Marsz protestacyjny w Hongkongu
Dziesiątki tysięcy ludzi przemaszerowały ulicami Hongkongu w ósmą rocznicę jego powrotu do Chin, żądając więcej demokracji. Demonstrantów było jednak znacznie mniej niż podczas takich rocznicowych demonstracji w poprzednich latach.
01.07.2005 | aktual.: 01.07.2005 15:03
Tym razem policja doliczyła się 11 tysięcy demonstrantów, a organizatorzy - 45 tysięcy. Zdaniem obserwatorów, ruch demokratyczny stracił dynamikę, kiedy w zeszłym roku Pekin stłumił nadzieje mieszkańców Hongkongu na bezpośrednie wybieranie przywódców i całego składu lokalnego parlamentu.
Zdaniem innych, tym razem uczestników protestu było mniej, ponieważ ludzie chcą dać szansę nowemu i bardzo popularnemu przywódcy Donaldowi Tsangowi.
Rząd Chin mianował w zeszłym miesiącu Donalda Tsanga nowym szefem administracji Hongkongu, zatwierdzając jego wcześniejszy wybór przez tamtejsze kolegium elektorskie.
Tsang, wieloletni urzędnik administracji Hongkongu, zastąpił niepopularnego Tunga Chee-hwa, który podał się do dymisji w marcu, oficjalnie z przyczyn zdrowotnych. Tung, dawny potentat branży żeglugowej, był naczelnym administratorem Hongkongu od momentu jego przejścia pod suwerenność Chińskiej Republiki Ludowej w 1997 roku. Powszechnie zarzucano mu, że zgodnie z życzeniami Pekinu dąży do ograniczenia politycznej autonomii Hongkongu i obywatelskich swobód jego mieszkańców.
Hongkong - była kolonia brytyjska - od 1997 r. ma status specjalnego regionu administracyjnego Chin, podobnie jak była kolonia portugalska Makau (od 1999 r.). W ostatnich latach Hongkong przeżywa wiele problemów - zarówno gospodarczych, jak i politycznych. Jest sceną protestów opozycji przeciwko ograniczaniu swobód obywatelskich i ingerencji Pekinu w sprawy tej byłej kolonii. Pogorszyła się też sytuacja gospodarcza.