Mariupol odwraca się od separatystów
Nie ukraińska propaganda, ale po prostu informacje o życiu w samozwańczych republikach sprawiają, że mieszkańcy wschodu Ukrainy odwracają się od separatyzmu. Wciąż jednak przeważa grupa obojętnych, którym zależy tylko na tym, aby nie było wojny.
Działacz społeczny z Mariupola Maksym Borodin powiedział Polskiemu Radiu, że w jego mieście liczba zwolenników Ukrainy powoli się zwiększa. Spada przy tym liczba tych, którzy marzą, aby miasto stało się częścią samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej.
- Do ludzi powoli dochodzi, co się dzieje w Doniecku i Ługańsku. Widzą tę anarchię - zaznacza Maksym Borodin.
W mieście wywieszono ukraińskie flagi, pojawiły się także patriotyczne reklamy. Mer Mariupola Jurij Chotłubej podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem, że wprowadzono też specjalne programy w szkołach. W ich ramach odbywają się "lekcje odwagi", czyli spotkanie z żołnierzami służącymi w tym przyfrontowym mieście.
Działacze pozarządowi dodają, że taki patriotyzm nie wystarczy. Twierdzą, że ludzie powinni się przekonać, że na Ukrainie żyje się lepiej niż w sąsiedniej Rosji.
Miasto jest gotowe
W czwartek władze Mariupola zapewniły, że miasto jest gotowe do ewentualnej obrony. Od czasu zdobycia przez separatystów Debalcewe, na Ukrainie regularnie pojawiają się informacje, że następnym celem będzie właśnie Mariupol - port nad Morzem Azowskim.
Półmilionowe miasto otoczone jest licznymi posterunkami ukraińskiego wojska. Front jednak przebiega niedaleko. W położonym 20 kilometrów od Mariupola Szyrokinem wciąż trwają walki.
Mer miasta Jurij Chotłubej powiedział Polskiemu Radiu, że jest przekonany, iż separatyści i rosyjska armia nie odważą się na zaatakowanie miasta, ponieważ poniosą zbyt duże straty i nie mają wystarczających sił, aby je zdobyć.