Marcin Wolski: skocznia narodowa, czyli co zrobić ze Stadionem Narodowym w Warszawie
W ogólnopolskiej dyskusji na temat – co zrobić ze Stadionem Narodowym w Warszawie, pojawiła się propozycja tak cenna, jak (z zachowaniem proporcji) miliardy wstrzymane przez Komisje Europejską na budowę naszych dróg. Unia choć hojna i półślepa podejrzewa to, co jasne jest u nas dla każdego dziecka, a mianowicie zmowę między wykonawcami arcydrogich tras, a Dyrekcją Budowy Dróg i Autostrad! - pisze Marcin Wolski w felietonie dla Wirtualnej Polski.
Wróćmy jednak do Stadionu – podobno miał to być obiekt wielofunkcyjny, ale starannie zadbano, by nie nadawał się na zawody lekkoatletyczne. A co do innych imprez? Mało jest na świecie gwiazd mogących go zapełnić – Lennon i Jackson nie żyją, inni nie kwapią się przyjeżdżać. Także Świadkowie Jehowy czy inne grupy wyznaniowe nie mogą zbierać się co miesiąc, a jeśli idzie o katolików, pewnie i chcieliby, ale za „Bóg zapłać”.
Co do partii politycznych, przy obecnej kondycji PO, trudno byłoby zapewnić wypełnienie sympatykami choćby jednego sektora. Poza tym działacze Platformy zdradzają ogromną awersję do zielonej trawki, która skądinąd na tym „przekręcie narodowym” też została wyrolowana.
Pewne szanse wykorzystania stwarzała wizja basenu – jego funkcjonowanie zależy jednak od pogody i opadów przy rozsuniętym dachu, więc musiano pomysł zaniechać. Dlatego dosłownie z nieba spadła nowa oferta - umieszczenia tamże skoczni narciarskiej! - jest jeszcze jakaś dyscyplina, w której mamy coś do powiedzenia.
Co prawda w Warszawie skocznia już była. Starzy warszawiacy pamiętają dziwną konstrukcję na skarpie, poniżej willi generała Jaruzelskiego, jednak nieużywana osobliwie, zniszczała. „Ale nie ma co się zrażać” - jak powiedział pewien niedoszły samobójca, który wychodząc na balkon w celu wiadomym, rozbił sobie nos o szybę. Skocznia wewnątrz stadionu jest posunięciem rewelacyjnym. Ściany chronią przed wiatrem, który często utrudnia zawody, a zasunięty dach gwarantuje, że nawet śnieg nie zasypie. Słowem, Mucha nie siada!
Główny problem widzę w tym, że nasi skoczkowie skaczą coraz lepiej, a zatem obiekt może okazać się za mały. Poszybuje taki Stoch 300 metrów i co? Wbije się w trybuny? Może więc należy zbudować skocznie na zewnątrz stadionu. A lądowisko urządzić na Legii, czy w wypadku szczególnie długich lotów narciarskich na Skrze?
Ostatni problem to kwestia montażu. Czy obiekt miałby być konstruowany tylko na zawody czy też na stałe? Bo wówczas powstałby problem, co zrobić z piłką nożną? Gdzie rozgrywać ważne mecze międzypaństwowe?
Oczywiście, znając serce Donalda Tuska do futbolu, nie powinno być problemu z wybudowaniem kolejnego Stadionu Narodowego. A że Unia tym razem pieniędzy nie da, trzeba będzie wprowadzić jakiś nowy podatek, ku zadowoleniu społeczeństwa. Np. od śniegu!
Marcin Wolski dla Wirtualnej Polski