Marcinkiewicz: polityka to śmiertelna choroba
Tydzień temu promował swoją książkę w Warszawie, teraz – w Londynie. Kazimierz Marcinkiewicz nie zasypia gruszek w popiele. I nazywa politykę śmiertelną chorobą, z której się nie wychodzi. Ale ja staram się to zmienić. Chociaż nie jest to łatwe – deklaruje.
22.10.2007 | aktual.: 23.10.2007 13:21
Środowy wieczór, Ognisko Polskie w Londynie. Przy wejściu można kupić książkę byłego premiera "Marcinkiewicz. Kulisy władzy". A potem dostać autograf autora. Z dedykacją. Zanim to jednak nastąpi jest okazja posłuchać co pierwszy szef PiS-owskiego rządu uważa na temat sytuacji w kraju, okresu swego premierowania, innych polityków. Są pytania prowadzącego dyskusję Pawła Kamionki z radia PRL, są pytania zgromadzonych osób. Organizatorzy chyba nie spodziewali się tak dużej frekwencji. W ostatniej chwili donosili krzesła, część osób stała. Ale że zdecydowanie dominowali ludzie młodzi, nie było większych problemów.
A sam Marcinkiewicz? Nie odkrył Ameryki. Uśmiechnięty, na luzie, mówił to, co interesujący się życiem publicznym w Polsce wiedzą od dawna. Były premier wspomniał też o politycznej emeryturze. Jednak mówił to jakby bez przekonania, jakby sam w to nie wierzył. Czy zatem książka jest jego ostatnim słowem w polityce, czy raczej próbą powrotu do gry?
Sondaże stawiające go na czele najbardziej popularnych polskich polityków wskazują, że raczej to drugie. Ciepłe przyjęcie w Londynie, a potem sznur osób ustawiających się po "zawijas" premiera – jak to poetycko określił prowadzący spotkanie dziennikarz – zdają się to potwierdzać.
A co mówił Marcinkiewicz w Ognisku?
... Książkę pisałem dla swoich dzieci i dla wszystkich ludzi młodego pokolenia. W Polsce nie ma dużo książek opisujących władzę od kuchni, pokazujących jak się robi politykę, co jest poza oficjalną sceną. Ja chciałem to pokazać – chociażby po to, żeby inni mogli uczyć się na błędach.
... Oczywiście, że mój rząd popełniał błędy. Największym i niewybaczalnym było przyjęcie do współrządzenia Samoobrony i LPR. Tego się wstydzę, chociaż wówczas uważałem, że jako doświadczony polityk jakoś sobie z tym poradzę, że będzie można – nawet z nimi – zrobić coś dla dobra Polski. Późniejsze wydarzenia pokazały, że byłem w błędzie. To jest nauczka na przyszłość; nie można łamać elementarnych zasad przyzwoitości.
... Czy podtrzymuję swoje dawne stwierdzenie, że Platforma to cieniasy? Mam prawo mówić co chcę i oceniać innych. Patrząc na ich obecną kampanię wyborczą można powiedzieć, że jest taka jakaś niemrawa, bez polotu, znacznie słabsza od kampanii PiS-u. Ale to fakt, że sporo polityków po tamtej stronie zmądrzało, dojrzało. Czyli cieniasy, ale nie do końca? – pada pytanie, które Marcinkiewicz kwituje uśmiechem.
... Żyjemy w czasach, kiedy świat staje się orwellowski. Ludzie się podsłuchują, węszą, donoszą na siebie. I tak jest nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. "Rok 1984" Orwella jest bliską mi książką, rozprowadzałem ją w latach 80. i to z dużym sukcesem. Niestety, opisana tam rzeczywistość istnieje.
... Nie z każdym da się współpracować. Antoniego Macierwicza znam ponad 20 lat, jeszcze z czasów walki z komuną. Rozprowadzałem wtedy nawet jego "Głos". Moim zdaniem nie nadaje się do rządu. On wszędzie widzi spiski. Jak patrzy na człowieka to nie widzi na przykład łysiejącego faceta w średnim wieku, tylko myśli kto za nim stoi, jakie ma powiązania, czy może nie jest masonem.
... W polityce chyba zrobiłem już wszystko. Byłem premierem, posłem, zajmowałem różne stanowiska ministerialne. Byłem nawet przez cztery miesiące prezydentem – co prawda komisarycznym, ale jednak (chodzi o stanowisko prezydenta Warszawy).
... Moje odwołanie z rządu odbyło się w sposób nieelegancki. Miałem plan, wizję kontynuacji reform. Ale tak to jest, że można podobać się milionom, prowadzić w różnych sondażach, a nie podobać się jednemu człowiekowi. Po prostu.
... Tusk? Kiedy gromadziły się nade mną czarne chmury w rządzie, chwytałem się wszystkiego. Spotkałem się też z Tuskiem. To było na zasadzie tonącego, który brzytwy się chwyta. I Tusk okazał się dokładnie taką brzytwą.
... Nie sądzę, że emigrowanie jest całym złem. Jest wolność, każdy decyduje jak chce żyć. Ale, oczywiście, rząd powinien stworzyć odpowiednie warunki, żeby młodzi ludzie nie byli zmuszeni, jeśli nie chcą, do podejmowania takich decyzji. Jestem jednak przekonany, że większość tych osób wróci i Polska będzie miała z nich duży pożytek.
... W Londynie spotykam wielu Polaków. Często sami podchodzą na ulicy, rozmawiamy. Nie brakuje trudnych pytań, ale mają do mnie raczej pozytywny stosunek. A, nie ukrywam, obawiałem się przyjęcia tutaj.
... Czy politycy przeczytają moją książkę? Jak znam życie, będą ich interesować tylko kawałki o sobie.
Piotr Gulbicki