Marek Dyduch: Łapiński nie przysporzył nam zaszczytów

(Archiwum)

04.06.2003 | aktual.: 04.06.2003 10:46

Obraz
© (RadioZet)

Czy chciałby pan, panie pośle, żeby dzisiaj sąd partyjny zdjął Mariusza Łapińskiego? Sąd partyjny będzie musiał przede wszystkim wyjaśnić sytuację, która zaistniała na Rozbracie... „Pod Żubrem”. „Pod Żubrem”. I mamy sprzeczne informacje, z jednej strony są relacje dziennikarza, z drugiej strony jest zaprzeczenie i Mariusza Łapińskiego, i pozostałych uczestników tego zajścia, łącznie z informacją tych, którzy czynnie napadli na fotoreportera, tych młodych osób, które mówiły, że nie miały żadnej inspiracji ze strony Mariusza Łapińskiego. Tak więc sąd partyjny będzie musiał to wyjaśnić. Ale według pana, co się powinno zdarzyć, jak to się powinno zakończyć? Komu pan daje wiarę, czy daje pan wiarę „Trybunie”, która opisała całe zajście? Tu nie chodzi o moją wiarę, tylko o ustalenie faktów. Wiem, że równolegle toczy się postępowanie wyjaśniające w policji, tak więc chciałbym, żeby było optymalne orzeczenie. I jeżeli byłaby jakaś inspiracja ze strony Mariusza Łapińskiego w stosunku do młodych ludzi, to uważam, że
powinien być zastosowany najwyższy wymiar kary w SLD, czyli wykluczenie z partii. Jeżeli takiej inspiracji nie było, to trzeba sprawdzić, jak przebiegało całe zajście. Bo też jest kwestia zaniechania, bo przecież tych młodych ludzi być może trzeba byłoby powstrzymać od takiego czynnego zachowania się. Więc to trzeba ustalić. A ja nie jestem tu kompetentny - to musi zrobić sąd partyjny i naprawdę on w SLD jest niezależny. Tak więc moje wyrokowanie byłoby pewnego rodzaju sugestią, a nie chciałbym, żeby tak było. Czy Mariusz Łapiński szkodzi SLD? Na pewno w ostatnim czasie nie przysporzył zaszczytów. I ja negatywnie oceniam konkretną sytuację, która pojawiła się w ubiegłym tygodniu, z fotoreporterem. Również nie zgadzam się z jego wypowiedziami w stosunku do mediów. Jeszcze raz powtarzam, my możemy bardziej czy mniej subiektywnie oceniać to, co robią media i często politycy są narażeni na nieprzychylne oceny, ale taki jest ten zawód. I media w państwie demokratycznym odgrywają potężną rolę, kreują sytuację, ale
i oceniają tych, którzy rządzą państwem. Tak więc starcie z mediami czy permanentne udowadnianie, że media szkodzą jakiemukolwiek ugrupowaniu politycznemu, jest złym zjawiskiem i ktoś, kto uprawia politykę, musi się zgadzać z rolą mediów. A te sprawy aferalne, które się ciągną wokół Mariusza Łapińskiego, to nie szkodzi SLD? To trzeba po prostu powyjaśniać. Ja tu jeszcze raz wracam do sytuacji, o których kiedyś rozmawialiśmy w „Kropce nad i” z ówczesnym panem przewodniczącym Pęczakiem - sąd nie stwierdził żadnych nadużyć, okazało się, że Agora, „Gazeta Wyborcza”, zawarła ugodę z panem Pęczakiem i również sprostowała, że te informacje, które podawała, były nieścisłe. Tak więc poczekajmy na wyjaśnienia. Bądźmy też obiektywni, czyli dajmy sobie szansę. Jeżeli są jakieś zawinienia, jakieś nieścisłości w postępowaniu publicznym jakiegokolwiek funkcjonariusza, w tym SLD, to trzeba to wyjaśnić i podać do publicznej wiadomości. Ale póki nie ma pełnej informacji, to też nie wyrokujmy, że na pewno coś się tam złego
wydarzyło. Mówi pan, że media są potęgą, a co pan sądzi o takim medium, o telewizji publicznej, która przez dwa dni ukrywała informację o tym, co się wydarzyło „Pod Żubrem”? Telewidzowie „Wiadomości” ani w piątek, ani w sobotę nie mogli się o tym dowiedzieć. Proszę pytać tych, którzy zarządzają pierwszym bądź drugim programem telewizji. Pytam pana, bo zdaje się, Robert Kwiatkowski jest przyjacielem Sojuszu Lewicy Demokratycznej. To jest nieistotne, czy jest przyjacielem Sojuszu, czy nie. Istotne jest to, żeby agencje informacyjne telewizji - tak samo, jak wszystkie inne - informowały o tym, co się w Polsce dzieje. Ale jeżeli nie informuje o tym ta agencja – a, jak to pan określił, jest pod wodzą Roberta Kwiatkowskiego - to o czym to świadczy? Pani doskonale wie, że każda agencja informacyjna wybiera, które informacje są istotne, a które nie. A ta walka „Pod Żubrem” była czy nie? Oczywiście, że była istotna, ale widocznie redaktor, który wybierał, uznał ją za inną. Ja tu nie tłumaczę telewizji, natomiast taki
