Manifestacja pielęgniarek w Warszawie
Przed godz. 16 przed kancelarią premiera zakończyła się demonstracja pielęgniarek. "My tu wrócimy" - skandowały pielęgniarki na zakończenie zgromadzenia. Po tym, jak organizatorzy ogłosili koniec manifestacji, pielęgniarki i związkowcy sprawnie rozeszli się. Usunięto też namiot, który stał na jezdni. Wcześniej delegacja protestujących złożyła petycję do premiera.
Manifestacja rozpoczęła się w południe na pl. Defilad.
Według służb porządkowych w demonstracji wzięło udział ok. 4 tys. osób; według organizatorów - 5 tysięcy.
Jak powiedział rzecznik Komendy Stołecznej Policji asp. Mariusz Mrozek, zgromadzenie przebiegło bez incydentów. - Nad bezpieczeństwem czuwali wspólnie policjanci i służby porządkowe organizatora - podkreślił Mrozek. Jak dodał, ruch samochodów w Al. Ujazdowskich przywrócono ok. godz. 16.
"Zdrowie nie jest towarem"
Domagamy się podjęcia działań w celu zapobiegania degradacji naszych zawodów - napisały w petycji do premiera przedstawicielki Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Pod petycją podpisały się także inne związki medyczne zrzeszone w Forum Związków Zawodowych.
Autorzy petycji sprzeciwiają się wyprzedaży majątku publicznego, likwidacji miejsc pracy, omijaniu przepisów określających normy zatrudnienia pracowników medycznych.
Organizacja systemu opieki zdrowotnej jest obowiązkiem publicznym. Zdrowie nie jest towarem - napisano w petycji.
"Nasza rola może zostać poważnie ograniczona, gdyż działania i zamierzenia rządu RP prowadzące do komercjalizacji placówek ochrony zdrowia dla tzw. rachunku ekonomicznego zaburzają prawidłowe działania systemu, komercjalizacja oznacza w konsekwencji prywatyzację. Dla zysku korporacje przejmą publiczne usługi szpitalne i usługi ambulatoryjne" - napisano.
Zdaniem autorów petycji komercjalizacja prowadzi do niedopuszczalnych dla pacjentów i pracowników ochrony zdrowie konsekwencji, których wynikiem jest ograniczenie dostępu do opieki zdrowotnej i pogarszająca się jakość usług zdrowotnych.
Członkowie delegacji, która złożyła petycję, wyrazili oburzenie, że przyjęto ich tylko w hallu budynku.
"Europejskie Białe Miasteczko"
Protestujące postawiły dwa białe namioty na jezdni Alej Ujazdowskich. Cała ulica jest wyłączona z ruchu. Przy namiotach były stoliki i krzesła, ustawiono też stojaki z flagami państw UE.
Wcześniej zapowiadano, że przed kancelaria premiera stanie "Europejskie Białe Miasteczko". Zarząd Dróg Miejskich nie wydał jednak zgody na taką formę protestu, więc organizatorzy manifestacji oświadczyli, że stanie, ale "w symbolicznej formie".
Trzeci z namiotów ustawiony jest poza jezdnią, przy ogrodzeniu Łazienek Królewskich. Na ogrodzeniu wywieszono baner ze zdjęciami z "Białego Miasteczka" z 2007 r. i podpisami uczestników tamtej pikiety.
Jesteśmy tu znów, bo przez 5 lat nasze sprawy nie zostały załatwione - podkreślała w piątek Jolanta Kwas z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, otwierając "Europejskie Białe Miasteczko" przed kancelarią premiera.
Kwas wspominała, że była w tym samym miejscu także w czerwcu 2007 r., gdy powstawało "białe miasteczko".
Z kolei Zdzisław Bujas z OZZPiP ocenił, że sytuacja w polskiej służbie zdrowia jest bardzo zła. - Jeśli ktoś ma pieniądze, to się leczy. Jeżeli nie ma - to czeka. Na to nigdy nie damy zgody - powiedział Bujas.
Przed kancelarią premiera przemawiali też przedstawiciele związków zawodowych - w tym delegaci z zagranicy. - Jesteśmy tu, bo walczymy o to samo i chcemy walczyć razem. Razem tworzymy europejską siatkę przeciwko prywatyzacji szpitali, bo ta sama polityka jest prowadzona w całej Europie - mówiła przedstawicielka jednego z francuskich związków zawodowych.
"Córeczka premiera bloguje, 2,5 miliona dzieci głoduje"
W "miasteczku" udział potwierdzili przedstawiciele związków zawodowych także z Francji, Belgii, Niemiec, Austrii, Portugalii, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii.
W manifestacji obok pielęgniarek uczestniczyli też przedstawiciele forum związków zawodowych Sierpnia 80, górnicy i ratownicy medyczni. Protestujący trzymali transparenty z hasłami: "Szpitale dla ludzi nie dla zysku", "Umowa o pracę jest prawem", "Praca 24 godziny - bomba zegarowa". Wznoszą okrzyki m.in. "Tusku, Tusku wywieziemy cię na wózku", "Córeczka premiera bloguje, 2,5 miliona dzieci głoduje". Pielęgniarki miały czepki i białe fartuchy. Słychać dźwięk gwizdków i wuwuzeli.
Pielęgniarki trzymały też nosze, na których ułożyły czepek pielęgniarski z napisem "agonia". W manifestacji biorą udział pracownicy Centrum Zdrowia Dziecka.
W innych europejskich stolicach miały odbyć się tego dnia pikiety solidarności z "europejskim ruchem oporu wobec niszczenia publicznego wymiaru ochrony zdrowia".
W 2007 r. domagające się podwyżek pielęgniarki z OZZPiP najpierw okupowały jedną z sal kancelarii ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego, a potem zorganizowały przed siedzibą szefa rządu "białe miasteczko". Trwało ono od 19 czerwca do 15 lipca.