Marek Kuchciński i afera samolotowa. Niemcy mieli podobne problemy
Zasady korzystania z niemieckich samolotów rządowych reguluje specjalne rozporządzenie. Jednak także w Niemczech zdarzały się afery związane z lotami polityków.
Według obowiązującego do dziś rządowego rozporządzenia z 1998 roku loty specjalne samolotami dyżurnego pułku lotnictwa Bundeswehry (Flugbereitschaft der Bundeswehr) zamawiać mogą prezydent, kanclerz, przewodniczący Bundestagu i Bundesratu, przewodniczący Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, ministrowie federalni, przewodniczący klubów poselskich i szefowie partii reprezentowanych w Bundestagu, a nawet kandydaci na kanclerza w okresie kampanii wyborczej.
Z lotów samolotami floty rządowej korzystać można "tylko w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych, gdy obowiązków tych nie da się wykonać korzystając z publicznych środków lokomocji lub pojazdów drogowych". Ponadto korzystanie z lotów specjalnych "musi pozostawać we właściwej relacji do wagi i stopnia pilności czynności służbowej".
Dyspozytor pułku lotnictwa specjalnego potwierdzając lot musi za każdym razem określić jego koszt.
Osoby towarzyszące muszą płacić
Osoby towarzyszące VIP-om muszą z reguły płacić za lot samolotem rządowym. Opłata ta równa jest cenie biletu samolotu Lufthansy na danej trasie w klasie ekonomicznej.
Jeśli obecność osoby towarzyszącej VIP-owi na pokładzie jest w interesie państwa (dotyczy to np. dziennikarzy) pobierana jest opłata w wysokości 30 proc. ceny odpowiedniego biletu Lufthansy.
Natomiast szefowie partii reprezentowanych w Bundestagu oraz kandydaci na kanclerza muszą zapłacić nawet równowartość pełnego biletu Lufthansy w klasie business.
Zamawiający lot mają obowiązek przedstawić listę osób towarzyszących.
Afery i aferki
Także w Niemczech zdarzały się afery związane z nadużywaniem możliwości korzystania z lotów samolotami rządowymi.
W 1996 roku zarzucano przewodniczącej Bundestagu Ricie Süssmuth (CDU), że podejrzanie często lata samolotami rządowymi do Szwajcarii, gdzie mieszkała jej córka.
W 2002 roku na celowniku mediów znalazł się ówczesny minister obrony RFN Rudolf Scharping (SPD), który musiał tłumaczyć się dlaczego korzystał z usług pułku specjalnego spędzając urlop na Majorce.
W 2008 roku pod pręgierzem znalazła się z kolei minister nauki RFN Anette Schavan (CDU), która poleciała rządowym helikopterem ze Stuttgartu do Zurychu (odległość 146 km). Lot ten kosztował podatnika ponad 26 tys. euro. Według ustaleń tygodnika "Bild am Sonntag" lot rejsem liniowym na tej trasie kosztowałby 329 euro.
Nieco inna afera wstrząsnęła Niemcami w 2000 roku. Przeszła ona do historii pod nazwą "duesseldorfska afera samolotowa" (Düsseldorfer Flugaffäre). Państwowy bank WestLB sponsorował wtedy loty prywatnymi odrzutowcami politykom szczebla landowego. Bank odpisywał później te koszty od podatków, zawyżając rachunki. Pikantny szczegół - w lotach uczestniczyć miały prostytutki przebrane za stewardessy, stąd wyższe rachunki.
W wyniku afery ustąpić musiał szef MSW Nadrenii Północnej-Westfalii.
Na celowniku mediów znalazł się także ówczesny premier Nadrenii Północnej-Westfalii, a późniejszy prezydent RFN Johannes Rau (SPD). Również on miał korzystać ze sponsorowanych lotów mieszając obowiązki państwowe z partyjnymi. Rau przeprosił za to, zaznaczając jednocześnie, że nie złamał prawa.
Przeczytaj także:
Awarie rządowej floty RFN. Niewykluczony sabotaż
Rozporządzenie berlińskiego MON: ministrowie muszą latać liniami