Masowe protesty Pakistańczyków po nalocie USA
Tysiące ludzi wyszły na
ulice miast pakistańskich, by - odpowiadając na wezwanie
organizacji islamskich - wziąć udział w wiecach protestu przeciwko
nalotowi amerykańskiemu na wieś na pograniczu z Afganistanem.
15.01.2006 | aktual.: 15.01.2006 17:38
Amerykański nalot na pograniczu z Afganistanem, miał - według źródeł wywiadu USA - uśmiercić nr dwa Al-Kaidy, Ajmana Al-Zawahiriego, a zabił co najmniej 18 cywilów. Zawahiriego prawdopodobnie jednak nie było na miejscu. Według prasy amerykańskiej, atak przeprowadzono z wykorzystaniem samolotów bezzałogowych.
Rząd Pakistanu w związku z atakiem złożył w sobotę protest na ręce ambasadora USA. Atak powietrzny nastąpił w kilka dni po tym, gdy Pakistan, ważny sprzymierzeniec USA w walce z terroryzmem, ostro zaprotestował przeciwko przygranicznym operacjom kierowanych przez USA sił w sąsiednim Afganistanie, mówiąc, że w ubiegły weekend na skutek wymiany ognia na granicy zginęło osiem osób.
Prezydent Pakistanu, Pervez Musharraf, w niedzielę nie wspominając wprost o nalocie, ostrzegł rodaków, by nie udzielali schronienia bojownikom z zewnątrz, gdyż - jak zaznaczył - obecność takich zagranicznych terrorystów może spowodować niepokoje w granicach samego Pakistanu.
Incydent na granicy, w rejonie miejscowości Damadola, wywołał gniew Pakistańczyków. Prawie osiem tysięcy osób wzięło w sobotę udział w proteście nieopodal Damadoli, skandując antyamerykańskie hasła. W niedzielę wiece antyamerykańskie, w czasie których wznoszono hasła "Śmierć Ameryce", objęły niemal wszystkie miasta kraju.
W największym mieście kraju, Karaczi, na ulice wyszło ponad 10 tysięcy demonstrantów. "Położyć kres amerykańskiej agresji", "Śmierć Amerykanom", "Wstrzymać bombardowanie niewinnych ludzi" - skandowano. Podobne hasła wznoszono w Islamabadzie, Lahaur, Multanie, Peszawarze i innych miastach. Palono amerykańskie flagi, domagając się wycofania sił USA z Afganistanu; pojawiły się też żądania ustąpienia Musharrafa.
Wiece, odbywające się przy silnej ochronie policyjnej, miały - jak wynika z relacji agencyjnych - spokojny przebieg.