Martwy zakaz używania rac na zgromadzeniach. Nie są niebezpieczne

Używanie rac na zgromadzeniach publicznych jest zabronione. Podczas Marszu Niepodległości z udziałem 250 tys. osób paliły się ich jednak tysiące. Policja sama przyznaje, że nie interweniowała, bo race "nie stwarzały bezpośredniego zagrożenia". Potwierdza to w rozmowie z WP pirotechnik.

Martwy zakaz używania rac na zgromadzeniach. Nie są niebezpieczne
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

13.11.2018 | aktual.: 13.11.2018 14:13

Komenda Stołeczna Policji poszukuje osób, które używały rac podczas niedzielnego Marszu Niepodległości w Warszawie. Zgodnie z art. 4 ustawy Prawo o zgromadzeniach "w zgromadzeniach nie mogą uczestniczyć osoby posiadające przy sobie broń, materiały wybuchowe, wyroby pirotechniczne lub inne niebezpieczne materiały lub narzędzia". Race i petardy pojawiły się, kiedy część Biało-Czerwonego Marszu przemieszczała się Alejami Jerozolimskimi.

- Od samego początku założyliśmy, że jeśli odpalenie materiałów pirotechnicznych podczas marszu nie będzie stwarzało bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia i życia innych, nie będziemy w trakcie marszu interweniować, a zbieraliśmy materiały filmowe, na podstawie których ustalamy, kim są te osoby i będziemy dążyć do ich ukarania - powiedział podczas konferencji prasowej Komendant Główny Policji, nadinsp. Jarosław Szymczyk.

Czynności policji dotyczą naruszenia art. 52 Kodeksu wykroczeń, który stanowi, że "kto bierze udział w zgromadzeniu, posiadając przy sobie broń, materiały wybuchowe, wyroby pirotechniczne lub inne niebezpieczne materiały, podlega karze aresztu do 14 dni, karze ograniczenia wolności albo karze grzywny”.

Poszukiwania i pierwszy ukarany

Policja opublikowała wizerunki siedemnastu poszukiwanych osób, które miały używać rac. Wśród nich są osoby w mundurach strażaków OSP. Na marszu było około 250 tys. osób. Paliły się setki, a może nawet tysiące rac.

Ponadto zdjęcia, które opublikowała policja, są bardzo niewyraźne. Do oryginału jednego z nich (z których funkcjonariusze wycięli portrety czterech poszukiwanych) dotarł korespondent brytyjskiego dziennika "The Guardian" - Christian Davies.

Rzecznik KSP kom. Sylwester Marczak poinformował we wtorek, że pierwsza z poszukiwanych osób została już ukarana. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób. Sama zgłosiła się na komisariat policji.

"Race same w sobie nie są niebezpieczne"

Zapytaliśmy specjalistę o kwestie bezpieczeństwa związane z używaniem rac na zgromadzeniach publicznych. - Race użytkowane prawidłowo nie są niebezpieczne - mówi Wirtualnej Polsce Katarzyna Guzowska, pirotechnik.

Tłumaczy, że na zgromadzeniach najczęściej używane są race morskie, które odpala się za pomocą zawleczki. Nieco rzadziej pojawiają się również flary - te odpalane są za pomocą lontu. - Oba rodzaje przechodzą całą masę testów dopuszczalności. Nie są to produkty niecertyfikowane, które gdzieś ktoś sobie zrobił - dodaje pirotechnik.

Nie może wybuchnąć ani spowodować pożaru

- Race morskie, które widać na marszach, mają przeznaczenie alarmowe do używania na statkach morskich i przechodzą dużą ilość testów i badań, aby nie były niebezpieczne. Z tej racy nie ma ognia - ona nie ma prawa wybuchnąć, ani nie ma prawa być z niej żadnego pożaru. Uniesiona do góry nie stanowi zagrożenia - tłumaczy pirotechnik.

Flary odpalane przez lont dają dziesięciocentymetrowy płomień . - Ten płomień ognia, który jest skierowany do góry, nadal nie ma prawa nic zrobić - tłumaczy Guzowska.

Głupota człowieka

Pirotechnik podkreśla, że "użytkowanie racy w tłumie ludzi to nie tylko kwestia bezpieczeństwa sprzętu, a głupoty człowieka”.

- Ale co może się stać, jak ludzie będą tymi racami wymachiwać? Ktoś może ewentualnie nawdychać się dymu, a każdy dym jest lekko trujący - zauważa Guzowska.

- Pożaru też nie wywołują. Chyba, że ktoś bezczelnie przytknie ją do materiału łatwopalnego i będzie czekał, aż zapłonie - podsumowuje pirotechnik.

Równi i równiejsi

Zdjęciem z racą z niedzielnego Marszu Niepodległości pochwalił się w mediach dziennikarz TVP Cezary Gmyz. Wobec niego nie toczą się żadne czynności.

Policja wciąż prowadzi natomiast postępowanie wobec posłów Platformy Obywatelskiej. Andrzej Halicki i Sławomir Neumann odpalili dwie race 12 maja podczas Marszu Wolności. Stali wówczas na dachu autobusu wynajętego przez partię. Aby jednak posłów ukarać, należy im najpierw odebrać immunitet.

Sami posłowie informowali, że są gotowi zapłacić mandaty za odpalenie rac. Neumann zapewnił, że obaj z Halickim odpalili race w sposób bezpieczny. - Mieliśmy przygotowaną gaśnicę, wszystko było przygotowane, żeby te patriotyczne biało-czerwone race były bezpieczne dla ludzi - podkreślił.

Szef klubu PO wyraził wówczas nadzieję, że policja i szef MSWiA Joachim Brudziński "z taką samą determinacją i zaangażowaniem" będą żądać płacenia mandatów przez wszystkich tych, którzy odpalają race na Marszu Niepodległości 11 listopada.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (21)