Matka i syn znęcali się nad chorą na Zespół Downa
Przed łódzkim sądem rejonowym rozpoczął się proces 58-letniej Bożeny W. i jej 34-letniego syna - Pawła W. oskarżonych o znęcanie się nad chorą na Zespół Downa siostrą Bożeny W. Doprowadzona do skrajnego wyczerpania chora zmarła.
14.09.2006 | aktual.: 14.09.2006 13:51
Ciało kobiety - Henryki P. - znaleziono leżące na podłodze w mieszkaniu, w którym przebywała również Bożena W. Według ustaleń śledztwa leżało tak przez kilka dni. Pogotowie wezwał sąsiad.
Według prokuratury, Bożena W. na której ciążył obowiązek opieki nad chorą siostrą Henryką P., wraz z synem bili i popychali kobietę, używali wobec niej wulgarnych słów, grozili śmiercią i głodzili. Oboje nie przyznają się do winy. W czwartek odmówili przed sądem składania wyjaśnień. Zapowiedzieli jednak, że będą odpowiadać na pytania prokuratury, obrońców i sądu.
Z wyjaśnień złożonych przez oskarżoną w trakcie śledztwa, wynika, iż winą za całą sytuację obarcza ona swojego syna. To on - według Bożeny W. - będąc często pod wpływem alkoholu, bił ciotkę, popychał ją i wyzywał. Jak przyznała, wielokrotnie słyszała, że Paweł mówił do Henryki P. iż "dawno powinna nie żyć". Dodatkowo zabierał im pieniądze.
Zdaniem Bożeny W. opiekowała się ona siostrą bardzo dobrze, dbała o nią "jak o dziecko" i nie prawdą jest, że ją głodziła. Zaprzeczyła, że piła alkohol, czasem tylko "piwo lub winko". Pytana, dlaczego nie wzywała do leżącej pogotowia odpowiedziała, że "nie miała skąd zadzwonić".
Wyjaśnieniom matki zaprzeczył Paweł W. Według niego, matka często piła i wtedy nie opiekowała się Henryką P., a ona sam - jak twierdzi - wielokrotnie prosił matkę, by zajęła się swoja siostra. Jak powiedział w trakcie śledztwa, ciotki nigdy nie bił, wręcz odwrotnie - on sam był świadkiem jak to matka biła Henrykę P. oraz często ja wyzywała.
Paweł W. wyjaśnił również w trakcie śledztwa, że widział leżącą na podłodze ciotkę, a na pytanie co jej się stało, usłyszał od matki, że kobieta śpi. "Kiedy podszedłem do leżącej i nie wyczułem tętna powiedziałem matce, aby zadzwoniła po pogotowie. Wyszedłem z domu". Przyznał, iż kiedy wrócił na drugi dzień do domu chora nadal leżała w tej samej pozycji na podłodze.
Matce i jej synowi grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności.