PublicystykaMarcin Makowski: Hipokryzja w sercu Hollywood. Możesz molestować, tak długo, jak jesteś wpływowy i bogaty

Marcin Makowski: Hipokryzja w sercu Hollywood. Możesz molestować, tak długo, jak jesteś wpływowy i bogaty

Sprawą Harveya Weinsteina żyje dzisiaj cała Ameryka. Gwiazdy filmowe prześcigają się w wyrazach oburzenia, politycy wywołani do tablicy teatralnie załamują ręce. ”Jak mogliśmy do tego dopuścić?”, ”Och, jak okropnie potraktował kobiety”. Tymczasem wpływowy producent filmowy molestował i gwałcił od dekad. I wszyscy w Hollywood o tym wiedzieli, robili sobie wspólne zdjęcia na ściankach, brali od niego pieniądze. Jaki z tego morał? Gdy masz kontakty i jesteś bogaty, liberalne oraz emancypacyjne elity wybaczą ci niemal wszystko.

Marcin Makowski: Hipokryzja w sercu Hollywood. Możesz molestować, tak długo, jak jesteś wpływowy i bogaty
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Marcin Makowski

11.10.2017 | aktual.: 11.10.2017 15:40

Nie bądźmy naiwni. Chyba nikt nie wyobraża sobie ”fabryki snów” jako miejsca o wspaniałej etyce pracy, z wyrozumiałymi producentami i bezstresowym stylem życia. Hollywood wyrosło na skandalach o ”karierze przez łóżko”, a właściwie stworzyło ten termin. Mało znana i młoda aktorka puka do drzwi wpływowego patrona, ten składa jej propozycję nie do odrzucenia. Później sukces faktycznie przychodzi, o sprawie się zapomina, a mechanizm rozpoczyna od nowa.

Król ścianek

Czasami nawet w środowisku tak zepsutym jak branża filmowa, trafiają się skandale, które wywracają status quo do góry nogami. Właśnie tak przedstawia się w Ameryce oskarżenia o molestowanie oraz gwałty, które po latach milczenia wysunęła wobec Harveya Weinsteina grupa 13 kobiet - aktorek i modelek. Współzałożyciel wytwórni Miramax oraz Weinstein Company miał je nakłaniać do seksu oralnego oraz zmuszać do pełnego stosunku. Zapewniał hotel, obiecywał świetlaną przyszłość, a gdy któraś z kobiet mówiła ”dość” - groził, albo płacił za trzymanie języka za zębami. W końcu, jeśli twoje filmy mają na koncie ponad 300 nominacji do Oscara, możesz budzić strach nawet u Angeliny Jolie czy Gwyneth Paltrow.

Lista wykorzystanych przez Weinsteina kobiet jest bowiem długa, i brzmi jak obsada filmu z budżetem za miliard dolarów. Dłuższa od niej jest jednak lista osób, które ogrzewały się w blasku człowieka, któremu podczas odbierania statuetek Amerykańskiej Akademii Filmowej dziękowano częściej, niż Bogu. Wystarczy wpisać w Google jego imię i nazwisko i przejrzeć zdjęcia, aby przekonać się, że właściwie każdy - od Meryl Streep (oczywiście zaskoczonej skandalem i wyrażającej wsparcie dla molestowanych), przez Matta Damona po Emmę Watson - chciał mnieć z nim do czynienia, ściskając się przy blasku fleszy jak z serdecznym przyjacielem.

Nikt o niczym nie wiedział

Co ciekawe, to właśnie Emma Watson - wojowniczka o równe prawa kobiet - choć wcześniej korzystała z protekcji Weinsteina i jeździła razem na bankiety w jego prywatnym Rolls Royce, dzisiaj jak gdyby nigdy nic ”staje po stronie ofiar”. Tak samo jak Ben Affleck, który w mediach społecznościowych zapewnił, że o sprawie dowiedział się niedawno i nie kryje zdumienia. Inna aktorka - Rose McGowan przypomniała mu jednak, że w prywatnej rozmowie o producencie ten powiedział do niej: ”Cholera jasna, mówiłem mu, żeby przestał to robić”. Czyli klasyczne - wszyscy wiedzieli - nikt niczego nie powiedział. Nie może zatem dziwić, że gdy w 2007 roku ”SuperExpress” opublikował zdjęcia obejmującej się z Weinsteinem młodej Weroniki Rosati, wszyscy wieszczyli romans, ze słabo ukrywaną opcją bonusu, w postaci hollywoodzkiej kariery. Z resztą, przestańmy się czarować - kto chce, zobaczy te zdjęcia. Wysoki i otyły mężczyzna w białym wymiętym podkoszulku, z cerą jak po ospie to raczej nie jest gorący towar na rynku matrymonialnym.

Kolejną pseudotajemnicą, towarzyszącą sprawie producenta filmowego, jest polityczny parasol ochronny, który wisiał nad nim przez kilka dekad. Weinstein zupełnie otwarcie wspierał bowiem finansowo polityków partii demokratycznej oraz fundował kampanie wyborcze m.in. Hillary Clinton oraz Baracka Obamy. Ten drugi dopiero wywołany do tablicy przez CNN, wydał krągłe oświadczenie w stylu: ”No cóż, bardzo niedobry człowiek, nie szanuje kobiet, a wszystkie kobiety są takie wspaniałe i zasługują na najlepsze rzeczy na świecie i równość szans”.

Lekarzu, lecz się sam

Trudno w tej chwili wierzyć jakiemukolwiek votum separatum wobec zachowania Harveya Weinsteina. Bez znaczenia, czy pisze je Kate Winslet czy Angelina Jolie. Dopóki mleko się nie rozlało, problem oficjalnie nie istniał. Filmy przynosiły zyski, aktorki robiły kariery, politycy dostawali swoje. Business as usual, polany sosem wzniosłych haseł o równouprawnieniu, tolerancji, emancypacji, i tak dalej.

Czy podobnie wyglądał również ciągnący się dekady skandal seksualny z Billem Cosbym? Czy nie inaczej było ze sprawą Donalda Trumpa? Gdy podczas kampanii wyborczej ujawniono taśmy z jego seksistowskimi odzywkami, czempioni liberalizmu załamali ręce, jakby dopiero wczoraj dowiedzieli się o stylu życia miliardera i playboya - dzisiaj prezydenta USA. Jaki z tego wszystkiego morał? Pewnie ten sam od lat. Jeśli masz kontakty i jesteś bogaty, elity wybaczą ci więcej. Dlatego gdy następnym razem te same elity będą mówić ludziom, jak mają żyć i na kogo głosować, nie powinny się dziwić, że większość społeczeństwa po prostu parsknie śmiechem.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)