"Marsz Śledzia" przez Zatokę Gdańską
14 osób uczestniczyło w niedzielę w 10-kilometrowym "Marszu Śledzia" w poprzek Zatoki Gdańskiej, od Kuźnicy do Rewy (Pomorskie). Na większości trasy woda sięgała śmiałkom do kolan; jeden 150-metrowy odcinek, gdzie morze było głębsze, musieli przepłynąć wpław.
19.11.2006 | aktual.: 19.11.2006 17:35
Wędrówka trwała sześć godzin. Z uwagi na zapadające ciemności i bezpieczeństwo drugi 800-metrowy odcinek trasy, o głębokości 5 metrów, 13 uczestników wyprawy przepłynęło w łodzi; jeden z mężczyzn zdecydował się pokonać ten dystans o własnych siłach. Temperatura wody wynosiła ok. 8 stopni Celsjusza.
W wyprawie wzięły udział osoby na co dzień związane z morzem jak np. ratownicy i nurkowie. Do tegorocznego, czwartego już z kolei "Marszu Śledzia" zgłosiła się m.in. jedna kobieta, 13-letni chłopiec oraz burmistrz Jastarni Tyberiusz Narkowicz, który od kilku miesięcy jest członkiem miejscowego klubu morsów.
Mój zastępca obawia się, że jak się rozchoruję, to spadną na niego wszystkie obowiązki, ja jednak uważam, że ten marsz to świetna promocja regionu, pokazujący, że Zatoka Gdańska może być atrakcyjna przez cztery pory roku - powiedział burmistrz Jastarni.
Uczestnicy marszu pokonali trasę w tzw. mokrych piankach, do których przenika woda. Dzięki temu, że kombinezony te nie wypuszczają wody na zewnątrz, ogrzewa się ona następnie od ciała tworząc osłonę termiczną - powiedział organizator marszu, Radosław Tyślewicz.
Po drodze śmiałkowie mieli okazję zobaczyć z bliska wrak okrętu podwodnego ORP "Kujawiak". Jednostka ta znajduje się na terenie dawnego poligonu wojskowego, gdzie w połowie lat 60. została celowo zatopiona służąc jako tarcza strzelnicza podczas ćwiczeń Marynarki Wojennej. Wrak okrętu leży na głębokości 5 metrów, a z wody wystaje jego kiosk.
W trakcie wyprawy nie zabrakło też obowiązkowej konsumpcji śledzia.