Matka górnika zabitego w "Wujku": wyrok jest sprawiedliwy
Matka jednego z górników zabitych podczas pacyfikacji kopalni "Wujek" na początku stanu wojennego, Janina Stawisińska uważa, że wyrok skazujący zomowców biorących udział w
tej akcji jest sprawiedliwy i przynosi pewną ulgę.
24.06.2008 | aktual.: 24.06.2008 18:46
Moje marzenia są takie, by mój syn żył, ale to ulga, że po 15 latach sprawiedliwości wreszcie stało się zadość. Myślę, że to jednak za długo trwało. Wszystkie fakty tej zbrodni są podane jak na talerzu, po co było przeciągać tę sprawę? - mówiła dziennikarzom Stawisińska.
Fakt, że żaden z oskarżonych nie pojawił się w katowickim sądzie apelacyjnym na ogłoszeniu wyroku, Stawisińska wyjaśniała tym, że może wreszcie się wstydzą, lub też że byli milicjanci może spodziewali się innego rozstrzygnięcia.
Że oni się wypierają, są takie niewinne aniołki, to wcale nie znaczy, że kto inny strzelał. To oni mieli broń palną, czołgi, helikopter do dyspozycji - wskazywała matka poległego w "Wujku" 21-letniego wówczas Jana Stawisińskiego.
Zaznaczyła, że nigdy nie rozmawiała z członkami plutonu specjalnego. Od samego początku, gdy zaczęłam przyjeżdżać na rozprawy, patrzyli tylko na mnie, kiedy mnie tu szlag trafi i już nie będę przyjeżdżać. Miałam odczucie, że patrzyli: ta stara wciąż tu jest. Chciałabym wreszcie usłyszeć od nich: "przepraszam" - dodała.
Stawisińska przez ponad piętnaście lat przyjeżdżała spod Koszalina niemal na każdą rozprawę w kolejnych procesach b. milicjantów z plutonu specjalnego, który w grudniu 1981 r. pacyfikował śląskie kopalnie "Wujek" i "Manifest Lipcowy".