Mam świadomość, że jako lider jednej z partii koalicyjnych, w wypadku wygranych wyborów, muszę liczyć się z uczestnictwem w rządzie - powiedział gość środowego czata Wirtualnej Polski Marek Pol.
Na pytanie czy po ewentualnych wygranych wyborach przez koalicję SLD-UP, Marek Pol będzie pełnił obowiązki ministra pracy, przewodniczący Unii Pracy zapewnił, że nie prowadzimy w ramach koalicji żadnych dyskusji na temat obsady stanowisk.
Porozmawiamy po 23 września. O tym kto utworzy rząd, kto wygra te wybory zdecydują wyborcy. Jedno czego będziemy przestrzegać to obsada stanowisk ministerialnych przez osoby, które znają się na tematyce, którą mają kierować - powiedział Pol.
Lider UP wyraził nadzieję, że większość Polaków pójdzie na wybory, odsuwając na bok sprawy międzynarodowe. Jednocześnie stwierdził, że od wtorku kampania wyraźnie ostygła. Moje własne doświadczenia pokazują, że wyborcy nie mają dziś głowy do tego, aby wysłuchiwać polityków i ich pomysłów jak Polskę naprawiać, gdyż wszyscy są pod ogromnym wrażeniem tego, co stało się w Stanach Zjednoczonych - mówił Marek Pol.
Komentując konsekwencje wtorkowych zamachów w Stanach Zjednoczonych Pol stwierdził jeżeli to, co stało się w Stanach Zjednoczonych nie zaowocuje międzynarodowym konfliktem zbrojnym, szczególnie z rejonami, w których są złoża ropy, to wydaje się, że nie będzie bardzo poważnych konsekwencji międzynarodowych tego wydarzenia. Chociaż nie da się ich uniknąć - dodał.
Zaznaczył, że należy się spodziewać wahań koniunktury w gospodarce. Gospodarka kieruje się w dużym stopniu emocjami. W znacznie większym stopniu emocjami niż biznesmeni chcieliby się do tego przyznać. Wierzę, że jest to zawahanie krótkotrwałe, tymczasowe i wszystko wróci do normy. Chyba, że to się przerodzi w konflikt - powiedział Marek Pol.
Rozmawiała Agnieszka Anna Starewicz (WP)