi. Matka dziewczynki w rozmowie z detektywem Rutkowskim przyznała, że ukryła ciało dziecka po tym, jak wypadło jej z kocyka po kąpieli. W miejscu wskazanym przez mamę Magdy, policja znalazła tylko kurtkę. Ciała nie było. Policjanci liczą, że matka dziecka zawęzi miejsce poszukiwań i wskaże miejsce ukrycia zwłok.
Od rana policja wznowiła poszukiwania ciała 6-miesięcznej Madzi. Pies policyjny, sprowadzony na przypuszczalne miejsce ukrycia zwłok dziecka, nic nie wykrył. Płaski teren, objęty poszukiwaniami, został już sprawdzony przez policję. Obecnie funkcjonariusze czekają na specjalistyczny sprzęt, aby przeszukać rzekę.
Kontakt z matką dziecka jest utrudniony i nie ma jej na miejscu poszukiwań. Ciągle przebywa w komendzie policji.
Płakała i przyznała się
Rutkowski podkreśla, że potrzeba czasu na odnalezienie ciała Magdy. W czwartek późnym wieczorem matka wskazała dosyć precyzyjnie miejsce, gdzie to ciało powinno być. - Nie mogłem jej siłą prowadzić dokładnie do tego miejsca, które wskazała, bo stawiała opory. Była w szoku, płakała - powiedział. Policji przyznała, że zostawiła dziecko nad Czarną Przemszą.
Dodał, że matka przyznała się po tym, jak zastosował grę psychologiczną i powiedział jej, że wie, że dziecka nie było w wózku, gdy jechała z wózkiem do matki. - Wtedy ona zaczęła płakać i przyznała, co się stało - powiedział. - Matka Magdy powiedziała, że zdarzył się wypadek - dziecko wysunęło jej się z rąk i upadło. Uderzyło główką o próg i umarło - powiedział w nocy detektyw Krzysztof Rutkowski.
- Mamy ten wysoki próg w sypialni. Ja wychodziłam, ona była w kocu, w tym wszystkim - opowiada matka Madzi. - Ten kocyk był śliski - dodaje.
Jest też przekonany, że ojciec dziecka nic nie wiedział.
Rutkowski powiedział też, że policja nie działała prawidłowo, bo podejrzenie o tym, że związek ze śmiercią dziecka ma matka, przekazał detektyw już w niedzielę.
Poszukiwania Madzi
Policja przeszukuje miejsce wskazane przez matkę półrocznej Madzi z Sosnowca. Według relacji detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, matka przyznała się w rozmowie z nim do spowodowania śmierci dziecka i wskazała miejsce gdzie miała porzucić ciało. Ze słów matki wynika, iż dziecko wyślizgnęło się jej z kocyka i uderzyło o próg.
Matka została przewieziona na policję. Policja nie wyklucza, że będzie jeszcze raz przesłuchiwać rodzinę dziecka.
Magda zaginęła w ubiegłym tygodniu, we wtorek wieczorem. Jej matka twierdziła, że straciła przytomność, a gdy się ocknęła, dziewczynki nie było już w wózku. W czasie przesłuchań kobieta mówiła też, że miała wrażenie, iż w czasie jej spaceru z dzieckiem w stałej odległości szedł za nimi wysoki mężczyzna. Podała jego pobieżny rysopis, ale policjantom nie udało się zebrać wystarczająco dużo informacji, by przygotować jego portret pamięciowy.
Magdy szukał również detektyw Krzysztof Rutkowski. Jak informował, ojciec dziewczynki przeszedł badanie wariografem, które wypadło dla niego pozytywnie. Poddania się badaniu odmówiła natomiast matka dziecka - jak podano, nie czuła się na siłach. Poza tym przeprowadzono testy DNA, które potwierdziły, że ojcem Magdy faktycznie jest mąż matki dziecka, a nie ktoś inny - jak spekulowano np. na forach internetowych. Wykluczono też przynależność rodziców dziewczynki do sekty.
Za informacje, które mogłyby naprowadzić na ślad dziecka wyznaczono wysokie nagrody, kwota doszła do 160 tysięcy złotych. Niemal w całym województwie pojawiły się plakaty ze zdjęciem Madzi. Matka dziewczynki błagała, by rzekomy porywacz oddał jej dziecko. Rodzice publicznie obiecali, że jeśli to zrobi, nie spotka go kara.