Marchewka w czasach recesji

Firmy, w których panuje dobra atmosfera, radzą sobie lepiej nawet w trudnych czasach, gdy brakuje pieniędzy na podwyżki dla pracowników - twierdzi "Newsweek".

25.08.2003 | aktual.: 25.08.2003 07:46

Badania socjologiczne dowiodły, że większość z nas pracuje nie tylko dla pieniędzy. Antoni Benedikt w swojej książce "Motywowanie pracowników w sytuacjach kryzysowych" pisze, że 22% zatrudnionych nie liczy godzin w firmie, gdy w zespole panuje miła, rodzinna atmosfera. A połowa zatrudnionych gotowa jest pracować dwa razy dłużej, jeśli daje się im odczuć, że ich praca jest potrzebna innym, i są dumni z tego, co robią.

Gdy nie ma pieniędzy na podwyżki i premie, inne formy motywowania nabierają coraz większego znaczenia. "W obecnej sytuacji tylko przedsiębiorstwa, które potrafią inaczej niż finansowo zachęcić ludzi do wydajnej pracy, będą się rozwijać" - nie ma wątpliwości ekonomista prof. Stanisław Gomułka z London School of Economics. Ale walka o podnoszenie wydajności za pomocą kar i zwolnień z góry jest skazana na przegraną.

Zastraszeni ludzie, jak twierdzi Gomułka, nie wykorzystują wszystkich swoich możliwości, odstręczają klientów i nie przysparzają korporacji zysków. Dlatego wiele firm wymienia menedżerów. W miejsce klasycznego sztywniaka, który potrafił budzić kreatywność i chęć do pracy tylko dzięki zasobnemu budżetowi, powołują szefów-przyjaciół. Oni też wyciskają z ludzi siódme poty, ale w sposób miły, poprzez tworzenie dobrych relacji między zespołem i zarządzającymi oraz przyjaznej atmosfery w pracy. Rekompensatą za chwilowy brak perspektyw na wyższe zarobki ma być pewność, że gdy ruszy gospodarka, pracownicy będą mogli liczyć na podwyżki i awanse - pisze "Newsweek".

Z badań Instytutu Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że tylko 18% przedsiębiorców uważa, że programy motywacyjne dobrze wpływaja na wyniki finansowe firmy. Przeciętny pracodawca nie zawraca sobie głowy psychologią - po prostu zwalnia mniej wydajnych i zzatrudnia nowych pracowników.

Ekonomiści podkreślają, że zły przykład spłynął do mniejszych spółek z międzynarodowych koncernów, które przenoszą się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu taniej siły roboczej, wynajmują ludzi do realizacji konkretnego planu, a potem bezceremonialnie zwalniają. Takie postępowanie wobec pracowników na dłuższą metę nie gwarantuje jednak sukcesu. Gdy zacznie się boom gospodarczy, ludzie, dla których praca to czysta przyjemność, będą mogli przenosić góry. Ale na to pracodawcy muszą zapracować już teraz - twierdzi "Newsweek".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)