był wybór i trudno mi to oceniać. Telewizja publiczna, jak każda musi się utrzymać na rynku. Jeżeli nie informuje na czas... To lepiej się utrzymać na rynku jak się nie powiadamia o takich historiach? Nie, lepiej informować na czas, żeby być konkurencyjnym w stosunku do innych agencji bądź rozgłośni. Co się powinno zmienić w Sojuszu Lewicy Demokratycznej? Wszyscy mówią, że Sojusz Lewicy Demokratycznej toczy choroba, a biskup Pieronek mówi nawet o korozji. Myślę, żeby biskupi zajęli się swoimi sprawami. Jeżeli nie chcą, żeby się wtrącać w ich sprawy, to niech nie wtrącają się w sprawę SLD. Ale to nie jest tylko sprawa SLD, to jest sprawa Polski, to w końcu SLD rządzi Polską. I dlatego bardzo bacznie przyglądamy się temu, co się wydarzyło w ostatnim czasie w SLD. Odbyliśmy jedno z seminariów przygotowawczych do kongresu. Bardzo krytycznie popatrzyliśmy na negatywne zjawiska, wyspecyfikowaliśmy je. Jest ich faktycznie troszeczkę w ostatnim czasie. I zechcemy na kongresie po pierwsze o tym poważnie porozmawiać;
po drugie - zmienić statut i pewne procesy podejmowania decyzji w SLD, łącznie z wyłanianiem kandydatów na listy, z kreowaniem osób na funkcje publiczne. One powinny być kompetentne, dobrze przygotowane i działające na rzecz spraw publicznych, a nie uprawianie prywaty. Czyli vide Mariusz Łapiński, który dostał się do Sojuszu i zajął się polityką, a właściwie nie jest zawodowym politykiem. „Trybuna” mówi, że lepiej by było, gdyby wrócił do zawodu lekarza. Tak więc to są te wybory, które stoją przed Mariuszem Łapińskim i przed samym SLD. Ale też, jeżeli mamy obiektywnie popatrzeć na pewne procesy polityczne w Polsce, to SLD, działając pod pewną presją medialną, też ma prawo do własnych decyzji. Mamy świadomość, że jesteśmy największą partią w Polsce, że dzisiaj rządzimy nie tylko w Polsce, ale w wielu samorządach, że te procesy oczyszczające SLD, te procesy poprawiające funkcjonowanie SLD są też ważne dla Polski. Niech państwo też dadzą nam szansę, żebyśmy mogli to sprostować, żebyśmy mogli zmienić swój styl
funkcjonowania, jak też uregulować mechanizmy wewnętrzne, żeby jak najlepsi ludzie w imieniu SLD pełnili funkcje publiczne. Na to potrzebujemy czasu. Ale dyskutować publicznie mogą państwo, czy jest jakiś zakaz? Właśnie dyskutujemy publicznie o tym, bo to seminarium, o którym mówiłem, było przy otwartej kurtynie. I dlatego zapytam pana publicznie, czy według pana najlepszym kandydatem na przewodniczącego SLD dalej pozostaje Leszek Miller? Na ten czas oczywiście dalej pozostaje Leszek Miller. Ale na „ten czas” przed referendum, czy po referendum? Nie, nie, na ten czas obecnie - nie chodzi o to, przed czy po. Po referendum, jeżeli byłby wynik zły i frekwencja zła, to oczywiście w bardzo poważny sposób trzeba by rozważyć wszystkie warianty. Łącznie z tym, żeby Leszek Miller przestał być przywódcą SLD i premierem? Jeżeli byłby negatywny wynik w referendum, to sam Leszek Miller musiałby podjąć decyzję. I ja wiem, co chce zrobić. A co chce zrobić? To ja wiem, nie wszyscy muszą wiedzieć. Aha. Ale Leszek Miller jest
