Marcin Wolski: Sezon ogórkowy
To co kiedyś uznawane za niegroźne, np. figle ze spirytyzmem, wirującymi stolikami tarotem, dziś przedstawiane jest jako wielkie zagrożenie, otwierające złu drogę na świat. Zaś niegroźni i sympatyczni dziwacy, np. obrońcy praw zwierząt, pojawiają się coraz częściej jako ekoterroryści.
19.07.2013 | aktual.: 19.07.2013 10:13
Marek Kochan w swej powieści „Fakir z Ipi”, opowiada, że w letnich okresach prasowej posuchy redakcje popołudniówek posiadały w zapasie „gotowce”, tematy wymyślone mogące skupić zainteresowania czytelnika. Jednym z nich dla przedwojennego „Ilustrowanego Kuriera Codziennego był wspomniany fakir, bojownik z północno-zachodnich Indii, który w sezonie ogórkowym schodził z gór i dopiekał Brytyjczykom...
Najbardziej zaskakujące dla autora było, że ów fakir faktycznie istniał, tyle że był umiejętnie podkoloryzowany na potrzeby brukowca.
Można powiedzieć, że są trzy grupy tematów, które są w stanie ożywić ludzi w okresie kanikuły - katastrofy (nic tak nie ożywia jak świeży trup), plotki z życia wyższych sfer (na przykład poród w brytyjskiej rodzinie królewskiej), tudzież zdarzenia niesamowite. Tak więc okresowo wypływa potwór z jeziora Loch Ness, pojawiają się ślady yeti, ujawniona zostaje nowa prawda o UFO (kolejne dementi CIA tylko upewnia, że jest coś na rzeczy). Nawet jeśli rzekoma tajemnica jest znaną mistyfikacją, bądź znalazła wyjaśnienie, błąka się po łamach i portalach.
Oczywiście i w tej branży następują zmiany. Spada wydatnie liczba nieznanych zwierząt i potworów z głębin - po prostu świat jest zbyt dobrze zbadany, aby pozostał gdziekolwiek margines umożliwiający ich istnienie. Rośnie za to liczba zagrożeń technicznych. Maleje wprawdzie zasób doniesień o duchach, rośnie za to lawinowo zapotrzebowanie na egzorcystów.
Inna sprawa, że poprawność polityczna zawęża pole manewru i w tej dziedzinie. Zauważyłem, że zniknął z pakietu legend i pogłosek Żyd Wieczny Tułacz, nie słyszy się również o dzieciach (szczególnie dziedzicach wielkich fortun) porwanych przez Cyganów.
Zmienia się również klasyfikacja zjawisk - to co kiedyś uznawane za niegroźne, np. figle ze spirytyzmem, wirującymi stolikami tarotem, dziś przedstawiane jest jako wielkie zagrożenie, otwierające złu drogę na świat. Zaś niegroźni i sympatyczni dziwacy, np. obrońcy praw zwierząt, pojawiają się coraz częściej w literaturze jako ekoterroryści.
Okazuje się też, że umysł może zostać zakuty tak przez ograniczenia prawe, jak i lewe. Teraz o wiele częściej lewe.
Inna sprawa, że tak naprawdę wymyślanie tematów na sezon ogórkowy, jest coraz mniej potrzebne.
W zglobalizowanym świecie nie może wszak zabraknąć każdego dnia katastrof, tragedii, zbrodni i sensacji, którymi karmi się masowy odbiorca.
Nie trzeba niczego wymyślać.
Można czerpać pełnymi garściami z internetu.
I co najwyżej umiejętnie podkręcić.
Marcin Wolski, specjalnie dla WP.PL