Mars - kozioł ofiarny
Mars, planeta wojny, zbliża się do Ziemi. Nic dobrego z tego nie wyniknie - twierdzą astrologowie, ale kto dziś słucha astrologów? Kiedyś było inaczej, mieli oni posłuch wśród najmożniejszych tego świata. Teraz ich przepowiednie wkłada się między bajki. Niesłusznie, wodzowie krajów i narodów doskonale rozumieli, jaka to wygoda przerzucić odpowiedzialność na drugą stronę. "Nie my jesteśmy winni, ktoś inny, np. bóg wojny - Mars".
27.08.2003 | aktual.: 27.08.2003 17:47
Dziś jest podobnie. Politycy szukają usprawiedliwienia dla swoich nieprzemyślanych decyzji. Winni są wszyscy, ale nie oni sami. Nawiasem pisząc, wszystkie decyzje polityków są przemyślane. Twierdzą inaczej, gdy media ujawnią ich ukryte zamiary. Wówczas przybierają pozę "głupiego Dyzia" i mówią: "Ja o niczym nie wiedziałem. Trzeba zrobić weryfikację współpracowników". Trzeba zrobić to, trzeba zrobić tamto...
Coraz trudniej oprzeć się wrażeniu, że współpracownikami polityków nie są tzw. fachowcy (czyli specjaliści poszczególnych dziedzin), ale astrologowie. Stąd tyle chybionych decyzji - za które płaci coraz biedniejszy podatnik i chlebodawca najmożniejszych tego świata.
Jesteśmy świadkami weryfikacji szeregów największej polskiej partii. Premier Oleksy powątpiewa w sukces podobnych działań. Jest racjonalistą - zapewne nie wierzy w astrologię i astrologów. Wierzy jednak, że astrologów i astrologii nie da się wyplenić z partii, żadnej partii, a szczególnie tej, która jest u władzy. No bo któż w przeciwnym wypadku wytłumaczyłby opinii publicznej, że winny nie jest król, tylko konstelacja z Marsem w roli głównej?