odpowiedzialnym politykiem i określone zachowania polityczne nie są mu obce. Czyli rozumiem, że jeżeli referendum będzie wygrane, to się nic nie zmieni? Jeżeli Leszek Miller jest premierem i przewodniczącym SLD, który swoim zachowaniem bardzo aktywnie uczestniczył w procesie integracji z Unią Europejską - to dlaczego ma się zmienić? Dlaczego ma się zmienić premier? Tak. Dlatego, by mógł się zmienić premier na przykład - to proponuje, może nie wprost, prezydent Aleksander Kwaśniewski. Dlatego, że aby coś zrobić, naprawić finanse publiczne to trzeba mieć większość, a Leszek Miller, jak pan sam wie doskonale, nie będzie miał tej większości, bo z Sojuszem Lewicy Demokratycznej nie chce ani Platforma Obywatelska, ani Prawo i Sprawiedliwość, ani Polskie Stronnictwo Ludowe. Co do większości, to jeszcze poczekajmy. Natomiast faktem jest, że jest tu pewnego rodzaju problem, który może nastąpić w Polsce - przeprowadzenie reformy finansów publicznych, która niewątpliwie jest niezbędna i bardzo trudna. I dla tego celu
trzeba będzie tej większości poszukiwać. I my wszyscy, i w SLD, i w parlamencie, i w kierownictwie Sojuszu mamy taką świadomość. Ale, panie pośle, proszę powiedzieć, gdzie będziecie poszukiwać, skoro nadal premierem będzie Leszek Miller, któremu mówi „nie” Jarosław Kalinowski, Donald Tusk - może Andrzej Lepper powie „tak”. Poczekajmy, zobaczymy. Ten problem naprawdę jest bardzo poważnie rozpatrywany, poszukujemy przez cały czas pozytywnych rozwiązań. Ale jakie to są pozytywne rozwiązania? Poczekajmy, zobaczymy. Natomiast oczywiście, że jedna z głównych debat po referendum powinna się odbyć nad reformą finansów publicznych. I wtedy rzeczywistość, jaka będzie w kontekście układu parlamentarnego, sił w parlamencie, a także program... Bo to jest podstawa, żeby wreszcie zaprezentować program reformy finansów publicznych, on dzisiaj jest jeszcze w konsultacji... Tak, ale panie pośle, ucieka pan od odpowiedzi. Nie uciekam, dlatego że pani mnie zmusza do tego, żeby mówić o poszukiwaniu większości parlamentarnej dla
reformy finansów publicznych, która tak naprawdę nie została jeszcze zaprezentowana. Przez cały czas jest to konsultacja, która się odbywa w gronie rządu, w gronie ministra i wicepremiera finansów, ministra finansów, wicepremiera w szerszych środowiskach, więc poczekajmy. A czy dobrym kontrkandydatem dla Leszka Millera na przywódcę SLD byłby Józef Oleksy? Józef Oleksy zapowiada, że prawdopodobnie będzie kandydował. Józef Oleksy nie wyklucza żadnego z wariantów. Ja bym natomiast przestrzegał przed takim łatwym myśleniem, że prosta zmiana może poprawić nagle sytuację, która wydaje się taka oczywista. Dzisiaj kwestia Leszka Millera to jest stabilizacja SLD. Stabilizacja SLD to jest stabilizacja parlamentu w sensie klubu parlamentarnego. Czyli rozumiem, że Leszek Miller jest stabilizatorem SLD, inna osoba nie byłaby stabilizatorem. Na dzisiaj jest - ja to mocno podkreślam i przestrzegałbym przed pochopnymi decyzjami i tych, którzy chcą kandydować, i tych, którzy chcą zmian. Czy jest to przestroga dla tych,
którzy chcą kandydować, żeby nie kandydowali? Nie, to nie jest przestroga, tylko nam się wydaje, że za łatwo wszystkie problemy się rozwiążą, jak odejdzie Leszek Miller. Tak nie jest. Uważam, że na dzisiaj Leszek Miller ma tyle siły, że może prowadzić i SLD, i państwo. Natomiast okoliczności, które nastąpią, w sensie reformy finansów publicznych, będą tu decydujące. Jeżeli Leszek Miller poradzi sobie z większością i stworzeniem takiej możliwości, to będzie normalnie rządził w Polsce. Czyli rację ma Liga Polskich Rodzin, która na ulotkach pisze „Jak powiesz 'tak' dla Unii Europejskiej - mówisz 'tak' dla Leszka Millera”? Nie, na Unię Europejską trzeba popatrzeć z perspektywy najbliższych kilkudziesięciu albo kilkuset lat. Nie przez pryzmat Leszka Millera.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)